Mamo, nie chciałam takiego konia! Ale gdzie tu jest koń? Oczekiwaliśmy od Europy demokracji i wzrostu gospodarczego, a co otrzymaliśmy w zamian? Co Hadházy pokazał na tablicy w parlamencie.
Zaznaczam, że sumienie mam czyste - jeśli to w ogóle może być pocieszeniem, czego niestety nie doświadczam - rzeczywiście głosowałem wówczas przeciwko przystąpieniu do UE. Nie dlatego, że przewidziałem skoncentrowany brud, który chcą nam spuścić na szyję pod hasłem „wartości europejskie”. Daleko stąd. Już jednak można było zobaczyć – jak ktoś chciał, to mógł zobaczyć – co się stało z szybkością błyskawicy: silne i duże kolonialne „państwa rdzenia” będą eksploatować „Indian” ze Wschodu, słabe zostaną zepchnięte do Ziemia. Dlatego oczekiwali nawet, że będziemy całować nasze ręce w podzięce za nasz łup.
Cóż, już słyszę liberalną bolszewicką mantrę, że zagubieni w dziczy Węgrzy kazali swoim zachodnim sympatykom spuścić mannę z nieba, bo bez środków unijnych jesteśmy niczym. Ale będziemy wszystkim, jeśli posłusznie się pokłonimy i bez sprzeciwu zrobimy to, czego chcą „ziarna”. W końcu nie pozwól pchle kaszleć, odważ się być małym, tylko wtedy możemy być szczęśliwi. To, czego żąda Święta Unia, może być tylko dobre. Przynajmniej dla tych lewicowych polityków, którzy są gotowi wykonywać rozkazy lewicowej Unii bez zastanowienia, w zamian za trochę pieniędzy Judasza.
Kogo obchodzi reszta? Niech cieszą się z nielegalnych migrantów, zbrodni, która się po ich pojawieniu mnożyła, działaczy LGBTQ, niech się cieszą, jeśli brodata ciocia powoduje, że ich dzieci i wnuki stają się dewiantami. Niech omdlewają z przyjemności, że mężczyznom pozwolono rodzić, że oni też mogą miesiączkować z radości (legalnie!), że chcą obalić demokrację w bardzo demokratyczny sposób, że w imię wolności prasy chcą wyeliminować niepokojące i niepokojące opinie zwykłych obywateli, uwolnić ludzi od „puchu” religii, ale jeśli to nie zadziała, to przynajmniej zastąpcie złe chrześcijaństwo, które głosi miłość, „prawdziwą wiarą”, której ekstremistyczne grupy daj nam wielki dżihad.
Czy mam kontynuować? Po co? Nasza ukochana Europa przekształciła się na naszych oczach w prawdziwe lewicowo-liberalne wysypisko śmieci. Gdzie rozpętało się całe piekło.
Kompletnym szaleństwem jest np. to, że mogą kogoś prześladować za to, że mówi coś, czego nie trzeba mówić, bo to jest oczywiste. Zwalniają ludzi z pracy, bo reklamują prywatny fakt, że małżeństwo między mężczyzną a kobietą jest naturalne, zamykają ludzi, którzy z sumienia odmawiają nazywania chłopca dziewczyną, grożą śmiercią (ale nie policyjną ochroną ) trafiają do blogerów, którzy ośmielają się twierdzić, że Szwecja chyli się ku upadkowi przez nielegalnych imigrantów.
Tymczasem mózgi przywódców Unii Europejskiej i Parlamentu Europejskiego przeniosły się do odległej galaktyki, bo inaczej nie mogłyby być tak idiotyczne. Nasz premier ma rację, to (czyli Rezolucja 1254 potępiająca nasz kraj) jest równoznaczne z kiepską broszurą. Oczywiście czego się spodziewać po takich pralkach jak Frans Timmermans, który nic nie wie o wszystkim i zaleca wietrzenie zamiast prania, Ursula von der Leyen, która uważa sankcje wobec Rosjan za skuteczne (albo bardzo głupie, albo bardzo złe), czy wróżka zębuszka, która umie tylko krzyczeć, Guy Verhofstadt? Nie wspominając o węgierskich związkach opozycyjnych, które są zgniłe do szpiku kości, Katalin Cseh, która miesza kije i nadużywa funduszy unijnych, Annie Donáth, która nie jest szczególnie znana ze swojego sprytu, Ujhelyi, głęboko zakorzenionej bolszewiczce, czy Dobrev, żona rzucającego się w oczy komunisty Gyurcsány, który z dumą sprzedaje kraj w Brukseli (również). To oni (i ich towarzysze) są takimi idiotami, że głosowali: mężczyźni też mogą rodzić. Powinni po prostu wprowadzić prawo, że wiewiórki w UE są skrzydlatymi zwierzętami, a świnie najlepiej nadają się na tancerzy baletowych. Tych dwóch zwierząt wciąż brakuje na liście, a wtedy wszystko będzie dobrze.
