Amerykańskie społeczności LGBTQ i transpłciowe budują nowy obraz wroga, a są to białe, heterokonserwatywne kobiety i mężczyźni. W stanie Teksas zaczęli się dość poważnie uzbrajać z powodu tego, że mogą się bronić. Tak przynajmniej twierdzi były amerykański żołnierz, który odwiedził Irak i po demobilizacji rozpoczął nowe życie jako transpłciowa kobieta pod imieniem Josephine, pisze Georg Spöttle.

Co ciekawe, konserwatywny Teksas ma drugą co do wielkości społeczność LGBTQ w Stanach Zjednoczonych. Według nich państwo chce ich kryminalizować i są oni poddawani coraz częstszym atakom słownym i fizycznym. Zdaniem byłego żołnierza odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna: trzeba się uzbroić.

„Wspaniała decyzja”, gdy co tydzień w USA dochodzi do szału i masowych strzelanin, jak ostatnio w Nashville, gdzie sprawca również przedstawił się jako osoba transpłciowa. Josephine mówi, że kiedy idzie do centrum handlowego, zawsze ma oczy szeroko otwarte, jeśli widzi samochód z naklejką z flagą Południa na zderzaku, jest w pogotowiu, ponieważ jego rasistowski właściciel może ją zaatakować. Uważaj też, jeśli ktoś nosi czaszkę „Punishera” na kurtce lub plecaku. Z definicji nie wychodzi z domu bez broni.

Według osób transpłciowych stan Teksas już je kryminalizuje, pozwalając komuś nazywać się transpłciowym po badaniu lekarskim i psychiatrycznym oraz właściwej diagnozie. Zakłady ubezpieczeń zdrowotnych nie wspierają operacji zmiany płci. Złamał zabezpieczenie dla osób, które identyfikują się jako osoby transpłciowe, że zostaną ukarani grzywną w wysokości 10 000 USD, jeśli ktoś pójdzie do szkoły lub przedszkola i promuje LGBTQ lub zmianę płci jako „drag queen”.

Społeczność transpłciowa w New Hampshire uważa, że ​​tak. Tutaj też coraz więcej osób kupuje broń palną i wychodzi na strzelnicę poćwiczyć. Zdaniem odwiedzających hetero społeczeństwo staje się coraz bardziej wrogie i trzeba umieć się bronić. Brutalne lobby LGBTQ i transseksualistów robi wiele, by zaradzić tej niebezpiecznej sytuacji.

W ciągu ostatnich kilku lat z powodzeniem zbudowali obraz wroga jako tego, kim jesteśmy: konserwatywnymi heteroseksualnymi kobietami i mężczyznami. Musimy chwycić za broń dla naszego dobra, a raczej przeciw nam. Ruch Black Lives Matter był udaną próbą stworzenia wizerunku wroga i podzielenia społeczeństwa, ale przetrwał tylko przez krótki czas. Z drugiej strony lobby LGBTQ i trans, które mają coraz większe wsparcie finansowe i „moralne”, może znacznie głębiej zakorzenić się w społeczeństwach. Wylęgarnią tego jest zachodnie myślenie liberalne.

Trans Day of Vengeance, cokolwiek to znaczy, obchodzony jest w tę sobotę w Waszyngtonie. Oczywiście nic to nie da, a jeśli przypomnimy sobie strzelaniny w Nashville, Denver czy Waszyngtonie, to widzimy, że sprawcy określali się jako osoby transpłciowe. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy stawiamy ludzi z widocznymi problemami psychicznymi na piedestale i nieustannie stawiamy pod nimi konia, nazywając ich odważnymi i wyjątkowymi, a często już nie wiedza i wykształcenie danej osoby ma znaczenie, ale płeć decyduje o jej wartość społeczna.

Jeśli teraz są w ogóle uzbrojeni, to łatwo sobie wyobrazić, że szaleństwo, jakiego doświadczył ruch BLM, znów zapanuje na ulicach Ameryki i wystarczy, że ktoś źle spojrzy na osobę transpłciową, użyje broni palnej, bo się boi ataku. Sąd uniewinnia i zaczyna się błędne koło, bo podobnie postąpią inni. Po tym radykalne konserwatywne grupy zaczną traktować osoby transpłciowe jak wrogów. Nie byłoby to dobre dla amerykańskiego społeczeństwa, gdybyśmy dotarli do tego punktu.

źródło: Origo

Obraz wyróżniony: Unsplash/Illustration