Jak wiadomo, w środę Katalin Novák została powitana antywęgierskimi protestami Manifestację zorganizowali skrajnie antywęgierski szowinista Calea Neamului (Droga Narodu) i jej lider Mihai Tîrnoveanu. Mandiner skontaktował się z Zsoltem Pászkánem, ekspertem Instytutu Spraw Zagranicznych i Handlu, aby dowiedzieć się, kim naprawdę są organizatorzy środowego incydentu.

Ekspert powiedział, że Nemzet Útja Egyesület została założona w Braszowie około 2017 roku, a jej szefem jest miejscowy dentysta Mihai Tirnoveanu. Organizm nie powinien być wyobrażany jako jednolita bryła, ale w rzeczywistości jako współpraca luźno połączonych komórek. Wkrótce zwrócili na siebie uwagę swoimi antywęgierskimi działaniami: zorganizowali marsze antywęgierskie w osadach Székelyföld, podobne do tego, co robiły tamtejsze organizacje antywęgierskie na Zakarpaciu.

Sieć jest częściowo ortodoksyjna, jest bardziej po lewej stronie politycznego spektrum, ale jednocześnie wyraźnie pojawia się też antywęgierizm – wyjaśnił Zsolt Pászkán.

Obecny przypadek w Nagykároly podkreśla również fakt, że Partia Narodowo-Liberalna w osadzie ma antywęgierski, szowinistyczny rdzeń, który dzięki swoim niepowodzeniom politycznym żywi się antywęgierskim nastrojem, a także prowadzi publikację podżegającą przeciwko miejscowym Węgrom , który regularnie stara się podżegać do rumuńskości osady.

Jak widać, nie z wielkim sukcesem, ponieważ większość uczestników środowej demonstracji nie pochodziła z Nagykárol, ale demonstracja musiała być wypełniona „importowanymi protestującymi”, powiedział Pászkán. Napięcia w osadzie narastają od 16 marca, kiedy dowiedzieli się o odsłonięciu pomnika. Organizacja Tirnoveanu zazwyczaj łączy się z takimi wydarzeniami.

Zdaniem eksperta demonstracja była bezcelowa, ponieważ ani Katalin Novák, ani żaden inny poważny polityk nie wysuwał wobec Rumunii żądań terytorialnych w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Z kolei politycy rumuńscy posługują się (zwłaszcza ostatnio) różnymi hasłami irredentystycznymi przeciwko Mołdawii, Ukrainie, a nawet Węgrom. Według Pászkána próbują odwrócić od tego uwagę, podżegając przeciwko Węgrom. George Simion niedawno stwierdził, że „Rumunia powinna zająć terytorium od Dniestru do Cisy”.

Jednocześnie Zsolt Pászkán ostrzegał, że zawsze należy uważać, aby takich spraw nie załatwiać prostym wzruszeniem ramion, jak w Nagykároly. Bo „ nigdy nie wiadomo kiedy i jak sytuacja się pogorszy”.

Przypomniał, że na Ukrainie Azow, Sicz Karpacka i inne organizacje szowinistyczne nie raz występowały przeciwko różnym mniejszościom, jak przed wojną w Donbasie. Ale i na Zakarpaciu dochodziło do poważnych okrucieństw: palenia węgierskich instytucji czy zastraszania czołowych miejscowych węgierskich polityków. Więc nigdy nie należy tego lekceważyć, nawet jeśli teraz tylko garstka ludzi faktycznie uczestniczy w tych ruchach, powiedział.

Przeczytaj cały artykuł Mandinera

Zdjęcie: Nándor Veres