Myślę, więc jestem, powiedział francuski filozof Kartezjusz, ale nie filozofował już o tym, czy jestem, nawet jeśli nie myślę, tylko mówię? Jasne, ale wtedy nazwaliby mnie Gergely Karácsony i zostałbym burmistrzem.

Biedny facebookowy rycerz – bo jest nadpobudliwy w tworzeniu postów, w przeciwieństwie do swojej hiperpasywnej umiejętności językowej – znów zaczął robić notatki, zaskakując swoich obserwujących, którzy nie chcą za dużo myśleć swoim specyficznym światopoglądem i wyjątkową interpretacją rzeczywistości. Ma rację, jeśli uwierzą w to, co im da, to już jest tego warte. A wierzą w to, bo chcą w to wierzyć.

Wzmacniam obóz niewierzących, co mogę spokojnie zrobić, bo pozbyłem się na dobre 5 lat definicji „mieszkańca Budapesztu”, która obecnie jest zdegradowana do pejoratywnego. Jestem jednak zmuszony odwiedzać pięknie regresywny teren stolicy 4-5 razy w miesiącu, czyli widzę to, co widzę, oczami osoby z zewnątrz, a to, co widzę i doświadczam, nie jest w wdzięcznej relacji z wizje Bożego Narodzenia. Oczywiście rozumiem, jak możesz zrozumieć, że ktoś jest albo dobry, albo nie ma nic w swoich własnych działaniach.

Geri może być wielkim fanem Petőfiego, ponieważ podczas gdy nasz koronowany poeta uważał Alfölda za piękny, burmistrz może dostosować swój wiersz do własnego wizerunku i bezużyteczności w następujący sposób:

„Jesteś piękny, miasto, przynajmniej dla mnie!” Jemu się to podoba, ale innym coraz mniej.

Co mówi ten tak zwany post na Facebooku? Zaczyna od zwykłej obrazy rządu, twierdząc, że premier współpracuje z Budapesztem tylko wtedy, gdy jednym pociągnięciem pióra anuluje obiecane lub już rozpoczęte inwestycje. Chociaż na jego miejscu słuchałbym uważnie inwestycji w stolicy, bo wszystko, co narodziło się za jego panowania, zostało ufundowane przez poprzedni ratusz w stylu Tarlósa. Prawdą jest, że to zasługa Karácsony’ego, że poradzili sobie dobrze – cytuję słowa ich wielkiego mentora i menedżera –. Nie trochę, dużo.

Tylko część oferty:

Blaha Lujza tér, gdzie zostanie zazieleniona, nie jest jasne, kiedy jednak wiadomo, że „przebudowę” zakończono ze znacznym opóźnieniem i niską jakością.

Wszystko w porządku, błędy równoważy znak, który mówi także: przepraszam (вибачте) po ukraińsku. Jest powód.

Most Łańcuchowy. 5 miliardów droższy i jak to się mówi w języku technicznym, został uzupełniony o zmniejszoną zawartość techniczną, ale dużym plusem jest to, że zmotoryzowani stołeczni zostali obdarowani nowymi korkami w związku z trwającym do dziś zakazem ruchu pojazdów . Dlaczego nie ma tu plakatu z przeprosinami?

Dlaczego kontynuować? Albo z czym? Z chaotycznymi i często wypadkowymi ścieżkami rowerowymi? Z zielonymi filarami blokującymi wszystko i wszystkich? Z hotelami dla owadów? Z pastwiskami dla pszczół? A może z planowanym mutem Urzędu Miasta, przygotowaną w tajemnicy próbą sprzedaży?

Swoją drogą pastwisko dla pszczół.

Geri kontynuuje, mówiąc, że najbardziej zarośniętym obszarem stolicy zarządza państwo

i może nawet ma rację, tego na pewno nie wiem i nie chcę sprawdzać. Ale co z resztą? A może to konkurencja? Szpiedzy burmistrza przemierzają morza pod osłoną nocy i mierzą, gdzie rośnie dzika trawa. Nigdzie nie powinna być wysoka, ani w państwie, ani w stolicy – ​​no cóż, prawie to pisałam w obszarach „opiekuńczych”, ale o opiece nie ma tam mowy.

To, że twierdzi, że za jego panowania zmniejszyły się korki w miastach, jest oznaką grubej skóry.

