Ze względu na stale narastające trudności w całej Europie będą narastać głosy antywojenne – powiedział premier Węgier w piątkowej porannej audycji radiowej. Oczywiście nie ma znaczenia, do kogo skierowane są te demonstracje.
We Francji, Niemczech, Czechach, Rumunii – by wymienić tylko kilka – masy protestowały przeciwko gwałtownie rosnącym cenom energii i galopującej inflacji. W każdym razie oczekują cudu ze strony własnych rządów, co jest oczywiście próżnym marzeniem. Na krótką metę na pewno tak. Jest to więc chybiony cel.
Ci, którzy podnieśli słowa przeciwko NATO, a dokładniej pod szyldy z napisami, są nieco bliżsi właściwego celu. Musieli już czytać oświadczenie sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, zgodnie z którym „nie możemy pozwolić, aby Rosja wygrała wojnę”.
Cóż, kim jesteśmy „my”, którzy nie możemy na to pozwolić? Chociaż NATO jest „obronną” organizacją wojskową składającą się z trzydziestu państw członkowskich, jeśli spojrzymy na tę tabelę,
jasne jest, że jest prawie identyczny ze Stanami Zjednoczonymi.
USA są częścią organizacji z budżetem 801 miliardów dolarów i 1,4 miliona żołnierzy. Drugim co do wielkości członkiem NATO jest Turcja z budżetem wynoszącym zaledwie 19 miliardów i siłą roboczą liczącą 355 000 osób.
Więc kiedy NATO coś robi, jest to dyktowane przez Stany Zjednoczone i służy amerykańskim interesom.
Ale jakie amerykańskie interesy? Może jego populacja? Może o czym myśli ich obecny prezydent i przywódcy polityczni? Nie ma mowy! Tych, którzy mają realną władzę i których zwykle nazywamy „finansową potęgą tła” i „głębokim państwem”. (Według Jánosa Drábika do tej najwyższej kasty należy około 300 rodzin i ich 7000 potomków).
Kiedy więc czytamy, że Amerykanie są już na granicy ukraińskiej, mogą przystąpić do wojny, a według dyrektora CIA Davida Petraeusa wojsko amerykańskie może w każdej chwili wejść na terytorium Ukrainy, jeśli rosyjscy najeźdźcy przygotowują się do „szokującej i straszne” czyny, albo przeczytajmy to
Waszyngton wysyła broń nuklearną do Europy
co oznacza dziesiątki zaawansowanej technologicznie, precyzyjnej, sterowalnej taktycznej broni jądrowej, musimy wiedzieć, że te kroki nigdy nie miałyby miejsca, gdyby rzeczywiste mocarstwa (a nie ich nieszczęsny, chory prezydent) nie czuły się zagrożone przez Ukrainę za wszelką cenę - tak, nawet za cenę masowych grobów - dobra materialne, które można uzyskać; poza jedną trzecią już nabytych ukraińskich gruntów rolnych, oczywiście.
Ale co można było zrobić natychmiast?
Wystarczyłoby, gdyby rozsądni obywatele Europy domagali się w masowych demonstracjach tego, co kilka lat temu umieściła na swoim sztandarze niemiecka Pegida, a potem AfD:
Ami go home – czyli amerykańscy żołnierze, wracajcie z Europy do domu!
Takie głosy już się budzą, ale jeśli konflikt wojenny będzie eskalował w takim tempie, to obawia się, że wkrótce nie będzie nikogo i po co protestować. Oczywiście można słusznie powiedzieć: antyamerykańskie protesty kilkudziesięciu czy setek tysięcy Europejczyków (których jeszcze nawet nie ma) nie będą miały żadnego wpływu na panów deep state.
To może być. Ale w tej chwili to wszystko, co mogliśmy zrobić. Na wszystko inne – zmianę rządów, demontaż baz NATO w Europie Wschodniej – potrzeba byłoby znacznie więcej czasu.
I na pewno nie mamy już tyle czasu.
Polecane źródło obrazu: Dzikie dyski