Benedek Róbert Sallai, były poseł LMP, skazany za walkę z Ákosem Hadházym w 2019 roku, pisze w swoim poście na Facebooku , że bardzo chce wesprzeć opozycję, ale szczerze mówiąc, to po prostu nie działa.

„Tęskniłeś za tym. Ponownie.

Nie wiem na co jeszcze mam nadzieję i ile osób uważa, że ​​opozycja może jutro wygrać, ale staram się nie czekać na wynik z przechwałkami. Naprawdę chcę wesprzeć opozycję, ale szczerze mówiąc, to po prostu nie działa. Nie dlatego, że cieszę się z wygranej Fideszu – tak nie jest. Ponieważ moim ulubionym słowem jest „a nie mówiłem”. Nie czuję się przez to dobrym człowiekiem, ale niestety jest tak: jeśli powiem córce, że w krótkiej spódniczce się przeziębi, albo synowi, że jak będzie biegał, to się przewróci i jedno i drugie się wydarzy, uspokajam: powiedziałem to. Bo czuję, że i tak nie ma sensu tego mówić, dopóki się nie potwierdzi, że to, co mówię, się stanie, bo dziecko i tak przeważnie uczy się na własny koszt. Najwięcej uczy doświadczenie. Oczywiście, że to głupie, nie uczy się nawet na własny koszt. Nie ma sensu rozmawiać z koalicją opozycji, jakkolwiek przeżywa ona porażkę za porażką: nie przeszkadza jej to, że upadnie, i tak jej dobrze, bo nie interesuje się sprawą, tylko kilkoma prywatnymi egzystencjami. Upada, ale robi wszystko tak samo. Znowu i znowu.
Musisz zajrzeć tutaj, na tę moją stronę. Napisałem to pół roku temu, napisałem to dwa lata temu, napisałem to cztery lata temu: sojusz jest wadliwym produktem politycznym, który jest dobry dla utrzymania Viktora Orbána i Fideszu u władzy. To był wadliwy produkt w 2018 roku i jest wadliwy w 2022 roku. byłem uzależniony. Teraz będę przygnębiony, ale sobie ułatwię, pisząc przed wyborami: znowu mnie nakręciłeś. Arogancja, zarozumiałość, hipokryzja, kłamstwa, brak wiarygodności – to charakteryzuje koalicję opozycji w sposób spektakularny i nie sposób ująć w punkty, co spowodowało, że udowodniła nieadekwatność i niegodność koalicji w wielu obszarach. Mimo to kilkudziesięciu polityków opozycji, ludzi, na których nikt ze społeczeństwa nie głosował i nie mógł głosować, którzy znajdują się na szczycie listy na magicznej liście OGY, obejmie swój mandat na podstawie paktów z whisky i może podzielić Estonię na kolejne cztery lata w parlamencie. Ideę kultury politycznej podzielają z Fideszem, natomiast kultura polityczna, o której wspominają, byłaby podstawą: jeśli ktoś toczy przegraną bitwę na scenie politycznej, to rozwiązaniem jest eleganckie zejście ze sceny. Jeśli ktoś nie może osiągnąć sukcesu, tylko porażkę, nie powinien być nagradzany nowymi możliwościami, ale usunięty z pierwszej linii. Ale nie na Węgrzech. Tutaj przegrani wymieniają swoje wymówki i szukają winnych. Winę poniosą naziści i żartownisie, potem wyceluje się w MZP, ale nikt nie widzi własnej odpowiedzialności w tym, co się stało, czyli w jutrzejszym wyniku.
Gyurcsány ma już scenariusz, kto jest winny. Intelektualnie liberalny bagagáz z Pesztu ma również scenariusz, kto będzie winny: oczywiście będzie to głupia wieś, którą albo kupiono, albo wszyscy są głupi, albo jedno i drugie naraz.
I żaden z nich nie zauważa: było ich wystarczająco dużo. Mieliśmy ich dość. Nie mało, dużo. Viktor Orbán utrzymuje się przy władzy dzięki głosom protestu przeciwko nim. Nie mogę się doczekać, aby zsumować połączone głosy DK, Momentum, MSZP, Jobbik, LMP, Párbeszéd w 2018 roku i porównać je z jutrzejszymi wynikami i zobaczyć, co przyniesie żartobliwa impreza i skrajna prawica, ale odważyłbym się założyć : poparcie tych drugich i wynik, jaki osiągną, nie będzie wystarczającym znakiem, że ci pierwsi powinni wreszcie zniknąć ze sceny, bo jedyne, co się stanie, to to, że za 50 lat wygra Orbán, nawet jeśli jest wypchany, przeciwko takiej opozycji. Mogą być afery kanałowe, afery pedofilskie, cudzołóstwo, ochroniarz lidera może prowadzić bezsensowną wojnę – społeczeństwo wciąż powtarza, że ​​oni i tak są lepsi od tego gówna. I ten bagaż zostanie, bo nie chce wyjeżdżać dobrowolnie, mimo że od dłuższego czasu wiadomo, że w kraju (cytując klasyka) nastroje się zmieniają.
1 września zeszłego roku pytałem i powtórzę jeszcze raz: kto weźmie odpowiedzialność za to, że opozycja znów przegrała z totalną jednością? Kto ostatecznie znika z życia publicznego? Ile razy chcą spróbować ponownie i ponownie?
Czekam na jutro ze smutkiem, jeszcze większą rozpaczą.
Źródło: Facebook
Zdjęcie MTI: János Bugány