Na następnym wydarzeniu nie będzie niespodzianką, jeśli uczestnicy ponownie zaatakują władze lub zaczną dewastować, powiedział János Zila Magyarowi Nemzetowi o kolejnej „demonstracji nauczycieli”, która odbędzie się we wtorek. Analityk Centrum Praw Podstawowych podkreślił, że demonstracje mają na celu zdobycie poparcia przez lewicę, a jednym z narzędzi do tego jest wypychanie nieletnich na front, bo partiom opozycyjnym zabrakło popularnych polityków.

Brutalne akcje stały się częstym elementem lewicowych demonstracji minionego okresu, więc nie będzie niespodzianką na kolejnej imprezie, jeśli uczestnicy ponownie zaatakują władze lub zaczną wandalizm. Wynika to z faktu, że politycy lewicy, którzy mają desperacki wskaźnik popularności ze względu na poparcie dla wojny, widzą wyjście z trudnej sytuacji poprzez wymyślenie jakiegoś uderzającego, destrukcyjnego chwytu i chcą uzyskać ostrą reakcję od policji za wszelką cenę, dlatego prowokują, powiedział jego analityk o tym, że we wtorek Ruch Tanítanék i Ruch NoÁr organizują kolejną demonstrację nauczycieli.

Wiadomo: chociaż w tych demonstracjach chodzi w zasadzie o ustawę o statusie prawnym nauczycieli, to prawie się na nich nie dyskutuje. Z drugiej strony powtarza się scenariusz, że wzburzeni studenci celowo atakują policję, a lewica i jej media oraz „cywile” Sorosa przedstawiają to wszystko jako rządowe „bicie dzieci”. Prokuratura wszczęła już śledztwo w związku z brutalną demonstracją studencką 19 maja.

Nieprzypadkowo bohaterami działań minionego okresu byli głównie przedstawiciele Momentum, które jest bardzo blisko progu wejścia do parlamentu i Párbeszéd, który od swojego istnienia nie jest w stanie samodzielnie go przekroczyć. Jednak rewolucyjne receptury sprowadzane z zagranicy do tej pory nie sprawdziły się,

węgierscy wyborcy widzą przez sito i nie kupują politycznych dóbr obcych sił.

Niepopularność opozycji nie wynika z przyczyn formalnych, ale z tego, że nie wychodzi ona naprzeciw oczekiwaniom wyborców. Bence Tordai , współprzewodniczący Párbeszéd, wyjaśnił niedawno, że jego zdaniem wszystkie przyzwoite kraje wysyłają broń na Ukrainę i Węgry powinny zrobić to samo, podczas gdy dziesiątki sondaży dowodzą, że przytłaczająca większość ludzi chce pokoju. Inny protagonista ruchów, Ákos Hadházy, w jednym ze swoich postów zganił Węgrów za to, że jego zdaniem nie uczestniczą oni w wystarczającym stopniu w ulicznych akcjach lewicy.

W demonstracjach nie chodzi więc o reprezentację, ale o próby zdobycia poparcia przez lewicę. Jednym z narzędzi do tego jest

nieletni są wypychani na pierwszą linię frontu, ponieważ partiom opozycyjnym zabrakło popularnych polityków.

János Zila dodał: to nie pierwszy raz, kiedy lewica próbowała tej sztuczki, wystarczy przypomnieć sobie Dorottyę Karsay czy Nagy Blankę , które były wykorzystywane do celów politycznych, a następnie odrzucane.

Lili Pankotai prawdopodobnie czeka ten sam los, co oznacza, że ​​i tym razem musimy porozmawiać o tajnym przypadku pedofilii politycznej.

Źródło: Magyar Nemzet/Ádám Bákonyi–Dorka Gabay

(Obraz w nagłówku: Hír TV )