Jeśli tak, mogą to być po prostu korki. Panie Karácsony, proszę pilnie zgłosić się do okulisty, coś jest bardzo nie tak z pańskim wzrokiem. Ale możesz też mieć dysleksję, bo gdybyś przeczytał oficjalne dane o zanieczyszczeniu powietrza (nieokreślone na podstawie pomiarów rządowych propagandystów takich jak ja), krzyczeliby w Twój wizerunek, że utknąłeś w korku, dzięki powstałemu chaosowi przez Twoich „ekspertów”. Skutki dezorganizacji ruchu mówią same za siebie, ale mogę też mówić za siebie, bo zdążyłem o tym wszystkim pomyśleć w rzekomo zmniejszonym korku między Hősök tere a skrzyżowaniem BAH, podczas zaledwie trzech kwadransów nękania .

Twierdzi, że Budapeszt lepiej niż rząd poradził sobie z epidemią covidu.

Jak? Oczywiście wiemy, że żona Twojego wujka, hojny premier w gabinecie cieni, była w stanie przekazać szpitalowi do 30 masek na twarz, a Twoi przyjaciele z zasady sprzeciwiali się tym środkom, żądając zamknięcia, gdy można je otworzyć, i otwarcia, gdy jest to możliwe musiało zostać zamknięte, ale dlaczego miałoby się to udać? A może to dobry sposób zarządzania epidemią, że kłamali, że chińskie i rosyjskie szczepionki są nieskuteczne tylko dlatego, że są chińskie i rosyjskie? Czy też skutecznym zarządzaniem epidemią nazwiemy fakt, że buntując się przeciwko posunięciom rządu, chcieli utrudnić życie setkom tysięcy ludzi, a nawet je zrujnować? Nie pamiętam, jakie zamieszki zorganizowano, gdy rząd tymczasowo zniósł podatek od działalności gospodarczej na rzecz przedsiębiorców lub zniósł płatny parking. Ty i twoi koledzy lewicowi liberałowie nie mogliście się doczekać tego pomysłu. Ale tak czy siak, masz na uwadze interesy mieszkańców stolicy. To prawda, że ​​tymczasem zamykają oczy, żeby przypadkiem nie zobaczyć tego nieszczęsnego obywatela i jego cierpień.

I brak mi słów na oburzające oskarżenie, które ośmiela się rzucić pod koniec swoich bazgrołów. Muszę to zacytować.

Zarzuca rządowi, że „aplikuje o nagrody dla najlepszych inwestycji Unii Europejskiej z inwestycjami kapitałowymi”.

Tracę głowę! Te inwestycje, przedszkolanka Geri wpełzająca w dłonie, to wszystko inwestycje rządowe!!! Ty i twoja armia doradców macie z tym tyle samo wspólnego, co serbski kibic ze zwycięstwem węgierskiej drużyny narodowej! Atakowałeś ich, gdzie tylko się dało. To właśnie na stadionie lekkoatletycznym uśmiechnąłeś się szeroko, zrobiłeś zdjęcie z Sebastianem Coe, prezesem Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej i powiedziałeś, że bez ciebie i Krisztiny Baranyi z Fradigyzöllő Mistrzostwa Świata w Budapeszcie nie byłyby możliwe!

Karigeri swoim ostatnim komentarzem osiągnął szczyt głupoty.

Powiedział, że żaden z jego przyjaciół ani krewnych nie został w ostatnich latach miliarderem.

Ale co z twoim krótkowłosym przyjacielem, Imre Mártą, księciem luksusu? Czy on nie ma miliardów? A co z twoim przywódcą, Gy. Ferencem? Oczywiście nie jest miliarderem od wczoraj, doszedł do siebie znacznie wcześniej, ale nadal jest miliarderem i to nie dzięki Fideszowi. A co z twoją małą Ali, doradczynią po czterdziestce? Może głodują? Czy Kata Tüttő musiała jechać po morzu, bo nie starczyło jej na cały dzień jedzenia, więc zmuszona była galopować za rybą, a jeśli jakąś złowiła, to zjadała ją na miejscu? Na próżno nieszczęsne kierownictwo stolicy jest zmuszane do robienia tak dziwnych rzeczy, ponieważ rząd wykrwawił Budapeszt, a oni mogą jedynie spłacić wyżej wymienionym ludziom ponad milion miesięcznych świadczeń w drodze pożyczek.

Nie oczekuję, że Karácsony się zmieni i wbrew rozkazom Őszödiego Böszme nie będzie kłamał. Nic innego nie może zrobić, a dokładniej we krwi, skoro rząd już mu to odebrał, jego szanse na reelekcję są kłamliwe. Możemy być więc pewni, że próbując znaleźć źdźbło w oku rządu, może to zrobić jedynie wyjrzawszy zza własnej belki.

Autor: György Tóth Jr

Zdjęcie na okładce: strona Gergely'ego Karácsony'ego na Facebooku