W dzisiejszych czasach, aby ktoś zyskał przychylność globalistów, nie wystarczy być ich rzecznikiem, wygłosić serię wykładów i wywiadów na całym świecie, potrzeba czegoś jeszcze. Ostra krytyka Viktora Orbána stała się jednym z warunków wejścia do elitarnego klubu. Bez tego nie zadziała. Ale łatwo tu wpaść w dziury... Artykuł Tamása Fricza ukazał się w Magyar Nemzet
Ostatnio w artykule na łamach naszej gazety zajmowałem się jednym z najpopularniejszych historyków naszych czasów, Yuvalem Noah Hararim (Transhumanizm i Homo sapiens, Magyar Nemzet, 8 października), a dokładniej przedstawieniem jego główne pomysły. 46-letni Harari występuje w niesamowitej roli, dając serię wykładów i wywiadów na całym świecie. Coraz więcej ludzi nazywa się prorokami.
Ale nic nie jest przypadkowe. Ani sława i popularność Harariego. Harari jest nikim więcej niż filozofem globalistycznej elity lub, jak kto woli, kasjerem. Jednak w dzisiejszych czasach, aby ktoś zaskarbił sobie przychylność globalistów, którzy następnie robią z niego prawdziwą gwiazdę i dają mu pieniądze, pieniądze i broń, potrzebne jest coś jeszcze, co jest również konieczne, aby wejść w królestwo dużych chłopców.
A to nic innego jak wzięcie do ust Viktora Orbána i ostra krytyka jednej z wybitnych osobistości i mężów stanu obozu suwerenistów i narodowych, ostro przeciwstawiającego się globalizmowi (którego już prawie nie ma). Staje się to powoli częścią planu gry globalistów i „liberałów” (co to słowo teraz oznacza?), stało się jednym z warunków wejścia do elitarnego klubu. I wszyscy, którzy podporządkowali się elicie Davos, tak robią: na przykład „prorok” pełniący służbę trzydzieści lat temu, politolog i filozof Francis Fukuyama, który zasłynął z propozycji „końca historii”, Fareed Zakaria, politolog CNN, czy na przykład światowej sławy aktor George Clooney, który wie wszystko – żeby wybrać tylko kilka przykładów z tłumu, nie wspominając bezpośrednio o politykach, bo wtedy mógłbym pisać swój artykuł całymi dniami.
Cóż, Harari zdał sobie również sprawę, że jeśli chce jeszcze większych sukcesów, to nadszedł czas, aby powiedzieć kilka złych słów o Viktorze Orbánie – licząc na dalszy pewny wzrost w karierze, a także pochwały i poklepywanie po plecach od szefów - zwłaszcza Klausa Schwaba. Więc Harari wziął głęboki oddech i porozmawiał z Viktorem Orbánem.
Szkoda, że nie. Po jego słowach przychodzi na myśl tylko stare powiedzenie: gdybyś słuchał, pozostałbyś mądry. Tak się złożyło, że nasz bohater udzielił wywiadu - właśnie teraz - hiszpańskiemu Infobae. Reporterka zapytała Harariego o apel Orbána o wykorzenienie globalnej ideologii i zamknięcie granic dla „imigrantów”.
Harari odpowiedział w następujący sposób, cytuję w całości:
"To jest nonsens! Jeśli sprzeciwiasz się rzeczom z zewnątrz, czy jesteś przeciwny chrześcijaństwu? Chrześcijaństwo nie powstało na Węgrzech, ale na Bliskim Wschodzie! Biblia, którą tak bardzo kocha Orbán, nie została napisana na Węgrzech, nie została napisana w Budapeszcie, nie została napisana po węgiersku. Został napisany w języku hebrajskim i greckim, głównie przez Żydów mieszkających na Bliskim Wschodzie. Czy Viktor Orbán chce się pozbyć Biblii?”
„Podobnie też mieliśmy pandemię, ludzie używali szczepionek. Według Viktora Orbána Węgrzy powinni używać tylko szczepionek wymyślonych przez węgierskich naukowców i wyprodukowanych na Węgrzech? To jest niedorzeczne. Pomysł, że kraj może odciąć się od reszty ludzkości. Gdybyśmy musieli żyć tylko z tego, co zostało wynalezione w naszym własnym kraju, to nasze życie byłoby bardzo, bardzo biedne i prawie niemożliwe. Oczywiście dzieje się tak nie tylko na Węgrzech. Pomyśl, jak wyglądałoby życie, gdybyśmy musieli jeść tylko żywność odkrytą w naszym kraju, czytać tylko książki, które zostały napisane w naszym kraju. To byłoby okropne.
Argument ten jest tak niespodziewany, przejrzysty i powierzchowny, że widać go już po tym fakcie: to nic innego jak wyjątkowo marudna próba wypełnienia penzum: ostrej krytyki Orbána. Ale „Prorok” poniósł porażkę. W rzeczywistości wystawił o sobie zaświadczenie, ale nie jasne, ale niewystarczające.
Po pierwsze, fałszywość tego argumentu jest od razu oczywista: Orbán nigdy nie twierdził ani nie powiedział rzeczy, o które oskarża go Harari. Orbán mówił i zawsze mówi o Europie i Zachodzie w oparciu o tradycje żydowsko-chrześcijańskie, w których Biblia odgrywa wybitną rolę, chrześcijaństwo Orbána jest niekwestionowane.
Skąd Harari bierze te budowlane bzdury, skoro rozumie choćby symbolicznie, że Orbán chce się pozbyć Biblii? Tym stwierdzeniem po prostu i wyłącznie się dyskredytujesz.
