Gyurcsány mówi w swoim poście na Facebooku, że „Bycie w opozycji jest patriotycznym obowiązkiem. Demontaż źle funkcjonującego systemu jest aktem patriotycznym”. A ja mówię, że Ferenc ma w głowie sok z kapusty.

Nie zaczynajmy dyskusji o jakości soku: jednym z jego składników jest kapusta, a destylatem jęczmień. Chodzi o to samo, oba powodują spazm myśli. Bycie patriotą i przeciwnikiem jednocześnie w państwie demokratycznym jest trudne do interpretacji. Gdyby tak nie było, należałoby pomyśleć, że Gyurcsány to dobry człowiek, którego patriotycznym obowiązkiem jest demontaż źle funkcjonującego systemu.

Z tym stwierdzeniem wiążą się dwa problemy. Po pierwsze, Ferenc nigdy nie próbował udowodnić, że jest dobrym człowiekiem. Że jest godzien zaufania i miłości ludzi. Oczywiście, bo też nie podejmuje się niemożliwego. Również to, co uważa za dobre, jest odrzucane przez przytłaczającą większość społeczeństwa i uważane za złe. Na próżno wierzy, że system, który uważa za wadliwy, powinien zostać zdemontowany. Miliony myślą dokładnie odwrotnie. Gyurcsány należy trzymać z dala od systemu elektroenergetycznego. Węgrzy chcą żyć w kraju Viktora Orbána i dobrze się czują, jeśli nikt tego nie zmieni. W kwietniu Gyurcsány po raz czwarty rozsmarował się na szklanej ścianie rzeczywistości w dwóch trzecich.

Mówi, że system musi zostać zdemontowany, nawet jeśli systemowi burzyciele nie zgadzają się z instytucjonalnymi aktorami opozycji, czyli z nimi.

Powiedz mi, w tym przypadku, z kim Gyurcsány chce rządzić? Od kogo chce pozyskać dla siebie wspierające środowisko społeczne, skoro nawet członkowie opozycji mu nie ufają? A jeśli mu ufają, prawdopodobnie są odurzani jako szyderczy opozycjoniści. Oznacza to, że nie są przy zdrowych zmysłach, jeśli kiedykolwiek byli.

Gyurcsány nie pozostaje nic innego, jak siedzieć w długiej, smutnej zasadzce i - rozmawiając z poetą - czekać na szybkie wyciągnięcie strzały. Czeka na to, co László Kövér scharakteryzował jako:

„Cała Europa stoi przed Bożym Narodzeniem wojny, jakiej nie doświadczyła od czasów drugiej wojny światowej: zimne domy, ogromne koszty, zamknięte fabryki, deprywacja pojawiająca się na skalę społeczną, a wynikające z niej niepokoje i przewroty zagrażają wszystkim społeczeństwa europejskie. (…) Na zachód od nas szaleje wojna ideologiczna, bezbożna ideologia, szerzy się kultura śmierci i na naszych oczach dokonuje się samobójstwo Europy”.

Ferenc może na to czekać i jest przekonany, że ci, którzy maszerują dzisiaj z powodu nowelizacji ustawy KATA i zmiany w zakresie redukcji użyteczności, przyłączą się do eskalacji oczekiwanych niepokojów i przewrotów i zaoferują władzę Gyurcsány na talerz. Nawet jeśli teraz nie zgadzają się z nieoficjalnym liderem instytucjonalnej opozycji. A potem przychodził uśmiechnięty – Ferenc nigdy nie pokona Orbána w wyborach – i przejmował władzę z pożądliwym spojrzeniem. ostatnio „przygotowujemy się” .

Pod innymi względami nie ma bardziej niszczycielskiej roli niż ta, w której opozycja oddałaby władzę Böszme, który desperacko o nią walczy.

Zobaczmy, czy działa sok z kapusty lub destylat jęczmienny, podczas gdy - rozmawiając z Ady - nędza śni.

Źródło: 888.hu

Autor: József K. Horváth

Obraz: Facebook