Chwilowa Anna Donáth znów szybuje w górę. Jako przedstawiciel PE śledzi wybryki swojej partii i innych posłów jak naiwny zdobywca głównej nagrody. Na swoim profilu w mediach społecznościowych pisze teraz m.in.

„To nie przypadek, że opowiadam się za wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy również na Węgrzech. Do tej pory wiedzieliśmy, teraz możemy być pewni, że nadgodziny i nadmiar pracy są szkodliwe dla zdrowia. Ludzie, którzy pracują 55 godzin lub więcej tygodniowo, są o 35 procent bardziej narażeni na udar i o 17 procent bardziej narażeni na śmierć z powodu niewydolności serca niż ci, którzy pracują od 35 do 40 godzin tygodniowo.

To jasne: praca jest dla życia, a nie nasze życie dla pracy. Chcę kraju, w którym nikt nie czuje, że można się poświęcić, nikt nie musi, i nikt nie przesadza, by położyć chleb na stole. Albo mieć coś na odpoczynek.

Dlatego bardzo ważnym krokiem jest to, że Hiszpania jako jedna z pierwszych na świecie zaczęła testować naszą propozycję, którą można znaleźć również w naszym programie Nowe Węgry, czterodniowym tygodniu pracy. Hiszpański rząd przeznaczył na trzyletni projekt 50 mln euro, które zostaną pokryte z funduszu naprawczego Unii Europejskiej.

Jeśli eksperyment się powiedzie, Unia Europejska będzie musiała dopracować szczegóły finansowania przejścia gospodarczego na czterodniowy tydzień pracy”.

Mogę im tylko pogratulować, że zaczynają testować swój program w Hiszpanii, która znajduje się również na Nowych Węgrzech, a rząd wydaje 50 milionów euro na świetną natychmiastową propozycję.

Podejrzewa się, że zjednają sobie sympatię tych, którzy przejadą się na pogrzeb ich dzieła . PKB i inne kwestie gospodarcze i społeczne nie są interesujące, ponieważ wiemy, że ich dziadkowie i rodzice już kilka razy doprowadzili kraj na skraj ruiny.