Po drugie, Harari ewidentnie kłamie, gdy podaje przykład, że Orbán, który rzekomo trzyma się z daleka od wszystkiego, co obce, chciałby jedynie stosować przeciwko pandemii szczepionki wyprodukowane przez węgierskich naukowców. Przecież wszyscy wiedzą – oprócz niego – że węgierski rząd zrobił wszystko, aby jak najszybciej uzyskać szczepionki rosyjskie i chińskie, a szanowany związek zawodowy na czele z nieskazitelnie uczciwą Ursulą von der Leyen przez cały czas działał na rzecz UE obywatele mogą otrzymywać szczepionki mRNA tylko z krajów zachodnich. (Nie wchodźmy teraz w szerzące się podejrzenia o korupcję, które cuchną wokół SMS-owych negocjacji między naszą Ursulą a liderem Pfizera, Albertem Bourlą, w związku z którymi Prokuratura Europejska wreszcie wszczęła śledztwo.)
Kto więc unikał produktów innych krajów? Viktor Orbán, który setki razy powtarzał, że nieważne skąd szczepionka pochodzi, ale żeby przyszła i to jak najszybciej, czy brukselska elita, która unikała chińskich i rosyjskich szczepionek, konkretnie z powodów ideologicznych? Panie Harari, ma pan rację, ale nie przeciwko Viktorowi Orbánowi, ale przeciwko Komisji Europejskiej kierowanej przez Ursulę von der Leyen!
A czy zjadliwy Prorok wie, że Viktor Orbán znany jest z tego, że dużo czyta zagranicznych autorów, do tego stopnia, że zaprasza nawet do rozmów ważnych naukowców, na przykład rodaka Harariego, Yorama Hazony'ego, który także przetłumaczył na węgierski Cnotę nacjonalizmu w swojej pracy, czy staje w obronie konserwatywnego i suwerennego systemu wartości przeciwko niesamowitym globalistycznym poglądom reprezentowanym przez Harariego? Poza tym moglibyśmy wymienić wielu konserwatywnych autorów amerykańskich czy zachodnich, z którymi Orbán pił już kawę i rozmawiał w klasztorze karmelitów.
Ale fakty nie mają znaczenia dla Harariego. Posługuje się sprawdzoną metodą lewicowo-liberalną, nawet teraz globalistyczną: wymyśla coś o swoim przeciwniku, a potem ostro go krytykuje.
Ale ta metoda – powiedzmy to odważnie – jest poza charakterem. I ogólnie argument Harariego za tym, żeby nie trzymać się z daleka od rzeczy wymyślonych, wyprodukowanych, stworzonych itp. w innych krajach. od wartości, przedmiotów i tradycji, graniczy to niemal ze śmiesznością.
Twierdzi, że jeśli jakiś kraj nie otwiera swoich granic dla „imigrantów”, to jest to równoznaczne z zamknięciem się na wszystko, co przychodzi z zewnątrz. Twierdzi, że pomysł, że kraj może odciąć się od reszty ludzkości, jest absurdalny, ponieważ jest to bardzo, bardzo biedna i niemożliwa rzecz do zrobienia. Tak, ale jest to skok logiczny, na który historyk i naukowiec nie może sobie pozwolić. Co to ma wspólnego z tym, że kraj zamyka swoje granice nie dla prawdziwych uchodźców, ale dla nielegalnych migrantów, więc działa legalnie i chroni swój kraj (w oparciu o międzynarodowe konwencje!), z tym, że kraj zamyka swoje drzwi do wszystkiego, co pochodzi z zagranicy?
Co ma wspólnego fakt, że rząd nie chce, aby jego kraj był masowo najeżdżany przez ludy innych kultur, religii i obyczajów, wśród których mogą się ukrywać nawet ludzie o złych intencjach, z tym, że szanujemy, doceniamy i akceptujemy inne kultury i religie, a czasem bierzemy od nich dobre wzorce, a nawet przyzwyczajenia?
Albo mogę to odwrócić, żeby było jeszcze wyraźniejsze. Ponieważ wielu z nas, Węgrów, uwielbia pizzę i spaghetti, czy każda osoba powinna gościć dziesięciu Włochów w swoim domu lub mieszkaniu? Tylko dlatego, że lubimy kebaby, nie musimy chcieć, aby setki tysięcy czy miliony Turków przyjeżdżały do nas i osiedlały się tutaj – zresztą z tymi ostatnimi mieliśmy już „gorzkie” doświadczenia. I nawet jeśli naprawdę lubimy rosyjską wódkę, i tak nie bylibyśmy szczęśliwi, gdyby Rosjanie „tymczasowo” najechali kraj z bronią na ramieniu.
Jeśli pan Harari nie potrafi odróżnić Gizike od jego oparów, jest to duży problem i mogą być dwa powody. Albo po prostu gada bzdury, albo, co gorsza, mówi celowo wymuszone i nielogiczne rzeczy, aby wykonać zadanie, które zadowoli dużych chłopców.
Podejrzewam to drugie. Dlatego dla mnie jest to niewiarygodne - i niebezpieczne! – figurka Harariego. Ale ludzie, dla których pracuje, są również bardzo, bardzo niebezpiecznymi postaciami.
Autor jest politologiem i konsultantem badawczym w Centrum Praw Podstawowych
Zdjęcie na okładce: Yuval Noah Harari (zdjęcie: strona Yuval Noah Harari na Facebooku)