Opozycja musiałaby zmienić niemal wszystko, by odnieść sukces w XXI wieku. Z opinii prelegentów konferencji zorganizowanej przez Szazad Inzetez. Wśród błędów znalazły się nie tylko złe reakcje na wojnę rosyjsko-ukraińską i niekompetencję desygnowanego na premiera, ale także brak organizacji i zdrada.

Dziś w XXI wieku odbyła się zakrojona na szeroką skalę konferencja na temat sytuacji i możliwej przyszłości opozycji, która w wyborach poniosła druzgocącą klęskę. Század Institute, w którym oprócz analityków swoje opinie na ten temat wyrażali historycy, dziennikarze i byli politycy.

Jako Maria Schmidt, XXI. Dyrektor generalny Instytutu Szazad stwierdził: 3 kwietnia 2022 roku zjednoczona opozycja została rozbita. Fidesz odniósł nad nimi 2/3 zwycięstwa zarówno w starym, jak i nowym systemie wyborczym oraz we wszelkiego rodzaju formacjach opozycyjnych. Schmidt chwalił kampanię rządu, jedność i fakt, że w obozie nie było dyskusji ani ciosów w plecy. „Główną obietnicą Fideszu było zachowanie pokoju i bezpieczeństwa, które odpowiadają potrzebom społeczeństwa” – powiedział.

Opozycja natomiast nie miała wspólnej tożsamości, wizji politycznej, własnej historii, serca. Kierowała nimi wyłącznie nienawiść.

W tym samym czasie Schmidt widzi

największa odpowiedzialność spoczywa na Gergely Karácsony, którego uważa za największego zdrajcę po stronie opozycji.

„Jest politykiem, który nigdy nie chce być nikim, ale zawsze pozwalał się namówić na prowadzenie listy, a potem go opuścił” – powiedział. Jest także odpowiedzialny za sfałszowanie prawyborów i sprowadzenie Pétera Márki-Zaya na szyję opozycji, która gadała bez przerwy, kłócąc się ze wszystkimi. To, co robił, stawało się coraz bardziej krępujące dla wszystkich.

Nie pojawiły się też żadne treści lewicowe, w przemówieniu Márki-Zaya jedynie recytował mantrę neoliberałów. Ale w dodatku nigdy nie mówił ani słowa o węgierskich interesach.

Według Schmidta jedyną nadzieją opozycji jest to, że doszła ona do głosu i ta historia nie może być kontynuowana. Powinni spróbować się podnieść, zacząć coś nowego i uświadomić sobie, że świat przed 2010 rokiem się skończył - powiedziała Mária Schmidt, która też powiedziała opozycji, żeby zapomniała o wsi, bo nie tylko wieś, ale cały kraj głosował przeciwko nim.

Nie można wygrać wyborów z lewicy

Pierwsza dyskusja okrągłego stołu konferencji przyniosła ciekawą dyskusję, której tematem był przegląd strategii politycznej zastosowanej podczas wyborów i jej elementów taktycznych. Według Andrása Giró-Szásza, konsultanta politycznego i byłego rzecznika rządu, podstawowym warunkiem dobrej strategii jest samowiedza i umiejętność zorientowania się, co ludzie, z którymi rozmawiasz, myślą o świecie. "Strona rządowa miała obie zdolności, ale opozycja miała problemy z samowiedzą i świadomością społeczną" - powiedział.

Spoglądając na ostatnie 150 lat, Giró-Szász zidentyfikował cztery cechy, w których przy zaspokojeniu idei społeczeństwa pojawiają się sytuacje podobne do obecnej, podobnej do okresu trwających kilkadziesiąt lat rządów Partii Liberalnej kierowanej przez Tiszę czy Jedności Bethlena Party, a nawet Za erę Kádára. Pierwsza to zdolność przywódcza, a druga to, aby rząd mógł opowiedzieć o sobie historię, w której coraz większa część społeczeństwa chce być graczem. Trzecim elementem jest ciągła poprawa statusu bezpieczeństwa bohaterów opowieści, a czwartym jest umieszczenie punktów spornych poza panującym rządem.

