Niezależnie od tego, co dzieje się lub nie dzieje się w mieście, Karácsony pierwszą rzeczą jest wyznaczenie odpowiedzialnej osoby. Może to być premier, może to być jego poprzednik, może to być ktokolwiek inny. Pewne jest, że nie - podkreślił w rozmowie z Magyarem Hírlapem były burmistrz István Tarlós, główny doradca premiera. Stwierdził ponadto, że to nie wina Karácsony z powodu opłat za przejazd lub opłatę za zator, ale jeśli opłaty parkingowe zostaną tak brutalnie podniesione w centrum miasta i na obszarach wewnętrznych, powstanie bardzo niekorzystna sytuacja w dzielnicach zewnętrznych.

Według Istvána Tarlósa szanse Fideszu w Budapeszcie rosną. Przez bardzo długi czas stolica nie była uważana za mocną bazę dla Fideszu. Dziś, mimo że frekwencja w wyborach śródokresowych jest zwykle bardzo niska, to powiem, że tak jak się teraz sprawy mają, trend jest optymistyczny. - powiedział były główny urzędnik cywilny. Główną przyczynę widzę w tym, że opozycja jest po prostu niewiarygodna i niezdolna do rządzenia. Podobnie jak na poziomie krajowym, tak jest w Budapeszcie. Pośpiech, brak pomysłu, brak rozeznania sytuacyjnego, sami sobie nie radzą. W rzeczywistości ten sojusz opozycji jest zasadniczo nienaturalny. Wierzyli też w wyborach parlamentarnych, że głosy sympatyków poszczególnych partii zostaną dodane automatycznie. Otóż ​​okazuje się, że wcale tak nie jest. Reasumując: wyborcom nie jest potrzebna ta potężna, zdolna, bezsensowna, wiecznie grożąca, oskarżająca opozycja.

Ratusz to ogromne biuro, w którym pracuje prawie 800 osób. Do tego dochodzi imperium biznesowe stolicy. W sumie mówimy o infrastrukturze ludzkiej co najmniej 30 000 osób. Zgodnie z jednomyślnymi opiniami, nie ma tam dziś jednolitego przywództwa, co jest dużym problemem. Inną obserwacją jest to, że nie ma logicznej kolejności preferencji dla rozwoju wydarzeń. Wraz z premierem powołaliśmy Metropolitalną Radę Rozwoju Publicznego, która działała bardzo dobrze przez około rok. Dziś praktycznie istnieje tylko formalnie. Brakuje praktycznej współpracy z władzą, która jest dla miasta niezbędna. Widać tylko wyraźnie, że polityka ekologiczna znajduje się w centrum reklamy na wymuszonym podłożu politycznym. Nie odbywa się to też w sposób profesjonalny, ale przeplatane dość osobliwymi zjawiskami, których nawet obywatelscy zieloni nie oceniają w ostatnim czasie najlepiej.

Nierealistyczne jest myślenie, że duże projekty mogą być ogłaszane bezpośrednio przez miasto, z pominięciem rządu. Ponadto młyny Union mielą bardzo wolno.

Widzę mniejsze niż minimalne szanse, że Unia będzie w stanie zmienić zasady w ciągu roku, dwóch. Nie mówiąc już o tym, że Unia nie może i nie daje dotacji na działalność. A dziś, sądząc po znakach, Stolicy też brakuje środków na działalność, a wydaje na dobrowolne zadania, na które prawo nie pozwala.

Problem w tym, że administracja miasta wydawała pieniądze Bóg wie na co, co jest co najmniej wątpliwe.

Opozycyjne media będą oczywiście bronić burmistrza i jego występu do rękojeści, co jest zrozumiałe z jego punktu widzenia. Robił to do tej pory. To, jak sprawiedliwe lub niesprawiedliwe, zawsze zależy od tego, kto jest po której stronie. Widzę też, że na przykład, kiedy drzewa w rzędzie Szilágyi Erzsébet są przycinane, w opozycyjnych mediach pojawia się informacja, że ​​rząd Szilágyi Erzsébet jest odnawiany. Z czego można wywnioskować, że remontowana jest ruchliwa główna droga w Budapeszcie, a gałęzie zostały właśnie usunięte z drzew. Myślę, że obecny burmistrz i ja jesteśmy zasadniczo bardzo różnymi osobowościami. Jest zasadniczo humanitarną osobą z dość specyficznym wykształceniem. Co prawda skończyłem kiedyś liceum humanistyczne, ale kiedyś byłem jeszcze inżynierem i np. dużo większy nacisk kładłem na zarządzanie miastem – ale też na projekty rozwojowe – myślałem inaczej i starałem się być systematyczny. Nie mogę zajrzeć w ich wewnętrzne działanie, więc nie chcę ostro krytykować.

 

Źródło i pełny wywiad: 888.hu

Wyróżniony obraz: MN