Korzyści z wojny zastępczej nie trzeba demonstrować ówczesnemu rządowi USA. USA są mistrzami wojny, w której nie uczestniczą osobiście, nie przelewa się ani kropli amerykańskiej krwi, ale kontrolują i czerpią korzyści z cierpienia i śmierci innych.

Portal informacyjny CNN pisze teraz o tym, jak dobrze, że Stany Zjednoczone mogą testować swoją broń na żywo w miejscu, w którym nie-Amerykanie giną podczas „zbierania danych”.

Nawet jeśli krwawi, nie boli nas

Koszty dostaw coraz większej i coraz bardziej prymitywnej broni Joe Bidena powoli stają się nie do policzenia.

Jednak jasne jest, że po początkowej ostrożności Biały Dom zrobił krok w tył i zaopatruje Kijów w coraz więcej technologii, o których Putin wielokrotnie ostrzegał przed zwiększonym ryzykiem eskalacji – do czego Biden ciągle wzywa blef, aż raz na jakiś czas to się dzieje naprawdę.

Wojna na Ukrainie jest szczególnie dobrą okazją do wojny w garniturach, z której nie tylko amerykańscy producenci broni, ale i Pentagon radośnie sączą słodką pianę zysku. Ministerstwo Obrony USA nie może zbadać gwarancji i aktualnej przydatności zapasów, które do tej pory były składowane,

może przetestować nowo opracowany sprzęt wojskowy na żywo, nie brudząc sobie nawet na chwilę rąk.

Absurdalnym momentem na tle wydarzeń wojennych było to, że w kwietniu ubiegłego roku Agencja Logistyki Obronnej Pentagonu, DLA, opublikowała oświadczenie, w którym zaapelowała do producentów broni i partnerów handlowych, odnosząc się do służby wojennej na Ukrainie. W swoim apelu Pentagon zwrócił się o informacje do producentów i twórców wszelkiego rodzaju broni,

„które można szybko wyeksportować, wdrożyć przy minimalnym szkoleniu i udowodnić skuteczność na polu bitwy”.

Ciekawostka: firmy musiały opisać w stu słowach polecaną przez siebie broń, następnie w jakim obszarze może być używana, czy jest już w produkcji, a jeśli nie, to ile czasu zajmie jej uruchomienie. Na tej podstawie Pentagon decyduje z kim i w jaki sposób zawiera umowy.

Fakt, że rząd USA chce zawrzeć kontrakt na techniki, które nie zostały wysłane do produkcji i w większości przypadków bez testów, a następnie bezterminowo wysłać je na front ukraiński, oznacza, że ​​rząd Bidena postrzega Ukrainę jako poligon testowy i okazja, gdzie w rzeczywistości można zresztą wypróbować najnowsze lub tylko istniejące urządzenia bez narażania życia amerykańskich żołnierzy. Oczywiście pomysł nie jest nowy, ale otwartość w sposobie komunikowania jest dość niezwykła.

CNN kontynuuje teraz swoje exposé. W swoim piśmie z satysfakcją stwierdza, jak dobra jest wojna na Ukrainie do testowania amerykańskich systemów uzbrojenia i jak bardzo Pentagon i triumfująca ekipa amerykańskich producentów broni czerpią zyski z wojny toczącej się w bezpiecznej odległości od USA.

Przede wszystkim entuzjastyczny materiał schlebia Ukraińcom, że potrafią wyrzeźbić moździerz z ołówka. Domowe rozwiązania – jak piszą – zrobiły ogromne wrażenie na Pentagonie, gdzie menedżerowie i eksperci wojskowi z otwartymi ustami patrzyli na opracowaną przez Ukraińców aplikację systemu celowniczego, która zamieniała telefony w oprogramowanie zdolne do określania celów i wydawania ognia rozkazy – oczywiście na podstawie danych amerykańskiego wywiadu.

Kategoria DIY (zrób to sam) innowacji na polu bitwy nie jest ani dobra, ani liczna w technikach wojskowych tworzonych w duchu gotowania biedaka na wodzie. Z głębi amerykańskich foteli obserwują tanie, ale funkcjonalne rozwiązania Ukraińców, instalację wyrafinowanych amerykańskich pocisków rakietowych na MiG-29, drony do rzucania granatami, przerabianie zepsutych furgonetek na mobilne wyrzutnie rakiet, pomysłowe połączenie zdeprecjonowanej sowieckiej technologii wojskowej i własnych dostaw.

Naukowcy z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, jednego z najbardziej renomowanych amerykańskich instytutów badawczych, są zachwyceni, że mogą badać tak bezpieczne dla nich środowisko testowe. „Ich innowacyjność jest po prostu niesamowita” – zachwycał się Seth Jones, dyrektor programu bezpieczeństwa międzynarodowego centrum, podkreślając, że Ukraina stała się prawdziwym laboratorium bojowym w zakresie tanich, ale skutecznych rozwiązań.

