„Wyobraźmy sobie, że dwie partie opozycyjne na Węgrzech lub w Polsce zostałyby po prostu zlikwidowane w ten sposób. Od razu zaczęliby mówić o zimnym zamachu stanu, a w szczególności premierowi Węgier Viktorowi Orbánowi groziłaby natychmiastowa kara, którą nałożyłaby sama Ursula von der Leyen, całe unijne wsparcie zostałoby natychmiast cofnięte, a Węgry musiałyby grozić wydaleniem z UE. W Niemczech idzie to gładko” – pisze znany publicysta w związku z reformą niemieckiego prawa wyborczego.

Prawdopodobnie żaden rząd federalny nie nadużył swojej wąskiej większości parlamentarnej tak bezczelnie i bez skrupułów, jak niemiecka koalicja rządowa Socjaldemokracja-Liberal-Zieloni - tak przynajmniej uważa znany publicysta i dziennikarz Kurt Zach V4na.com . W Niemczech lewicowa większość rządowa szybko zmieniła obowiązującą od 1949 r. ordynację wyborczą. Sztuczka polegała na tym, że reforma nie została oficjalnie przedstawiona przez rząd, ale przez trzy frakcje koalicyjne. W rezultacie projekt ominął zarówno Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Ministerstwo Sprawiedliwości, jak i obowiązkowe konsultacje z prowincjami, ponieważ niemiecka konstytucja wymaga ich tylko w przypadku propozycji rządowych.

Zach uważa, że ​​reforma ustawy o prawach wyborczych zrywa z tradycyjnym konsensusem republiki federalnej, że system można zmienić jedynie poprzez szerokie porozumienie między kampusami.

Dodał, że celem reformy jest bardziej konsolidacja lewicowej większości i potencjalne wyrzucenie części opozycji z parlamentu – niezależnie od tego, czego chcą wyborcy. Reforma obniża również minimalny wiek uprawniający do głosowania do 16 lat. Celem rządu jest jednym pociągnięciem pióra powiększenie okręgu wyborczego o dodatkowych elektoratów lewicy i zielonych – pisze znany dziennikarz, który mówi, że wielu młodych ludzi wychodzi ze szkoły uczeni wszystkiego na ideologicznych podstawach, więc są bardziej skłonni głosować na partie lewicowe.

Lewicowa koalicja kontynuuje też projekt pozyskiwania nowych wyborców w innych obszarach, np. poprzez ułatwienie importu i przyspieszenie naturalizacji dodatkowej klienteli migrantów, czemu z wielkim oddaniem poświęcają się minister spraw wewnętrznych SPD Nancy Faeser i minister spraw zagranicznych Zielonych Annalena Baerbock , zauważa Kurt Zach. Jak to ujął:

„Istotą tej transformacji jest zniszczenie ekonomicznie niezależnej, przedsiębiorczej klasy średniej i burżuazyjnej klasy średniej poprzez stworzenie wszechobecnej gospodarki planowej „ochrony klimatu”: zakaz dostaw bezpiecznej i przystępnej cenowo energii, zniszczenie naturalnych krajobrazów, które rozwinęły się na przestrzeni lat stuleci, wywłaszczając właścicieli, nakładając niewykonalne wymogi remontowe i zakazując ogrzewania. Tymczasem nawet najmniejsze społeczności osadnicze i wiejskie rozpadają się wraz z przymusowym przyjmowaniem migrantów z obcych kultur”

- podsumował pracę rządu w minionym okresie.

Tymczasem Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna Badenii-Wirtembergii (CDU) nazwała parlamentarne przyjęcie reformy „czarnym dniem dla demokracji”. „Nowa ordynacja wyborcza gwarantuje, że posłowie wybrani w wyborach bezpośrednich nie będą mogli w przyszłości zasiadać w Bundestagu. To fundamentalna nieprawda i oszustwo wobec wyborców” – uważa prowincjonalna CDU.

O koniecznej redukcji liczby członków niemieckiego Bundestagu dyskutuje się od lat, ale rozwiązanie partii rządzących oburzyło wielu. Oblicze republiki federalnej zmieni się, gdy wejdzie w życie ustawa o wyborach do Bundestagu w 2025 roku – powiedział publicysta Roland Tichy , który mówi, że to brutalny atak na demokrację i SPD dobrze o tym wie. To ustawa, która ma zlikwidować Unię Chrześcijańsko-Społeczną (CSU) i tym samym osłabić opozycję obywatelską, bo bez udziału CSU wspólna frakcja parlamentarna CDU-CSU skurczy się do nędznych 22,5 proc. Odnosząc się do podwójnych standardów, napisał w opinii:

„Wyobraźmy sobie, że dwie partie opozycyjne na Węgrzech lub w Polsce zostałyby po prostu zlikwidowane w ten sposób. Od razu zaczęliby mówić o zimnym zamachu stanu, a w szczególności premierowi Węgier Viktorowi Orbánowi groziłaby natychmiastowa kara, którą nałożyłaby sama Ursula von der Leyen, całe unijne wsparcie zostałoby natychmiast cofnięte, a Węgry musiałyby w obliczu wydalenia z UE”.

„W Niemczech wszystko idzie gładko” – kontynuował. Partie opozycyjne odwołały się do Trybunału Konstytucyjnego, „ale jak wiadomo, nawet ten sąd nie jest tak naprawdę niezawisły, sędziowie są faktycznie powoływani przez liderów partii na podstawie proporcjonalnej reprezentacji partii. Od dłuższego czasu jest wypaczony w sąd polityki partyjnej, a ostatnio jego wyroki też są tak ukształtowane: zgodnie z sytuacją większości politycznej” – zanotował sarkastycznie, podsumowując w ten sposób:

Dług publiczny, inflacja, obciążanie zwykłymi obywatelami zobowiązaniami i składkami, coraz większe podatki, niszczenie infrastruktury gospodarczej: oto socjalistyczny program nacjonalizacji i wywłaszczeń, który dokonuje się na oczach wszystkich“.

Źródło: V4na.com

Obraz: Pixabay