Policja podejrzewa też trzy osoby w sprawie korupcyjnej zwanej Bramą Ratuszową, powiązanej ze stołeczną lewicą - dowiedział się Magyar Nemzet z odpowiedzi władz na pytania gazety. Skandal wybuchł jesienią ubiegłego roku, kiedy wyszło na jaw, że władze Budapesztu chciały potajemnie sprzedać ratusz. Z nagrań, które wyciekły przez Anonymusa, stało się jasne, że sprzedażą nieruchomości w stolicy zajmowało się ściśle określone koło w systemie „prowizyjnym”. Uważa się, że fakt, że policja ma dziesięć godzin nieoszlifowanego materiału filmowego, pomoże śledztwu.

Kilku podejrzanych w sprawie City Hall Gate zostało w ostatnich dniach przesłuchanych przez Narodową Agencję Śledczą (NNI), jak ujawniła policja w odpowiedzi udzielonej Magyar Nemzet. Gazeta skontaktowała się z władzami po tym, jak Gordon Bajnai napisał w poście na Facebooku w niedzielę, że w sprawie ratusza przeciwko niemu toczyła się kampania oszczerstw, a następnie wspomniał o manipulacji i uciętym nagraniu audio. Jednak według wydziału komunikacji ORFK trzy osoby podejrzane o handel wpływami w sprawie, które bronią się na wolności, są podejrzane. W gazecie nie ma informacji o tożsamości podejrzanych.

Preludium do tego, co się stało, jest udostępnienie przez firmę Anonymus jesienią ubiegłego roku kilku materiałów dźwiękowych, z których wynika, że ​​chcieli potajemnie sprzedać niezwykle cenny kompleks budynków Urzędu Miasta i należący do niego grunt. W sprawie nieruchomości zwrócono się nie tylko do inwestorów rosyjskich, ale także włoskich, amerykańskich i izraelskich. Z nagranych rozmów wyłaniał się obraz, że ściśle określone środowisko specjalizujące się w sprzedaży nieruchomości funkcjonowało w stolicy systemem „prowizyjnym”, a niektórym osobom wręczano łapówki.

Skandal, znany jako City Hall-gate, wywołał Index: w listopadzie zeszłego roku gazeta napisała, że ​​stolica chce sprzedać ratusz, który jest uważany za jeden z symboli Budapesztu. Odpowiadając na pismo burmistrz Gergely Karácsony zaprzeczył, jakoby gmina szukała kupca na łączną powierzchnię prawie pięciu hektarów lub większą jej część. Nie trzeba było długo czekać na odkrywcze artykuły i nagrania. Z materiałów audio opublikowanych przez zamaskowaną postać i innych upublicznionych informacji stało się jasne, że naprawdę chcieli sprzedać Ratusz za „prowizję” w wysokości kilku miliardów.

Jednym z bohaterów sprawy jest Zsolt Berki, który w zasadzie działa bez oficjalnego stanowiska, który według dotychczasowych danych podjął kroki wobec kilku znanych środowisk biznesowych na Węgrzech w związku z Urzędem Miasta projekt i kilka innych transakcji na rynku nieruchomości w Budapeszcie. Na podstawie zeznań korespondencji wchodzącej w skład akt śledztwa Berki nie przywiązywał wagi do pozorów, często w depeszach umieszczano poprzedniczki, więc w zasadzie cały łańcuch można jednoznacznie zidentyfikować.

Był nawet przykład, w którym list był przekazaniem wiadomości e-mail wysłanej wcześniej do innego kręgu biznesowego. Powodem, dla którego Zsolt Berki tak swobodnie porusza się w kręgach lewicowych, można tłumaczyć faktem, że jego brat József Berki, również wspomniany w zeznaniach, pracował u boku nieżyjącego już ministra MSZP Pétera Kissa. Można to datować na okres, kiedy obecny zastępca burmistrza był szefem sekretariatu Pétera Kissa, Ambrusem Kissem. Innymi słowy, nie można kwestionować lewicowego zakorzenienia rodziny Berki. Bracia Berki ściśle koordynowali swoje zadania, a kilka e-maili świadczy również o tym, że otrzymali informacje poufne bezpośrednio od pracownika zarządzającego aktywami kapitałowymi, kierowanego przez Balázsa Bartsa.

Nawiasem mówiąc, Zsolt Berki pojawia się również na nagraniach audio Anonymus, na których można również zidentyfikować głosy głównego zarządzającego aktywami Balázsa Bartsa i Gordona Bajnai oraz jego dawnego „towarzysza” z Wallis, lewicowego biznesmena Gyuli Ganspergera. Według jednego z nagrań Bajnai był zaangażowany w negocjacje, kiedy próbowali sprzedać ratusz rosyjskiej rodzinie miliarderów Rahimkulovów.

Na rozprawie Bajnai powiedział, że inwestorzy mogą się spodziewać, że kilka „rekinów” zaatakuje biznes i zażąda prowizji w zamian za pomoc. „Z punktu widzenia zarządzania istnieją co najmniej dwa problemy. Więc to koalicja sześciu partii, prawda? Tutaj ktoś wyczuwa możliwość zawarcia umowy, biznesu, po czym każdy od razu chce działać jako pośrednik. Żeby móc prosić o komisję” – powiedział Bajnai, wyjaśniając: „jak tylko wieść o czymś takim się rozejdzie, […] taka koalicja ma rekiny”. Według byłego premiera, w jeziorze pływa dużo tych rekinów, aw wielkiej koalicji każdy ma w tym cząstkę.