Na przykład opozycja tego nie zrozumiała, nie zrozumiała też, że baza wyborcza lewicy uległa radykalnej zmianie

– podkreślił Giró-Szász.

Gábor G. Fodor, XXI. Dyrektor strategiczny Század Intézet stwierdził: jedną z bardzo ważnych lekcji jest to, że obecnie na Węgrzech nie można wygrać wyborów z lewicą. Fidesz jest pośrodku iw ciągu ostatnich dwunastu lat środek został przesunięty w prawo. Opozycja popełniła strategiczny błąd, chcąc sformułować alternatywę systemową i rozstrzygnąć epokę. Ale nie ma takiej potrzeby. Opozycja krytyczna wobec systemu miałaby szansę, ale wymagałoby to zupełnie innych narzędzi i przekazów. Opozycja, która konsoliduje się w systemie, ma szansę.

Według dziennikarza i publicysty Andrása Honta opozycja, której płaci Viktor Orbán, ma jednak szansę. Ponieważ jest to trwała opozycja. Według niego rzeczywiście możliwe byłoby przekazanie wiadomości radykalnie odmiennych od tego, co mówi Viktor Orbán, ale przyciągnęłoby to uwagę ludzi.

G. Fodor widzi, że po stronie opozycji nie doceniono wiedzy politycznej. Jego zdaniem błędne jest też pytanie, gdzie podział się milion wyborców opozycji. „Dlaczego miałby być ich? Elektorat nie jest komisją wiary” – podkreślił.

Partie zgodziły się, że błędem było wysyłanie ze stolicy na wieś liczników głosów opozycji, które następnie wyrażały negatywne opinie o tamtejszych wyborcach. Jak zauważył Giró-Szász, nie warto wysyłać na wieś 20 tys. mieszkańców Budapesztu, bo to pokazuje, że nie mają oni miejscowej ludności.

Według Andrása Honta główny błąd opozycji polega na tym

Od 2011 roku skupiają się tylko na tym, jak wyczyścić system, ale resztą chcą zająć się dopiero później.

Ale najpierw potrzebujesz przemyślenia i samostanowienia. Za błąd zarzucał też przekonanie opozycji w związku z wojną, że społeczeństwo również zwróci się w stronę Zachodu, mimo że żaden z tamtejszych krajów nie oczekiwał od własnego społeczeństwa stanowczego stanowiska w sprawie wojny.

Brak organizacji, brak obecności na ulicy

Podczas rozmowy o podłożu organizacyjnym András Schiffer, były przewodniczący i poseł LMP, który odmówił nazwania opozycji lewicą, podkreślił, że wybory ujawniły, że opozycja nie ma organizacji i nie jest zintegrowana ze społeczeństwem.

To niewiarygodne, jak nieobecni byli na ulicy

- podkreślił były polityk, który nazwał też bezprecedensowym, że partia, która nigdy samodzielnie nie startowała w wyborach, ma coraz liczniejszą frakcję.

Jak to ujął, prawybory opozycji jako innowacja były dobrym pomysłem, ale zamieniły się w komedię, w której przy stole decydowano, kto wystartuje. „I to hańba dla całego kraju, że osoba, która jest ewidentnie psychicznie i intelektualnie nieprzystosowana do tego zadania, ubiega się o główną władzę” – podkreślił Schiffer. Były prezes LMP zwrócił też uwagę, że jesteśmy na półmetku cyklu gminnego, a wyborcy widzą, że w większości miejsc partie koalicji opozycyjnej spierają się na gruncie błahych czy nawet korupcyjnych spraw.

