Pojedynek zdobył złoty medal na olimpijskich kwalifikacjach mistrzostw świata w szermierce w Mediolanie.

Tego dnia wszystko się poukładało - po ogłoszeniu wyników podsumował swoje wrażenia Máté Koch, który w środę w indywidualnym konkursie pojedynków mężczyzn zdobył złoty medal.

„Trochę się zdziwiłem, że nie stresowałem się przez cały dzień, walczyłem pewnie, puściłem akcje. Dzisiaj wszystko się poukładało iw finale mogłem walczyć o mistrzostwo Europy z Di Verolim i to na własnym boisku. Bardzo się cieszę, że zostałem mistrzem świata – powiedział, odnosząc się do tego, że przegrał z późniejszym złotym medalistą w czołowej 32 na Mistrzostwach Europy w Płowdiwie.

Wspomniał też, że zawsze trudno jest walczyć z Węgrami, a tego dnia musiał walczyć z dwoma kolegami z drużyny. Zdradził, że dorastał razem z Tiborem Andrásfim, którego pokonał w gronie 32, a oni dobrze się znają, więc musiał zwrócić na to baczną uwagę. Jeśli chodzi o Gergely'ego Siklósiego, którego zatrzymał w ćwierćfinale, to jeszcze nie pokonał go w rywalizacji "ani w kadrze, ani w mistrzostwach kraju, ani w Pucharze Świata".

„Teraz byliśmy przeciwnikami, każdy chciał wygrać, on i ja też, aw takich przypadkach bywa się wrażliwym” - dodał.

Siklósi przytulił go i dodał otuchy po meczu, który bardzo mu się spodobał.

„To tam ciężko pracowałem z moim mistrzem, Gáborem Boczkó, aby zdobyć medal. Zdałem sobie sprawę, że po raz pierwszy w życiu byłem w stanie pokonać Gergő. I to, że nie zdobyłem indywidualnego medalu na mistrzostwach świata czy mistrzostwach Europy, ale teraz będę”.

Ujawnił, że kiedy miał dwa uderzenia w dół, nie sądził, że może to odwrócić.

„Trochę dominował na początku, a na koniec coś się stało, utknąłem w kilku walkach, których się nie spodziewałem” - wspominał ćwierćfinały.

Rozpoczął finał od 0-3, powiedział, że zaczynało mu się trochę nudzić w głowie, wtedy nie miał pojęcia, ale potem dał kilka dotknięć, które pomogły mu odzyskać pewność siebie.

"Może nie byłbym zadowolony ze srebrnego medalu, bo szermierka poszła bardzo dobrze, czułem, że mogę wygrać te zawody bez względu na to, że to mistrzostwa świata" - powiedział.

Jeszcze raz wrócił do Gergely'ego Siklósiego, mówiąc, że jest w bardzo dobrej formie i ładnie się zbudował. - On też zasłużył na medal - powiedział.

Máté Koch, zajmujący 12. miejsce w światowym rankingu, wystartował jako rozstawiony w głównym losowaniu 64, gdzie skoncentrował się, a jednocześnie dotarł do półfinału, pokonując Szweda Linusa Islasa Flygare, Tibora Andrásfiego, Luksemburczyka Flavio Giannotte i Gergely'ego Siklósiego z zabawną szermierką.

Nadal wyróżniał się w głównym Pasztunie, wciąż „miał górę”, dzięki czemu z łatwością pokonał Kazacha Rusłana Kurbanowa.

O złoty medal rywalizował z tegorocznym mistrzem Europy Davide Di Veroli. W drugim półfinale Włoch z łatwością pokonał Francuza Romaina Cannone, obrońcę tytułu i złotego medalistę olimpijskiego w Tokio.

Kapitan reprezentacji narodowej Gábor Boczkó, który jest również jego trenerem, powiedział, że Máté Koch „jest silny w tym, że kocha szermierkę i dla niej żyje, wszystko inne poza szermierką jest mu bardzo obce”.

„Teraz energie poszły we właściwym kierunku, był w stanie skupić je na pasterzu. Miał dobry dzień. Jednak jedną z najważniejszych rzeczy była zdyscyplinowana walka i dążenie do oddania ciosu. Teraz też miał swoje wpadki, ale zawsze staraliśmy się skierować go z powrotem we właściwym kierunku - dodał.

Mistrzostwa Świata są najważniejszymi zawodami rocznego okresu kwalifikacji olimpijskich, a uzyskany tutaj wynik, a także uzyskany za nie wynik – z dwuipółkrotnym mnożnikiem indywidualnym w stosunku do Pucharu Świata – będzie na pewno wlicza się do całości. Jednocześnie każda dyscyplina dąży przede wszystkim do uzyskania limitu drużynowego, bo jeśli się zbierze, trzech indywidualnych szermierzy może automatycznie wystartować w Paryżu.

MTI