W kwietniu lewica poniosła druzgocącą porażkę, częściowo z tego powodu, dla wielu osób pojawiło się pytanie, po co właściwie w parlamencie potrzeba aż sześciu partii lewicowych. Odpowiedź jest prosta i jasna: w ten sposób partie lewicowe chcą wyciągnąć od podatników miliardy forintów, bo im więcej mają frakcji, tym więcej pieniędzy mogą dostać.

Fidesz niedawno złożył projekt ustawy, który ma położyć kres sztuczkom lewicy z pieniędzmi, ale żeby zrozumieć, jak działał system wyłudzania pieniędzy, musimy najpierw przeanalizować poprzednie przepisy. Na tej podstawie lewicowa partia mająca zaledwie 57 przedstawicieli miałaby prawo do 256 mln HUF miesięcznie, czyli o 60 mln HUF więcej niż w poprzednim cyklu. Wszystko po to, by do parlamentu dostało się sześciu posłów mniej.

DLATEGO NA STRATĘ PRZEDSTAWICIELA LEWA STRONA WZBOGACAŁA SIĘ O 10 MLN HUF MIESIĘCZNIE.

Istniała również duża rozbieżność w podziale między partiami rządzącymi a partiami lewicowymi. Podczas gdy przedstawiciele lewicy mogli zabrać do domu 4,5 miliona forintów dotacji, partie rządzące otrzymały tylko 2,6 miliona forintów. Partie rządzące mają jednak 135 przedstawicieli, wobec 57 przedstawicieli lewicy.

Partie działają z pieniędzy budżetowych, co w praktyce oznacza, że ​​otrzymują rocznie 2,5 mld forintów, z czego 25 proc. dzielone jest równo między partie parlamentarne, a pozostałe 75 proc. rozdzielane jest na podstawie oddanych głosów.

Jednak poparcie frakcji parlamentarnych partii jest inne, bo to znacznie większa kwota, 30 mld HUF co cztery lata. Z drugiej strony stara regulacja oznaczałaby, że partie lewicowe otrzymałyby w tym cyklu 3 mld poparcia więcej, mimo że od 2018 r. straciły 800 tys. wyborców.

Wykorzystując frakcyjne zasady finansowania, lewica zdobywała coraz większe sumy, sztucznie tworząc coraz więcej frakcji. Warto przypomnieć, że w 2014 roku były tylko trzy frakcje lewicowe, w 2018 liczba ta wzrosła do pięciu, a teraz do sześciu, czyli można powiedzieć, że frakcje lewicowe mnożą się jak grzyby po deszczu, ale nie z powodu deszcz, ale z powodu pieniędzy.

Máté Kocsis podkreślił, że w obronie dorobku kraju powinien uczestniczyć każdy, kto może, w tym partie i frakcje. Lider frakcji Fidesz powiedział, że partiom lewicowym odebrane zostanie 3 mld forintów, a partiom prawicowym 2 mld forintów.

Oczywiście partiom lewicowym trudno było przetrawić fakt, że położyli kres swoim oszustwom i że mogą wkładać do kieszeni mniej pieniędzy. Według Gergely'ego Arató, lidera partii Gyurcsány, fakt, że nie otrzymają oni w tym roku trzech miliardów więcej, utrudnia ich pracę, a także jeszcze bardziej utrudnia lewicy reprezentowanie opinii wyborców, którzy głosowali na nią w Parlament.

WYDAJE SIĘ, JEŚLI NIE MA SZTUCZEK NA PIENIĄDZE, TO PRZEDSTAWICIELE LEWICY JUŻ NIE WIDZĄ ZNACZENIA SWOJEJ PRACY.

Wymyślił nawet absurdalne wyjaśnienie, że Fidesz zmusił go do kandydowania na wspólną listę.

Możesz przeczytać cały artykuł na Orig

Wyróżniony obraz: MTI