Posiadanie Harleya-Davidsona nie jest przestępstwem, nie jest tandetą, ale niektórzy autorzy samozwańczych „niezależnych” mediów, nie wiadomo z jakiego powodu, uznali, że dobrym pomysłem jest sprawienie, by uczestnicy całego festiwalu przedmiotem publicznego ośmieszenia. Co więcej, nawet nie myśleli o tym, kogo jeszcze kopią poza „grupą docelową”.

Tysiące motocyklistów zgromadziło się w miniony weekend w Budapeszcie na jubileuszowym, 120-leciu festiwalu Harley-Davidson, odbywającym się w stolicy. Ogromne pojazdy przyjechały na spotkanie marki już w czwartek. Ale to nie wszystkich uszczęśliwiło, zwrócił uwagę autor Totalcar, Zsolt Péter Perlaki.

„W sobotę panika przed zamknięciem bram jest największa, przez centrum miasta przetacza się parada Harleyów” – pisze 444. „Sześć tysięcy ludzi bije wzdłuż parady dumy Harley-Davidson” – czytam w Telexie. "Jak się masz?" Pytam. Z pewnością zawstydzenie jakiejkolwiek społeczności jest odpowiedzialną i etyczną decyzją?

Panika przed zamknięciem bramy jest złożonym zjawiskiem biologicznym i psychologicznym, które jest zabawne, dopóki kogoś nie dotknie. W końcu o co chodzi? O kryzysie zarządzania życiem poprawna nazwa odnosi się również do tego - kryzys wieku średniego. Nie ma się z czego śmiać, gdy ktoś z ponurym spojrzeniem zdmuchuje pięćdziesiątą świeczkę, myśląc jednocześnie o tym, co wolałby zrobić inaczej, tak że na koniec rozliczenia waży niezadowolenie, niezadowolenie lub brak akceptacji zmieniających się umiejętności mocno na skali. Jak zabawne nie jest? Cóż, pośmiejmy się jeszcze!

Bo mimo brutalnej rzeczywistości stereotyp wywołuje uśmiech na twarzach większości ludzi, a podporządkowywanie całej widowni imprezy temu uprzedzeniu jest co najmniej błędne i generalizujące.

Jasne, są oczywiście właściciele Harleya-Davidsona, którzy pasują do tego obrazu. Ktoś, kto pod koniec udanego biznesu lub kariery chce coś poczuć, zrobić coś, co go dotyczy, ale wyśmiewanie się z niego też nie jest fair.

Jasne, rozumiem. W 2023 r. prowokacyjne nagłówki muszą powstawać w przeładowanej redakcji, bo materiał przepadnie w zlewie. Czytelnicy z kolei doceniają żart: jeśli nie czymś innym, to śmiejącą się buźką. To wyraźna sytuacja korzystna dla obu stron, ponieważ Facebook ceni to również bardziej niż zwykłe polubienie, czyli bardziej kręci artykuł.

Przy takiej mocy można było wczuć się w uczestników europejskiego festiwalu Harley-Davidson z okazji 120-lecia i użyć słowa impotencja zamiast subtelnej paniki przy zamykaniu bram, prawda? Jednak autor artykułu w Telexie nie był nawet tak odważny. Posługuje się tylko pogłoskami, a ktokolwiek to rozumie, to jego sprawa, prawda? Ale zadajmy sobie pytanie: jeśli ktoś zapyta w swoim najbliższym otoczeniu, ilu na dziesięciu skojarzy określenie marsz dumy z gejowską paradą Równości?

Organizatorzy festiwalu Harley-Davidson nigdzie nie odnoszą się w ten sposób do swojej imprezy. Jednak nie krępuj się Google to jako parada dumy. Ile będzie hitów niezwiązanych z paradą LGBTQ? Chcę tylko zwrócić uwagę, że można bezpiecznie ukryć się za narracją „zły jest ten, kto myśli zło”, ale to nie czyni z tego nic więcej niż ukryty żart na poboczu drogi, który jest nie tylko niesprawiedliwy wobec społeczności Harley-Davidson, ale geje ani przeciwko mężczyznom, ani kobietom. W rzeczywistości z nimi tak nie jest, bo autor podporządkowuje ich sprawę żartowi ze słyszenia.

Sándor Czinkóczi i Dániel Zách wspólnie zrobili sobie żart z ~40-45 tysięcy gości 120-lecia Harley-Davidson, co jest co najmniej tak złe, jak zorganizowanie oczywiście niezwykle głośnej imprezy w środku miasta.

Chciałbym zwrócić uwagę nie tylko autorom, ale także czytelnikom i światu: posiadanie Harleya-Davidsona to nie przestępstwo, to nie jest tandeta. Wybór emocjonalny, ale jaki jest. Motocykl. Obwinianie uczestników imprezy zamiast jej organizatorów jest nieprzyjemne. Bo, drodzy panowie, nie zapominajmy o jednym tutaj w wielkiej przestrzeni medialnej: plucie jest zawsze eleganckie tylko w górę, nigdy w dół.

Totalcar