Nowy Rózsadomb ocieka. Dawni „proli” coraz częściej głosują na Fidesz. Wyniki wyborów samorządowych w Budapeszcie, które odbyły się w ubiegły weekend, po raz kolejny to wszystko potwierdzają.

Ale co się stało? Kontynuując dobrą passę trwającą od tygodni i miesięcy, partie rządzące wygrały dwa z trzech. A wszystko to w Budapeszcie, który oczywiście uchodzi za bastion opozycji. Jeden w Újbuda, jeden w Zugló. Do tej pory każdy okręg był reprezentowany przez polityka opozycji w zarządach okręgów.

W jedynym okręgu, który lewica zdołała jeszcze utrzymać, w 2019 roku wciąż wygrywała 55,85:40,52; teraz różnica zmniejsza się do 52:48. Nożyczki zwęziły się o 11 punktów procentowych. Druga XI. W okręgu Fidesz-KDNP obrócił się z 36,67-54:05 do 51,67:41,34. Jest to dość masowe: zmiana o ponad 27 punktów procentowych. Podobnie sytuacja wygląda w Zugló: po zwycięstwie opozycji 48,11:33,15 partie rządzące wygrały teraz 40,16:36,6. Poprawa o ponad 18 punktów procentowych.

Jednak wyniki są jeszcze ciekawsze, jeśli przyjrzymy się dzielnicom, w których tak się stało. Jedyne zwycięstwo opozycji miało miejsce w regionie Sasad-Gazdagrét, ale dystrykt obejmuje również niewielką część Sas-hegy, czyli właściwie tzw. Krawędź „górska”. Sasad jest tradycyjnie lewicowy i był również nazywany „komunistycznym Wzgórzem Róż”. Większość rodzin mieszczańskich mieszkała na prawdziwym Rózsadomb (a obok niego w Pasarét, Hűvösvölgy itp.). Ci, którzy mieli więcej szczęścia i nie zostali wywiezieni do Recska lub Gułagu, mogli zamieszkać w swoich dawnych rodzinnych willach. Oczywiście nie w całości, ale przynajmniej w części, a przynajmniej w pokoju dla służby, po upaństwowieniu całego domu przez komunistów. Czynsz trzeba było płacić IKV (spółce zarządzającej nieruchomościami), ale przynajmniej nie zostali eksmitowani. A ponieważ ci burżuazyjni, konserwatywni, dżentelmeńscy ludzie i ich potomkowie studiowali, pracowali i byli pracowici, żyli i prosperowali skromnie również w komunizmie. A kiedy w latach 80. skończyły się kasy i państwo zaczęło prywatyzować mieszkania na wynajem po niskich cenach, mieli dość pieniędzy, żeby jakoś je kupić. Odkupili mieszkanie, które kilkadziesiąt lat wcześniej odebrali ich rodzinie. Dobrze, prawda?

Ale chodzi o to, że pozostali głęboko zakorzenionymi prawicowcami i gdy tylko otrzymali wolność wyboru, zrobili to. I tak w 1994 roku prawica zdobyła dwa mandaty w okręgu Hegyvidék-Hűvösvölgy-Pasarét-Rózsadomb, podczas gdy cały kraj był pokryty czerwienią. Te okręgi wyborcze mają teraz przedstawicieli lewicy. Ponieważ od tego czasu na tych terenach powstały nowe wille i parki mieszkalne, do których wprowadzili się głównie nowobogaccy postkomunistyczni, prywatyzujący przedsiębiorcy i ich dzieci. (Oczywiście nie wyłącznie, ale głównie.) II. W zewnętrznej części dzielnicy tzw w II/A, Pesthidegkút, Adyliget itp. to jest zdecydowanie ta funkcja. (Na przykład znajduje się tu również niesławna willa Bence Tordai.) Z drugiej strony Sasad, w przeciwieństwie do Rózsadomb czy Pasarét, był kiedyś terenem niezamieszkałym, albo były tam winnice i sady, a podczas urbanizacji, od pierwszej minuty , kadry kupowały działki i tu budowały.  Gazdagrét, jako osiedle mieszkaniowe, jest wyraźnie ostatnią wielką pamiątką po Węgrzech w Kádár. Chociaż chciałbym zauważyć, że partie rządzące osiągnęły znacznie lepszy wynik w Gazdasgrét niż w Sasie. Tak bardzo, że wygrali w dwóch okręgach wyborczych w Hoságrét, choćby kilkoma głosami! („Nadchodzi nowy Rózsadomb”) Część domu rodzinnego Sasada została przeniesiona przez lewicę, jak można było się spodziewać w świetle powyższego.

Prawdziwym minusem dla partii rządzących było jednak osiedle mieszkaniowe Sasad-liget i jego okolice: lewica wygrała tu prawie 2/3. Mówimy o nowo wybudowanym osiedlu, w większości młodych rodzin o korzeniach postkomunistyczno-liberalnych, które właśnie się wprowadziły, które oczywiście wszystkie zajęły CSOK, w garażu jest dotowany przez państwo samochód, są ciesząc się ulgą podatkową… ale „brudny Fidesz”, „zabić Orbána”, O1G itp.… i odrzucili kandydata chwili. Więc pranie mózgu jest całkowicie skuteczne. W czasie kampanii trzasnęli drzwiami działaczy partii rządzącej i posłali ich pokornie do piekła. W części należącej do regionu górskiego zwyciężyły partie rządzące - więc ta część nie została jeszcze tak utowarowiona, w rzeczywistości XII. W okręgu, w obecnym Hegyvidéku, nawet burmistrz jest z Fideszu (Zoltán Pokorni), ale wybory parlamentarne wygrał Miklós Hajnal, „brudne Fideszézó”. I w takim tempie, w jakim Pokorni pozwalają na budowę osiedli mieszkaniowych w dzielnicy, mogą one w krótkim okresie przynieść gminie pieniądze, ale w średnim okresie przyniosą także „intelektualną prolikę” (definicję sformułowania można znaleźć w mój post na Facebooku, do którego link znajduje się we wstępie) i w następnych wyborach samorządowych możesz je nawet przegrać.

Pełny artykuł Pesti Srácoka można przeczytać tutaj.

Autor: Zsolt Jeszenszky

Zdjęcie: Csaba Jászai