Intencje wyżej wymienionych...jak je nazwać...stworów są jasne, nie ukrywają ich. Głodzić, łamać i niszczyć Węgry (a jeśli tak się nie mówi, to i Polskę), aby pomóc tym, których wyborcy wysłali do swojej kochanej ciotki z głosowaniem na władzę. Klub Liberalno-Nazistowski w Brukseli pracuje nad tym od lat, ramię w ramię z podobnie myślącymi przedstawicielami Węgier. Kłamią na nasz temat w kółko, nie dbają nawet o to, by w swoich oskarżeniach znaleźć przynajmniej strzęp prawdy.
Oczywiście nie trzeba być przedstawicielem UE, żeby kłamać na temat chrześcijańsko-konserwatywnego rządu bez mrugnięcia okiem. Krajowa opozycja uprawia to szlachetne rzemiosło na co dzień. I oczywiście żąda wielu kroków, których, kiedy byli u władzy, nie tylko nie wykonali, ale wręcz przeciwnie.
Tylko jeden przykład: czego domaga się MSZP, któremu grozi wypowiedzenie? „Oczywiście” „ratunek” służby zdrowia, na który patrzą przez pryzmat, który im spadł przed oczami, jest bliski załamania. Oni natomiast dokładnie wiedzą, co robić (wolni po Leninie). W końcu zademonstrowali, kiedy gang z Gyurcsány wpadł w szał za kierownicą. Zmniejszenie liczby łóżek, zamknięcie szpitali, wprowadzenie opłat za odwiedziny i dzienne opłaty szpitalne, prywatyzacja publicznej służby zdrowia (w imię niezwykle kosztownego leczenia, z którego trędowaci chętnie skorzystają, jeśli będzie to tego warte, o ile zaoszczędzą na koszmarne koszty), a przy łóżkach pacjentów bardzo potrzebne, wręcz ratujące życie, powinny być sejfy.
W dyktaturze Ocsmány'ego Orbána koalicja Fidesz-KDNP tego wszystkiego nie zapewnia, zamiast tego podnosi pensje lekarzy (w miarę możliwości), remontuje szpitale i przychodnie, chce budować nowe (np. planowany Centralny Szpital w Budzie , które Ballibowie, którzy tak troszczą się o opiekę zdrowotną, blokują tam, gdzie to możliwe). Co za podłość! Jeśli wszystko jest na dobrej drodze, nie możesz potrząsać pięściami i przeklinać. Nie mogą na to pozwolić, rząd Orbána w końcu odniósłby sukces!
Nie stronią od żadnej podłości, tak jak ich związkowi bracia. Walczą tysiącami o to, aby nasz kraj nie dostał należnych (a nie tylko danych!!!) środków finansowych zgodnie z prawem, a jeśli im się to uda, to chcą wyjść na ulice nauczycieli (a nie pedagogów) , bo dla nich zawód i powierzone im dzieci są na pierwszym miejscu), a nie oszczerstwa), krzycząc, że władza ich nie docenia. W najmniejszym stopniu nie przeszkadza tej bandzie, że za te same pieniądze, które Unia kradnie nam za ich pomocą, można by zastosować sprawiedliwą podwyżkę płac.
Mamo, nie chciałam takiego konia! Jednak nadal nie bardzo rozumiem, jakie zwierzę dostaliśmy zamiast konia. Ale tak, to taki, który lubi zjadać własne młode – to znaczy taki, który czerpie przyjemność z krzywdzenia własnego narodu.
Autor: mł. György Tóth
(Na okładce: Timmermans i Verhofstadt. Źródło : AFP/Origo )