Poniższe wersy piszę nie po to, by łzawiły się oczy Czytelników i aby obywatele niemieccy ich żałowali, a jedynie po to, aby zwolennicy węgierskiej opozycji, zarzucający węgierskiemu rządowi politykę imigracyjną o ksenofobię, zastanowili się wreszcie nad tym, co stałoby się, gdyby rząd Orbána zezwolił na nieograniczony napływ migrantów do naszego kraju.

Powiem wam, co by się stało: to samo, co widzimy dzisiaj w Niemczech. W rzeczywistości...

Bo Węgry byłyby (i nadal będą) migrantami tzw „pierwszy kraj przyjmujący”, więc dopóki nie nastąpią europejskie dystrybucje – więc kto wie jak długo – utknęliby na Węgrzech.

Zobaczmy, co o gwałtach popełnianych przez migrantów mówią niemieckie dokumenty sądowe!

Sylwester w Kolonii jest już na ustach wszystkich, gdy w 2015 roku tuż przed słynną katedrą chrześcijaństwa młodzi migranci zaatakowali masowo świętujące tam Niemki. Zostawmy to.

Przeskoczmy cztery lata do przodu i zobaczmy, co wydarzyło się w nocy 31 października 2019 r., o czym zdecydował później sąd prowincji Ulm. Zgodnie z wyrokiem sądu z 15 marca 2021 roku Lina Peters wsiadła z młodymi mężczyznami do autobusu jadącego do Illerkirchberg około godziny 22:45. „Chłodnia”, o której powiedzieli mu mężczyźni i do której został zaproszony, była w rzeczywistości, jak się później dowiedział, zniszczonym zakwaterowaniem dla osób ubiegających się o azyl w dzielnicy Beutelreusch. Tam już pijaną dziewczynę nakłoniono do wypicia szklanki wody z narkotykami, aw końcu tej nocy trzech mężczyzn zmusiło ją do stosunku płciowego; została zgwałcona pięć razy.

Według Neue Züricher Zeitung, Lina Peters jest tylko jedną z tysięcy (!) kobiet, które padły ofiarą zbiorowego gwałtu w Niemczech w ostatnich latach.

W 2020 roku sąd okręgowy we Freiburgu skazał ośmiu mężczyzn, którzy zdradzili kobietę bawiącą się w dyskotece, a następnie zgwałcili ją w krzakach przez ponad dwie godziny.

W Leer we Wschodniej Fryzji w 2021 roku trzech mężczyzn zwabiło 16-latkę do swojego mieszkania, gdzie najpierw ją pobili, a następnie kilkakrotnie zgwałcili. W tym samym czasie na Majorce niedawno aresztowano pięciu mężczyzn z Niemiec za zgwałcenie 18-latki. Hiszpańskie gazety pisały o brutalnych sprawcach jako o „niemieckiej” młodzieży, podczas gdy po krótkim milczeniu niemieckie media, w tym np. Bild, donosiły – co prawda, ostrożnie – że aresztowani mieli migracyjne pochodzenie.

Pytanie, na ile zjawisko przemocy seksualnej ma związek z migracjami, wciąż dzieli obóz sędziów w Niemczech. Podczas gdy prawicowi politycy mają tendencję do przypisywania przemocy wyłącznie obcokrajowcom, czyli osobom ubiegającym się o azyl, lewica próbuje zaprzeczyć jakiemukolwiek takiemu związkowi.

Zieloni idą w tym względzie jeszcze dalej, pisze wspierana przez państwo Fundacja Amadeu Antonio, która ma bliskie powiązania z partią:

„Nie ma drugiego tak skutecznego sloganu, jak opowieść o tym, że kobiety nie czują się już bezpiecznie w Niemczech, ponieważ „przyjeżdża tu tak wielu zagranicznych mężczyzn”…”

Według nich mogą to robić media, które znacznie większą wagę przywiązują do przestępstw popełnianych przez osoby niebędące Niemcami. Krótko mówiąc, to przypadek, że sprawcy Leer, Freiburga i Illerkirchbergu pochodzili głównie z Syrii, Iraku i Afganistanu.

Według policyjnych statystyk liczba zgłoszonych gwałtów, napaści na tle seksualnym i poważnych napaści znacznie wzrosła w ostatnich latach. O ile w 2013 roku zarejestrowano 9,2 zachorowań na 100 tys. mieszkańców, o tyle w ubiegłym roku wartość ta wynosiła już 14,1. Jednocześnie 37 procent z około 10 000 podejrzanych stanowili cudzoziemcy. Tak jest jednak również w Szwajcarii, gdzie liczba zarejestrowanych gwałtów stale rośnie w ostatnich latach, z 532 do 867 w 2015 roku.

Ponieważ według artykułu Neue Züricher Zeitung „gwałt zbiorowy” nie jest przestępstwem, nie ma na ten temat danych w niemieckiej policji i statystykach przestępczości. Dlatego nie można ich badać.

Dlatego w maju AfD musiała zadać rządowi konkretne pytanie, az odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że w zeszłym roku zarejestrowano 789 przypadków, które można by zakwalifikować jako „gwałt zbiorowy” – więcej niż kiedykolwiek w ostatnich latach. To znaczy dwa dziennie.

Gwałt na kobiecie

Fotolia/kmiragaja

65 procent podejrzanych było znanych policji, a odsetek obcokrajowców wynosił około 50 procent. Spośród tych ostatnich 471 przebywało już w Niemczech, reszta to uchodźcy z Syrii (72), Afganistanu (52), Iraku (51) i Turcji (35).

