Niedopuszczalne jest, aby uczestnicy rynku stosowali wszelkiego rodzaju środki manipulacyjne, aby utrzymać wrażenie, że produkt nie stał się droższy, podczas gdy stał się droższy w wyniku zmiany stosunku ceny do wartości.

Ostatnia Akademia Obywatelska okazała się dość nietypowa, biorąc pod uwagę, że pierwotny mówca, Gábor G. Fodor, nie mógł spełnić zaproszenia z powodu godnego pożałowania wypadku sportowego, ale „wpadnięta para”, ekonomista Imre Boros oraz ekonomista i komisarz rządu György László również nie zawiódł zainteresowanych. Szczególnie ekscytującą częścią ich rozmowy była dyskusja na temat sposobów walki z wyjątkowo wysoką inflacją na Węgrzech.

László György postrzega to następująco:

W ciągu ostatnich 13 lat, odkąd rząd Orbána kieruje krajem, płace realne rosły z każdym rokiem, a ci, którzy dla niego pracowali, pracowali i szkolili się, mogli awansować praktycznie co roku. To pierwszy rok, w którym inflacja wykorzystała tę szansę. Dlatego głównym priorytetem jest walka z inflacją.

Jednocześnie mamy do czynienia także z takimi „sprytnymi” rozwiązaniami, jak tzw. kurcząca się inflacja.

Oznacza to, że cena niektórych produktów się nie zmienia, ale zawartość jest coraz mniejsza. Przykładem takiej manipulacji jest anegdota z lat 50. XX wieku. Zgodnie z tym ktoś zwrócił uwagę towarzyszowi Marosanowi, że obiecali, że bułki nie będą droższe. Nawet nie powstał, ale jest znacznie mniejszy niż był.

Na to towarzysz Marosán odpowiedział: To nie bułka się zmniejszyła, ale wasze usta powiększyły się, towarzysze.

Niedopuszczalne jest, aby uczestnicy rynku stosowali wszelkiego rodzaju środki manipulacyjne, aby utrzymać wrażenie, że produkt nie stał się droższy, podczas gdy stał się droższy w wyniku zmiany stosunku ceny do wartości. Oczekuje się więc, że zostaną podjęte działania w tym zakresie, a także w związku z przywróceniem wzrostu gospodarczego. System monitorowania cen odgrywa dużą rolę w walce z inflacją, zwracamy także uwagę na ukryte podwyżki cen.

Imre Boros podszedł do inflacji z nieco innego punktu widzenia, z finansowego punktu widzenia:

Inflacja jest problemem w ogóle, a inflacja na Węgrzech w szczególności, w tym wzrost cen żywności. Nie ma rozsądnego wyjaśnienia, dlaczego inflacja żywności na Węgrzech była dwukrotnie wyższa niż w Niemczech. Porównałbym to zjawisko do gorączki. Gorączka wskazuje na jakiś problem, aby go wyeliminować, należy dowiedzieć się, co jest jego przyczyną. Podobnie jest z inflacją.

Wymieniłbym trzy czynniki: system bankowy, zaopatrzenie w energię, zwłaszcza zaopatrzenie w paliwo, i trzeci, który pozornie ma drugorzędne znaczenie, ale uparcie towarzyszy nam od około 60 lat, to jest zmonopolizowana sytuacja owoców i targ warzywny.

Trzeba się z nimi uporać, bo jeśli presja inflacyjna nie spadnie, to stopy procentowe też nie będą chciały spaść. Niezależnie od tego, co Narodowy Bank będzie próbował zrobić, sam nie jest w stanie obniżyć inflacji.

Przyjrzyjmy się systemowi bankowemu!

Niedługo po zmianie reżimu rząd Antalla dokonał konsolidacji systemu bankowego, czyli dokapitalizował banki pozbawione kapitału. Do tego doszli socjaliści i György Surányi, banki oddał obcokrajowcom niemal za darmo, nie wiemy nawet, ile kosztowało ich kupno. Ponadto bankierzy dokładnie omówili, jakie będą koszty obsługi, które i tak są dość wysokie. Ile powinna kosztować wypłata i przelew, jakie powinny być odsetki od depozytu i pożyczki, różnica między nimi. Tym również należy się zająć.

Drugim jest paliwo. To rząd Orbána „uratował” narodowy koncern naftowy ze szponów cudzoziemców, ale w ten sposób państwo węgierskie stało się współwłaścicielem, a także organem regulacyjnym.

Jest to sytuacja dość kontrowersyjna, a firma wykorzystuje ją na swoją korzyść. Wiele osób twierdzi, że węgierskie ceny paliw nie powinny być wyższe niż w krajach sąsiednich. Mówię: dlaczego nie niżej? Wtedy wszyscy przyjeżdżaliby tu zatankować, więc to do nich jedziemy. Nie wspominając już o dwóch milionach ciężarówek, które przejeżdżają przez nas każdego roku. Tankują zazwyczaj 6-8 tys. litrów, a to przynosi poważne wpływy podatkowe. A przy większym ruchu zysk również przyjdzie.

Trzecią pozycją jest rynek warzyw i owoców, który od 60-70 lat jest dość zmonopolizowany. Nieco starsze pokolenie nie zapomniało jeszcze, jak funkcjonował ten obszar w czasach socjalizmu. Towar trzeba było przywieźć do Budapesztu, bo tam rozdawano go Zielonym.

Potem firma zdecydowała się na ten system i teraz sama decyduje o cenie zakupu i sprzedaży.

Obszar ten także powinien zostać przekształcony w obszar rynku konkurencyjnego. A jeśli uda nam się zaradzić powyższym problemom, to gorączka spadnie i dużo łatwiej będzie uporać się z inflacją.

Wyróżniony obraz: civilek.info