Ignorując podstawowe wymogi tego zawodu, wykorzystując i wykorzystując za pieniądze młodych ludzi z zaburzeniami psychicznymi i traumą, teraz także w płatnych artykułach, lewicowo-liberalne media nadal publikują artykuły wymierzone w sierocińce Csaba Böjte, pomimo faktu, że znały tygodniami: zeznań, które przedstawili według niego, był maltretowany, dziewczyna wychowana w domu Sovatów również przyznała, że ​​oskarżenia były nieprawdziwe.

Pesti Srácok uzyskał teraz niepodważalne dowody dotyczące faktu, że dziewczyna wielokrotnie mówiła i opisywała w ostatnich tygodniach: przesłuchanie ofiary jest fałszywe. Ale prasa Ballib pominęła w swoich uwłaczających artykułach tych rozmówców, którzy nie popierali ich koncepcji.

W artykule portalu przypomina się: w Fundacji Świętego Franciszka, sieci placówek kształcących setki dzieci, naprawdę doszło do strasznego incydentu, winny wychowawca został skazany na 28 lat więzienia.

Korzystając z tego i powielając kłamstwa, dolarowe media chcą zakładać domy zastępcze Csaby Böjte, tak jakby przemoc seksualna, bicie i nadużycia były tam na porządku dziennym, a on, ojciec założyciel, który stał się jedną z najważniejszych ikon węgierskości, jest na czele ich zakrywania.

Działacze polityczni Átlátszó, zwani dziennikarzami, pracowali łącznie ponad dziewięć miesięcy nad tzw. napisz ten, który jest najskuteczniejszy, a jeśli połowa czytelników w to uwierzy, to dobrze...

Według gazety przygotowanie Móniki do wywiadu zajęło miesiące. Nagrany materiał kręcono przez cały dzień, zarejestrowano kilka godzin i nie uwzględniono żadnych szczegółów, które osłabiałyby autentyczność. Potem dali mu prawnika i psychologa, a także zachęcili, żeby nawet śledztwo, które policja umorzyła po 2015 roku z powodu braku przestępstwa, można było wznowić i żeby mógł wystąpić z poważnym roszczeniem o odszkodowanie przeciwko fundacji , za co oczywiście otrzymałby wszelką możliwą pomoc.

Na miejscu w Szovát i Déva pracownik portalu dowiedział się: z osobami, które pracowały w fundacji od 15-20 lat, albo w ogóle się nie skontaktowano, albo jeśli zaprzeczali, to nie spisali, a może wspomnieli o tym tylko jako część oskarżeń.

Choć bezskutecznie próbowali podać szereg pozytywnych przykładów, młodzież wychowana w domach, która już wyleciała, zabierała głos, tłumnie wstawała i kategorycznie zaprzeczała temu, co pojawiało się w prasie, odpowiedzią na to było to, że wiele dobrych rzeczy nie mają nic wspólnego i nie wpływają na to, że czasami mogą się zdarzyć poważne rzeczy.

portal PestiSrácok.hu kilku jednoznacznych, niepodważalnych dowodów - wiadomości, nagrań dźwiękowych - świadczących o tym, że sama Mónika przyznała, że ​​nie mówiła prawdy, a wywiad był fałszywy.

„To, co zostało powiedziane i napisane, jest bardzo mylące, jest absolutnie pewne, że ani przemoc, ani przymus nie miały miejsca. Jeśli coś było między nią a oskarżonym korepetytorem, to opierało się na wzajemnych uczuciach, ale ostatecznie Monika z jakiegoś powodu się nim rozczarowała. Monika miała wtedy 15 lat"

– pisze portal, dodając, że w Rumunii jest to całkowicie legalne.

Sprawdziłem to. Z nieletnimi sytuacja jest taka, że ​​osoba jest całkowicie rozebrana, z tego co wiem, są zwalniani z pracy, ale nie są skazani. I chcę być skazany. Tam powinien iść do więzienia, czyli... do matki... tam obok Böjtike i obok Szabolcskiej. (…) Nie powinno być tak, że ja też byłem w to zamieszany, bo wtedy nie zostaną skazani… (…) Wolę iść do więzienia, niż się wstydzić” – cytuje „obrażony”, Mónika, z nagrania uzyskanego przez PestiSrácok.hu.

Młodzież wychowana w Sovacie nie doświadczyła nadużyć. Monika często popadała w konflikty z rówieśnikami -

powiedział jeden z nich.

Kilka dni temu obalony został kolejny zarzut, który pojawił się w prasie: dolarowe media napisały też o dziewczynce, która znalazła się w domu w dość niesamowitych okolicznościach: skaleczyła się i rzekomo powiedziała nauczycielce, że jej ojciec regularnie ją gwałcił. Podobno nie chcieli zajmować się tym w domu. Później jednak wszczęto śledztwo i śledztwo, a przeprowadzone w ostatnich dniach badanie medycyny sądowej wykazało, że dziewczyna nadal jest dziewicą, a tak naprawdę nawet nie wie, co oznacza akt płciowy.

Wyróżniony obraz: István Biró | MTI/MTVA