Kilka tysięcy hektarów lasów sosnowych zostało dotkniętych przez dzioborożce w Parku Przyrody Wysp Transylwańskich. Szkodnik występował w borach sosnowych do tej pory, ale tegoroczne bezdeszczowe lato bardzo sprzyjało rozmnażaniu się chrząszcza.

Lasy sosnowe w Parku Przyrody Wysp Transylwańskich są zagrożone nie tylko przez niedawny niszczycielski pożar i nielegalne wyręby, ale także przez małego chrząszcza, charłaka, który ma zaledwie kilka milimetrów długości. Ryjkowiec o długości od 4 do 6 milimetrów zasiedla lasy iglaste, zwłaszcza świerkowe, i jest jednym z najgroźniejszych szkodników sosen. Inwazja súin ma miejsce nie tylko w Rumunii, ale w całej Europie Środkowej, súin jest odpowiedzialny za niszczenie milionów metrów sześciennych sosen każdego roku. Taka inwazja sosen jest również chora dla sosen w Parku Przyrody Wysp Transylwańskich. 75 784 hektarów obszaru chronionego obejmuje terytorium administracyjne hrabstw Bihar, Cluj i Fehér. Zarządzający parkiem próbowali powstrzymać inwazję kilkoma środkami, w tym specjalnymi pułapkami na owady. Wydaje się, że wielka burza z 2017 roku doprowadziła do takiego rozprzestrzenienia się chrząszczy. W tym czasie powalonych zostało wiele drzew, co okazało się dogodnym siedliskiem dla chrząszcza, który od dawna występował w lasach parku krajobrazowego. Sytuacja stała się dramatyczna w tym roku, kiedy to susza i wysokie temperatury sprzyjały koloniom chrząszczy, które mnożyły się i rozprzestrzeniały w sposób niekontrolowany. Zaatakowane drzewa uschły na tysiącach hektarów. Najgorsza sytuacja panuje w hrabstwach Bihar i Cluj.

„Przeanalizowaliśmy sytuację od samego początku i próbowaliśmy znaleźć rozwiązanie” – powiedział Alin Moș, dyrektor Transylwańskiego Parku Przyrodniczego w rozmowie z gazetą Făclia de Cluj. Jak powiedział, zajmująca się tą sprawą komisja naukowa udzieliła nadleśnictwu zezwolenia na usunięcie z dotkniętych terenów drzew chorych lub potencjalnie zagrożonych wyginięciem, mając nadzieję, że uda im się powstrzymać inwazję sui. Dodał, że środki zostały wdrożone zbyt późno i nie w pełni, i zamiast spowolnić inwazję, wręcz ją przyspieszyły.

Według biologa Ioana Popy, w rozmowie z gazetą Cluj, aby opanować inwazję, pnie świerków muszą być opryskiwane środkami owadobójczymi, do pni muszą być wstrzykiwane preparaty lecznicze, a pułapki na owady muszą być ustawione równolegle. „Jest to jednak bardzo trudne, wręcz niemożliwe, gdy porażonych świerków jest kilkadziesiąt tysięcy, a inwazja jest na tak dużą skalę. Jeszcze bardziej sprzyjało rozprzestrzenianiu się tyfusu plamistego lato – dodaje biolog. Zdaniem ekspertów samice żują korę drzewa, a larwy, które wykluwają się ze złożonych tu jaj, wysysają sok z drzewa i niszczą drzewo od środka. Wraz z przedstawicielami Państwowej Dyrekcji Leśnictwa Romsilva i organami ochrony środowiska przywódcy Parku Przyrodniczego Gór Siedmiogrodzkich szukają innego rozwiązania, aby powstrzymać zniszczenia.

źródło: Erdon.ro

Zdjęcie: Barangolo.com