Bezpieczeństwo przede wszystkim. I oczywiście zysk

Dla USA znacznie ważniejsza niż rozwiązania ukraińskie jest jednak możliwość przetestowania na żywo własnej broni wysłanej do Kijowa, zbadania jej zachowania w warunkach intensywnego użytkowania i obciążenia. Poza ich monitorowaniem oczywiście zbierają też ogromną ilość informacji o skuteczności broni używanej przez Rosjan – szczególne zainteresowanie wzbudziły tanie, proste irańskie drony kamikaze, głównie ze względu na ich zaskakująco skuteczne ataki na ukraińską infrastrukturę . Pojawiło się tu również słowo „laboratorium”, jak powiedział CNN informator z wewnątrz: „Ukraina jest idealnym laboratorium broni w każdym znaczeniu tego słowa, ostrym poligonem doświadczalnym, ponieważ znaczna część technik nigdy nie była używana w wojnie między dwoma krajami rozwiniętymi przemysłowo”. (Nawiasem mówiąc, zdanie to jest twierdzącą odpowiedzią na pytanie, czy rzeczywiście mówimy o wojnie amerykańsko-rosyjskiej.)

Amerykanie opracowują lub stosują nowe innowacyjne rozwiązania w oparciu o opinie i informacje o własnej broni. Ku ich zdziwieniu np. drony Switchblade nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań na polu bitwy, więc mogą też dalej zastanawiać się nad opracowanym na ich podstawie konceptem Duchów Feniksa.

Systemy HIMARS stanowią ogromną siłę w kawalkadzie sprzętowej armii ukraińskiej, celowe, udane uderzenia ograniczonej liczby pocisków potwierdzają konstruktorzy, ale jednocześnie - na podstawie opinii - nadmierne użytkowanie powoduje częste awarie, co oznacza że armia amerykańska potrzebuje znacznie większego nacisku na opcje konserwacji broni do położenia

Haubice M777 były dotychczas używane przez USA, ale problem pojawił się w tym samym miejscu, co w Afganistanie. Lufy broni po prostu nie wytrzymują intensywnego użytkowania, więc po określonej liczbie strzałów stają się bezużyteczne bez wymiany, a to negatywnie wpływa na całą strategię artyleryjską. Według jednego z oficerów operacyjnych armii USA, Stany Zjednoczone wyciągnęły największą lekcję w tej dziedzinie. Jak powiedział, trudna manewrowość i szybki czas amortyzacji podobnych systemów M777 stawiają pod znakiem zapytania efektywne wykorzystanie holowanych urządzeń artyleryjskich w przyszłej wojnie.

Bitwa dronów

Producenci broni i amerykańskie dowództwo wojskowe również byli zaskoczeni skutecznością i znaczącą rolą dronów w wojnie na Ukrainie. Zaskoczyły ich nie tylko ukraińskie rozwiązania sufnituningowe, ale także skuteczność niezwykle tanich, jednorazowych dronów kamikadze, używanych przez Rosjan.

W przypadku tych ostatnich należy z jednej strony dokonać ponownej oceny zdolności ochronnych bojowych wozów opancerzonych, z drugiej zaś – przeanalizować możliwości redukcji kosztów. Jeśli nawet drony za grosze (10 000 USD) mogą niszczyć z taką skutecznością, to z jednej strony wciąż rosnący system rozwoju o wielomilionowym budżecie, naszpikowanym technologią kosmiczną i kosztownymi urządzeniami, wymaga reinterpretacji. Kilku urzędników wywiadu i wojska stwierdziło już, że przemysł obronny powinien skupić się na tanich, wydajnych, jednorazowych dronach jako priorytet w przyszłości.

Wojna stała się największym placem zabaw w USA, gdzie mogą używać dowolnej sprawdzonej i jeszcze niesprawdzonej broni.

Każdy zniszczony lub nietrafiony cel, każdy zabity ukraiński lub rosyjski żołnierz zaspokaja głód informacji w Stanach Zjednoczonych i wyznacza kierunek przyszłego rozwoju broni.

Wszystko to bez jednego amerykańskiego żołnierza poświęcającego swoje życie z powodu eksperymentów Pentagonu. Trudno o bardziej owocny i odnoszący sukcesy biznes. Jak ujął to przedstawiciel Partii Demokratycznej Jim Himes, członek komisji wywiadowczej Izby Reprezentantów: na podstawie dotychczas zebranych doświadczeń można by napisać książkę. I gdzie jest koniec.

Przez Mandinera

Wyróżniony obraz: magyartudat.com