W poniedziałkowej audycji M5 „Here's the Question” rozmawiali o rozprzestrzenianiu się chrześcijańskiej muzyki popularnej i jej wpływie na nią z wykonawcami Gabi Tóth, Attila Dolhai i Jonathan Jota Andelic.

Akceptacja wiary Gabi Tóth jest nadal tematem, nic więc dziwnego, że większość prasy przyjęła pogląd na temat wspomnianego programu, który traktuje prawie wyłącznie o piosenkarce w pozytywnym lub negatywnym aspekcie, mimo że rozmowa jest szczegółowa. ważny temat, który sprawia, że ​​artystka była ukierunkowana.

Moim zdaniem większość ludzi nadal uważa, że ​​chrześcijanin żyje nieskazitelnym życiem, a jeśli od tego odchodzi, nie powinien już nazywać siebie wierzącym. Jednak religia, która w swojej Biblii mówi, że Jezus robi wino z wody, nie wydaje mi się, żeby patrzyła z pogardą na młodych ludzi na festiwalach – ani na Gabi Tóth, kiedy jest bardziej seksowna w świetle reflektorów.

Nie rodzimy się wierzącymi, ale stajemy się nimi podczas wydarzeń naszego istnienia, które mogą być przerywane nie tylko boską doskonałością, ale także wieloma błędami - pytanie brzmi, czy uczymy się na tych potknięciach, czy nie.

We wspomnianym programie Jota stwierdził, że chrześcijaństwo to ciąg „nawróceń”. Jego zdaniem edukacja to dopiero początek, „każdy wie, jak być chrześcijaninem, chcę tylko zobaczyć, jak zareaguje, gdy znajdzie się w danej sytuacji i może w danej sytuacji się odnajdzie”.

Piosenkarz powiedział, że na pewne sytuacje życiowe reaguje z głębi serca, nawet jeśli oznacza to, że ma dość swojej wiary lub Boga, ale nadal wierzy, że Bóg się tym nie zawstydza.

Prezenterka podkreśliła, że ​​Matka Teresa z Kalkuty również miała dekadę, kiedy po zobaczeniu tylu nieszczęść stała się niepewna co do istnienia Boga, ale Stwórca nie jest niepewny co do niej, ani do kogokolwiek innego.

Cały artykuł z niedzieli tutaj.

Autor: Franciska Janó-Veilandics

Obraz: YouTube