Nawet słynna brytyjska gazeta handlowa jest zmuszona zająć się oczekiwanym zmęczeniem wojennym europejskich państw członkowskich.

Autor zauważa, że ​​pierwsza rocznica rosyjskiego ataku na Ukrainę spotkała się z wzmożoną retoryką. Na samym początku artykułu autor przywołuje wypowiedź prezydenta USA Joe Bidena w Warszawie: „Nasze poparcie dla Ukrainy nie osłabnie, NATO nie będzie podzielone, a my się nie zmęczymy. Żądza prezydenta Putina do ziemi i władzy zawiedzie. I zwycięży patriotyzm narodu ukraińskiego”.

W związku z tym Martin Wolf zadaje również pytanie:

czy zachodnie zaangażowanie jest naprawdę realne? Czy naprawdę zrobią wszystko, aby zapewnić Ukrainie przetrwanie jako niezależnej demokracji?

Potem oczywiście pojawia się zwykła narracja, że ​​nawet ci, którzy domagają się wynegocjowanego porozumienia, powinni już zdawać sobie sprawę, że jest to niezbędny warunek, aby Władimir Putin zdał sobie sprawę, że Zachód nie pozwoli na wchłonięcie Ukrainy przez jego imperium. Następnie zastanawia się – opierając się chyba na raportach brytyjskiego wywiadu – o niepowodzeniach armii rosyjskiej w ciągu ostatniego roku, które mogły wzbudzić u Putina wątpliwości, czy jego ogromny kraj jest w ogóle w stanie zrealizować choć część swoich celów na Ukrainie.

Autor artykułu przyznaje, że rosyjski prezydent nadal wierzy w zwycięstwo Rosji. Co nie jest nierozsądne, biorąc pod uwagę względną wielkość głównych przeciwników i ścisłą kontrolę Putina nad jego zasobami ludzkimi i innymi. Nie dziwimy się już, że widzi on jedyną opcję, która może obrócić sprawy we właściwym kierunku, to połączenie ukraińskiej determinacji z kombinacją zachodnich zasobów – wojskowych i finansowych.

Wolf powołuje się więc na Bidena, który mówi, że istnieją ważne powody, by udzielać wsparcia, i dotyczy to zwłaszcza Europy. Oparty na atlantyckiej narracji atak Putina zagraża podstawowym wartościom i interesom, na których zbudowana jest powojenna Europa: nienaruszalności granic, pokojowej współpracy między państwami i demokracji.

Poza tym szczególnie zagraża bezpieczeństwu krajów najbliższych Rosji, które jeszcze nie tak dawno były częścią imperium sowieckiego. Jeśli Putin wygra, kto będzie następny? – zadaje pytanie (Jakby ta rosyjska armia miała siłę/zrobić cokolwiek po Ukrainie…) Nie ma linii demarkacyjnej między naszymi wartościami i interesami, bez względu na to, co sugerują „realiści”. Nasze wartości to nasze interesy, pisze. (Cóż, nasze doświadczenia są inne...)

Ta wojna dotyczy stylu życia zbudowanego na ideale wolności od destrukcyjnego przymusu bandytów takich jak Putin. Dlatego to jest nasza wojna, stwierdza. (Bardzo miła myśl ze świata, który obecnie burzy ideały wolności...)

Cały artykuł z Mandiner.hu można przeczytać tutaj

Autor: Tibor Matus

Obraz: Mandiner