Według Petry Halkó, starszej analityczki Fundacji Centrum Wiedzy Społecznej Századvég, strona opozycyjna nie chciała lidera, tylko osobę sprawującą władzę. Za Márki-Zayem nie było partii, tylko ruch. Halkó zwrócił też uwagę, że jeśli chodzi o opozycję, nie ma związku między liderem, partiami i wyborcami. Wierzył w to

dopóki interesy narodowe zostaną wykluczone z ich formuły, opozycja nie odniesie sukcesu.

„Każda jesień ma swoją historię. To koniec procesu, który rozpoczął się w 1989 roku” – powiedział Béla Galló, XXII. starszy współpracownik naukowy Instytutu Százada, zaprzeczając, że obecne wybory opierały się wyłącznie na ostatnich wydarzeniach. Jak zaznaczył, partie lewicowe w całej Europie upadają, ostatnie trzydzieści lat to nie historia sukcesu lewicy.

Każdy kraj broni swoich interesów 

„Po stronie opozycji jest problem z elitą i wiedzą. Widać to było w sposobie prowadzenia wojny. Znowu myśleli o mesjaszach, a teraz ich nadzieją stał się Wołodymyr Zełenski. Węgierska opozycja jest społecznie ślepa” – powiedział Márton Békés, XXII. – powiedział podczas kolejnego okrągłego stołu dyrektor Instytutu Szazad.

Według Viktora Kissa, pracownika Instytutu Historii Politycznej, zarówno rząd, jak i opozycja czuli, że sytuacja wspiera ich własną narrację dotyczącą wojny. Opozycja chciała maszerować razem z Zachodem, podczas gdy rząd nadal stawiał interes narodu na pierwszym miejscu.

Jednocześnie András Gerő, dyrektor Habsburgskiego Instytutu Historycznego, polemizował z Viktorem Kissem i podkreślał, że tożsamość narodowa, idea narodowa nie jest wynalazkiem Viktora Orbána, tylko on ją reprezentuje. On również zasymilował się z globalistycznym światopoglądem podczas zmiany ustroju, ale zdał sobie sprawę, że nie jest to dla nas naturalne środowisko pod względem polityki siły. Zachód realizuje inne interesy. „Opozycja zrobiłaby wszystko, co w jej mocy, gdyby stanęła po stronie Orbána w kwestii wojny. Ale to nie to, co zrobił” - podkreślił Gerő.

Odnośnie kontekstu polityki zagranicznej i szeroko wspominanej węgierskiej podróży specjalnej, András Kosztur, XXI. Wiodący badacz Instytutu Szazad stwierdził to praktycznie

każdy kraj europejski prowadzi odrębną politykę, wszyscy popierają np. sankcje wobec Rosji, które nie godzą w ich interesy.

Odnosząc się do ewolucji postrzegania węgierskiego rządu za granicą dziennikarz András Kósa, redaktor naczelny Azonnali, nazwał decydujący wynik wyborów prezydenckich we Francji, a także to, czy Viktor Orbán odwiedzi Warszawę jako nowy premier, ponieważ robiłem na początku każdego semestru.

Analityk instytutu Ervin Nagy podkreślał w tym względzie: opozycja cały czas kibicowała rozpadowi sojuszu V4. Próbowali wbić klin w dotychczasową współpracę polityczną. „Ale to też nie była skuteczna strategia. Węgry nie są odosobnione, to legenda” – powiedział. Zdaniem Andrása Kosztura rządowi węgierskiemu w każdej sprawie udało się znaleźć inny sojusz. Nie ma wyrytych w kamieniu przymierzy.

Kósa zgodził się też, że nie można mówić o izolacji, ale jednocześnie za ważny moment uważa fakt, że przywódcy krajów V4 spotkali się od wybuchu wojny o wiele więcej zachodnich przywódców niż Viktor Orbán. Jednak zdaniem Ervina Nagya nie można z tego wyciągnąć żadnych wniosków.

Zdjęcie otwierające: András Hont, Gábor G. Fodor, András Giró-Szász i Dániel Deák podczas debaty. (fot. Facebook, Instytut XXI wieku)

Mandiner / Róbert Baranya