Niemcy są zdyscyplinowani. Obywatel Niemiec wykonuje rozkazy najlepiej na świecie. Jest nazistą, jeśli musi, ultrakomunistą, jeśli musi, ale jeśli dostanie ten ukáz, jest globalistą, tęczą i resztą.
To jest fakt. Niemiecka demokracja jest najbardziej zdyscyplinowana na świecie. Jeśli powiedzą im (przez ich kłamliwą prasę lub media elektroniczne, które bez mrugnięcia okiem gwałcą rzeczywistość, patrz Die Welt i inni), że Węgry są państwem dyktatorskim, przełykają i nie żują prawdy. Nawet jeśli widzą to na własne oczy, sami doświadczają czegoś przeciwnego.
Jeśli polecenie brzmi: nie prać, nie prać ubrań (tylko je przewietrzyć), są posłuszni. i śmierdzą bez słowa.
Jeśli im się mówi, że embarga można wykorzystać do pokonania Rosji, nigdy nie przychodzi im do głowy, że to może prymitywny pomysł, a nawet samobójcza polityka. Nawet nie przychodzi im do głowy, że ceny gazu poszybowały w górę nie (tylko) z powodu wojny rosyjsko-ukraińskiej, ale właśnie z powodu sankcji. Powinni tylko spojrzeć na to, ile kosztował gaz po wybuchu wojny i kiedy cena zaczęła rosnąć. Kiedy Unia Europejska (czyli Niemcy, skoro ten naród dyktuje w osobie naszej ukochanej Urszuli, czyli Mistrza Webera) jęczała, że należy wprowadzić zakaz importu rosyjskiego gazu.
Ale przeciętny obywatel Niemiec nie myśli, on pozwala innym myśleć za siebie.
Dlaczego to mówię? Któregoś dnia spotkałem mojego węgierskiego przyjaciela, który mieszka w Niemczech i oczywiście rozmawialiśmy o tym, dlaczego Niemcy tolerują głupotę ludzi, skoro oni mogą odczuć tragiczną sytuację na własnej skórze (i coraz częściej na swoich portfelach). Mój przyjaciel odpowiedział: „ponieważ prosty Niemiec to po prostu dummkopf. Czyli osłem. Za każdym razem, gdy wdaję się z nimi w kłótnię o fałszywy artykuł zniesławiający Węgry, argumenty odlatują od nich.
To, co „gazeta” mówi, jest takie, nawet jeśli tak nie jest…
Do nich odnoszą się słowa Attili Józsefa: Powierzchnia gada, głębia milczy. (Napisał to w swoim wierszu „Nad Dunajem”, ale z pewnością nie myślał o Niemcach.)
myśli mój przyjaciel
nie oczekuje się nawet, że obywatele niemieccy będą zadowoleni z nadzwyczajnych kroków podjętych przez ich przywódców,
nawet jeśli nadchodzi ostra zima i muszą się trząść w nieogrzewanym mieszkaniu. Nie mogą być zimne, skoro "Gazeta" napisała, że faktycznie są ciepłe. Jeśli w to wątpisz, pomyśl o słynnym zdaniu Merkel: „Wir schaffen das!”. Czyli: Zrobimy to! lub Damy radę!
Cóż, Niemcy zrobili to dobrze! Kryzys migracyjny i tragedia energetyczna.
Jak mówi przysłowie, mądry uczy się kosztem innych. Politycy niemieccy natomiast nie uczą się na własny koszt. Przemilczają dzielnice, które stały się nie do zamieszkania, jakby ich nie było. Trzeba po prostu przemilczeć fakt, że nielegalny imigrant był brutalny, okradziony i zabity w Internecie. Trzeba kłamać, że energia jądrowa jest czystsza niż spalanie węgla, a jak tak powiedzą, to przeciętny Niemiec też w to uwierzy. A także, że ich kraj obejdzie się bez rosyjskiego gazu. To prawda, że przemysł upada, bezrobocie ogromnie wzrasta, to prawda, że ludzie powoli nie są w stanie opłacić rachunków za energię (tu przychodzi globalista mówiący w domu, że „ale zarabiają znacznie więcej”, co jest prawdą, ale jeśli znacznie więcej, im więcej potrzeba na prąd, na gaz, prędzej czy później „dużo więcej” będzie za mało), ale „Wir schaffen das!” nawet bez rosyjskiego gazu.
Oczywiście narzekają, że Rosja używa transportu gazu jako broni – albo nie transportu gazu. Dlaczego to jest problemem? W końcu chcieli to całkowicie zatrzymać.
Czy ma znaczenie, kto zakręca zawór gazowy?
Jednak podstawowa pozycja niemieckiego Übermensch (człowieka nadrzędnego) nadal funkcjonuje w umysłach ich polityków. Gdyby tak nie było, nie chcieli by dyktować innym, ile mają oszczędzać na gazie, i nie wpadliby na pomysł, że jak go nie mamy, to im go zabierzemy kto to ma.
Mimo kilkudziesięciu lat „reedukacji”, mimo jątrzącego się od 75 lat poczucia winy, dla niektórych Niemców – a zwłaszcza dla przywódców kraju – nic się nie zmieniło. Po prostu zmienili nazwy rzeczy. W ten sposób wykroili pomoc humanitarną z nielegalnej imigracji, „pojedyncze przypadki, obłąkani przestępcy” z islamistycznych ataków terrorystycznych, „rozsądną oszczędność” z nakazu ograniczenia zużycia gazu i „solidarność” z kradzieży rezerw gazu z obce kraje. Nie przeszkadza im też to, że oczekują „solidarności” od tych, których kopią na co dzień, od których by nawet zdjęli spodnie, bo nie podoba im się, że nie chcą spełniać ich idiotycznych rozkazów.
Oczywiście każdy może powiedzieć, że mylę Niemcy z Unią Europejską, ale już wyjaśniłem: jedno i drugie idzie w parze. Nie oczekujmy więc cudu od naszych niemieckich przyjaciół, ponieważ dla nich nadal obowiązuje niewypowiedziana linijka ich starego hymnu: Niemcy przede wszystkim. Co nie byłoby problemem, gdyby zaakceptowali, że Węgry są dla nas ponad wszystko.
A już na pewno nie pod Niemcami.
Autor: György Tóth Jr