I to właśnie te kraje – zdaniem Franka Urbanioka, niemiecko-szwajcarskiego psychiatry – od lat przodują w statystykach. Psychiatra w swoim badaniu z 2020 r., cytowanym również przez Neue Züricher Zeitung 22 lipca 2023 r., podkreślił, że

Irakijczycy, Syryjczycy, Marokańczycy, Pakistańczycy, Somalijczycy, Afgańczycy i Algierczycy są zdecydowanie nadreprezentowani w przestępstwach seksualnych, a w niektórych przypadkach wskaźnik przestępczości przekracza 1000 procent (!) w porównaniu z populacją niemiecką.

Mimo przerażających liczb w Niemczech wciąż są tacy, którzy próbują udoskonalić dane statystyczne, powołując się na „złożone przyczyny”, takie jak sytuacja społeczna sprawców, bieda, beznadziejność, a nawet śmieszny powód, że odsetek młodych mężczyzn wśród uchodźców jest wyższy, podobnie jak reszta populacji.

Zdaniem Urbanioka jest to jednak tylko próba zatuszowania rzeczywistości przez polityków i media głównego nurtu. To przeciwko nim wietnamscy migranci żyjący w szczególnie trudnych warunkach socjalnych w ogóle nie pojawiają się w statystykach. Co więcej, psychiatra dodaje, że statystyki byłyby prawdopodobnie znacznie gorsze, gdyby do danych dodać odsetek migrantów po ich naturalizacji. Automatycznie „wślizgują się” do grona niemieckich przestępców, co nie tylko wypacza statystyki, ale także znika z oczu śledczych.

Najbardziej ekscytującym pytaniem jest, co tak naprawdę napędza gwałt?

W przeszłości zauważono, że przestępcy migranci w ogóle nie są uwzględniani w statystykach przestępstw pedofilskich lub o motywie homoseksualnym. Przestępstwa tego typu zazwyczaj nie są popełniane. (Są wyjątki, jak choćby przypadek 10-letniego austriackiego chłopca, który został zgwałcony przez irackiego migranta na wiedeńskim basenie w grudniu 2015 r. – przyp. red.)

Rosnąca w zawrotnym tempie liczba przestępstw seksualnych ma swoje źródło w religijnych i kulturowych różnicach w postrzeganiu kobiet przez muzułmańskich mężczyzn, które jest całkowicie odmienne od europejskiego.

Warto jednak zauważyć, że wbrew powszechnemu przekonaniu muzułmanki nie noszą welonów czy szali z przymusu, ale z własnej woli. Robią to z jednej strony z przekonania religijnego – przesłanie dla osób postronnych – az drugiej strony sygnalizują mężczyznom, że nie chcą ich podejścia. To też nakazuje Koran. Zgodnie z naukami ich religii kobietom zaleca się noszenie welonu lub szala, aby muzułmanka stała się rozpoznawalna i nie była nękana przez obcych mężczyzn. Koran zabrania mężczyznom dotykania tych kobiet, muszą nawet zasłaniać oczy, gdy się do nich zbliżają. Ale dotyczy to tylko kobiet, które ubierają się zgodnie z Koranem.

Kilka razy zdarzyło mi się, że nie mogłem spojrzeć na skórę głowy, klatkę piersiową, a nawet szyję moich muzułmańskich pacjentek, które przychodziły do ​​mojego gabinetu w czadorze lub hidżabie – nie mówiąc już o dotykaniu ich w celu postawienia diagnozy! – bez obecności męża lub ojca, czyli męskiego członka rodziny.

przemoc seksualna

Adobe Stock/releon8211

Według badacza migracji, Ruuda Koopmansa, sprawcy przemocy seksualnej pochodzą w większości z silnie patriarchalnych, islamskich krajów, w których społeczna i religijna percepcja kobiet jest zupełnie odmienna od zwyczajowej w Europie, zwłaszcza jeśli chodzi o stosunki seksualne z nimi.

Kobiety, które nie noszą chusty i których ubrania nie są zapięte pod szyję, mogą być dotykane, ponieważ są uważane za prostytutki, czyli „wolną dziką zdobycz”

- pisze Neue Züricher Zeitung, powołując się na opinię Koopmansa.

Wynika z tego, że w wyniku ich norm społecznych i religijnych dla tych młodych migrantów

„gwałt zbiorowy nie jest przestępstwem seksualnym popełnionym w ukryciu, ale dopuszczalną możliwością…” kontynuuje cytowany artykuł „a więc sprawcy nie mają wyrzutów sumienia, ponieważ ich zachowanie jest legitymizowane normami grupy”.

Przykłady wyraźnie pokazują, że integracja migrantów, zwłaszcza tych, którzy przybyli po 2015 r., do dziś nie powiodła się, co także uwidacznia beznadziejność wysiłków państwa w tym kierunku, zwłaszcza w zakresie rozwiązywania różnic kulturowych i norm religijnych.

Naprawdę warto poważnie pomyśleć, co by się stało na Węgrzech, gdyby te same tragedie i zbrodnie z użyciem przemocy wydarzyły się w naszym kraju, a dokładniej u nas.

Co by się stało, gdyby nasz rząd myślał inaczej i nie zbudował na czas ogrodzenia na granicy południowej lub nie stworzył ochronnego otoczenia prawnego?

Opierając się na stosunku migrantów do liczby ludności naszego kraju i porównując to z danymi o proporcjach w Niemczech, dałoby to większą liczbę przestępstw niż tam.

Ci uchodźcy – jest ich ponad milion – powinni najpierw otrzymać „zakwaterowanie” na Węgrzech, zanim (jeśli w ogóle) będą mogli podróżować do pożądanego kraju.

Czy krytycy węgierskiego rządu naprawdę myślą, że zmieniliby obyczaje społeczne i religijne, które ze sobą przywieźli, na ten czas – lub na zawsze według norm – dla naszego dobra?

(TTG)

Wyróżniony obraz: imago/Ralph Peters