„Taka jest rzeczywistość, tak to działa” – powiedział były premier, odnosząc się do lewego skrzydła w stolicy, jak wynika z nagrania. Z nagrania widać również, że Barts Bajnai był przekonany przez Balázsa „na znacznie wyższym poziomie”, że istnieje zamiar sprzedaży ratusza, ale zasugerował, że projekt może zostać zaatakowany i nie uważał za szczęśliwe, jeśli szczegóły o tym ujawniono przed wyborami.

Później wyszło na jaw, że oprócz Rosjan ratusz za pośrednictwem Berki oferowany był izraelskim, amerykańskim, arabskim i włoskim biznesmenom. Przedstawicielem tych ostatnich inwestorów był Riccardo Salvatore, który według zeznań wspomniał o wielomiliardowej „prowizji” w związku ze sprzedażą ratusza. O włoskim biznesmenie warto wiedzieć, że wielu ludziom dał parametry, cechy i przyszłe możliwości użytkowe Ratusza. Ważną okolicznością jest to, że Salvatore nalegał, aby uczestnicy transakcji podpisali oświadczenie o zachowaniu poufności.

Po wybuchu afery przedsiębiorca poprosił osoby z nim związane o usunięcie wszystkich wiadomości i dokumentów związanych z Urzędem Miasta. Usunięcie śladów było prawdopodobnie konieczne, aby nie mogły zidentyfikować osób obsługujących machinę korupcyjną w stolicy, które oprócz Urzędu Miasta chciały sprzedać kilka nieruchomości w systemie „prowizyjnym”. Obejmowały one Tétényi út, Bécsi út i 2–4 Rimaszombati út. działka położona przy W tym drugim przypadku „prowizja”, czyli łapówka, wynosiłaby dwa miliardy forintów.

Po wybuchu afery ratuszowej poseł Fideszu Gyula Budai złożył kilka doniesień, ale znany z raportów interesu publicznego István Tényi również zwrócił się do organu śledczego na podstawie informacji opublikowanych w prasie.

Krajowe Biuro Śledcze wszczęło śledztwo w sprawie podejrzenia o handel wpływami, oszustwa, przekupstwo, przyjmowanie łapówek, nadużycie stanowiska i nieuczciwość. W ramach śledztwa policja przeprowadziła również przeszukania, między innymi śledczy pojawili się również w siedzibie Budapest City Capital Asset Management Zrt. na Attila út. Później okazało się, że w Urzędzie Miejskim przeprowadzono również rewizję z udziałem prokurenta i generalnego zastępcy burmistrza Kissa Ambrusa, aw toku śledztwa skontrolowano komputerowe nośniki danych.

Nie wiadomo, do kogo NNI „zaadresował się”, ale faktem jest, że Bajnai Gordon – w czasie bardzo zbliżonym do podejrzeń – opublikował na swoim profilu na Facebooku wspomniany wcześniej post, zgodnie z którym policja zawiesiła wszczęte śledztwo z powodu nielegalnego gromadzenia danych, w którym złożył skargę po tym, jak wyciekły jego nagrania audio. Bajnai zeznał, że policja w swojej decyzji napisała również, że opublikowane na jego temat nagrania zostały pomieszane. Później Gergely Karácsony również opublikował i nazwał sprawę ratusza mistyfikacją. Bajnai i burmistrz zapomnieli tylko dodać, że podejrzani nie zostali zatrzymani na podstawie materiałów audio opublikowanych w prasie, ale na podstawie kompletnych, nieoszlifowanych, dziesięciogodzinnych nagrań, które Anonymus dostarczył śledczym przed Bożym Narodzeniem zeszłego roku.

Policja przesłuchała także bardzo ważnego w sprawie świadka koronnego, za pośrednictwem którego Zsolt Berki oferował ratusz amerykańskim inwestorom.

Świadek nr 1 zeznał, że trzykrotnie rozmawiał o sprzedaży z Berki, którego znał od trzech lat i który regularnie wysyłał mu e-maile o nieruchomościach na sprzedaż w stolicy. W odpowiedzi na pytania śledczych świadek nr 1 powiedział: na jednym z osobistych spotkań dyskutowano, że cena ratusza wyniesie czterdzieści miliardów forintów, a „prowizja” wynosi dziesięć procent, czym świadek był zszokowany przez. Twierdził, że Zsolt Berki powiedział mu, że jeśli jest poważnie zainteresowany biznesem, będzie musiał negocjować z wiceburmistrzem Katą Tüttő. Później Berki przesłał świadkowi 1 projekt umowy, który zawierał cenę zakupu oraz „prowizję”. Pierwsza kwota zmieniła się na „trzydzieści”, natomiast druga, czyli „prowizja”, pozostała na poziomie dziesięciu procent.

Na naszym zdjęciu otwierającym: Anonimowi zamaskowani demonstranci protestowali przed ratuszem w związku ze skandalem Karácsony 15.12.2021 r. Zdjęcie: Tamás Purger / MH

Źródło: magyarnemzet.hu