Mikołaj tu był. Albo Święty Mikołaj? Ponieważ nie ma zwyczaju nawiązywania do nich św. Mikołaja, trendem jest Gyed Maroz lub Karácsony apó. Świętych nie wprowadza się w śpiączkę.

Nie widziałem Świętego Mikołaja, bo był tylko Cieniem. Cień Mikołaja, a właściwie Świętego Mikołaja. Wiem, że nie mógł być Węgrem. Gdyby tak było, przywiózłby trochę pieniędzy z Brukseli, ale tego nie zrobił. Wręcz przeciwnie, obiecał tylko, że przywiezie, ale na bażancie będzie dopiero jutro, czyli jego warunek jest taki, że potrafi wyjść z cienia. Myślę jednak, że nie ma takich pieniędzy, które warto byłoby pozwolić na to, aby nabrało to kształtu. Jego cień jest również dość niepokojący.

Mroczna Matka i jej jeszcze mroczniejszy mąż obiecują trzaskające orzechy, orzechy laskowe, trawę i drzewa, nie mówiąc już o krzakach. Obiecuje przynieść Kanaan mlekiem i miodem płynący (pewnego dnia, w nieskończonej przyszłości, gdzie rzekomo spotykają się podobieństwa), co będzie wielkie dla wszystkich, ale najpierw trochę go przebóstwijmy. Albo bardzo. Załóżmy sweter z wizerunkiem jego twarzy (cienia), wypijmy z przedstawiającego go kubka (trucizny), a wtedy każdy z nas otrzyma po siedem ton dolarów, diamenty, numer drzwi i wszystko inne. Nie będzie mediów, zamiast tego będzie „proporcjonalny system podatkowy”, zapłacą bogaci.

Do tego kręgu można zaliczyć każdego, kto coś ma. Z wyjątkiem miliarderów, bo Jókai też napisał: Biedni bogaci.

Nie musimy – i nie powinniśmy – martwić się posiadaniem dzieci, na świecie jest tak wielu małych muzułmanów, że jeśli uda im się wyjść z cienia, będą mieli ich wielu w kieszeni. Nie będziemy musieli martwić się każdą decyzją, brukselski oddział Zjednoczonych Arktyki podejmie ją za nas. To będzie duża ulga, zobaczysz.

Télanyó i jej żołnierze cienia są socjaldemokratami. Ponieważ ich brygada jest demokratyczna i koalicyjna, to znaczy, że zobaczymy tylko cień socjaldemokracji, zamiast tego możemy pogrążyć się w globalizmie.

Bo powoli mówią wszystkim, żeby zrozumieli: tu będzie socjaldemokracja. Inaczej mówiąc, socjaliści będą mieli demokrację, inni powinni się cieszyć, że mają dziurę... w nosie. Árnyányó i Árnyapó bardzo nam to wniosą.

Szczerze mówiąc, moje rakiety śnieżne są pełne prezentów. Wiemy, że eklezja nie może być tak biedna, aby nie mogła składać obietnic. Cienie obiecują tak wiele pięknych prezentów, że gdybyśmy je wszystkie zdobyli, nie musielibyśmy nawet pracować. Tak naprawdę za bezczynność moglibyśmy się spodziewać nawet wysokiej pensji, gdyby dotrzymali obietnic.

Problem w tym, że widzieliśmy już, co dla nich oznacza spełnienie obietnic.

Jeśli nie ma podnośnika gazowego, to znaczy tylko, że nie zdarzy się to jednorazowo. Jeśli demokracja zostanie przywrócona, będzie to oznaczać szermierkę, gałki oczne i więzienie niewinnych. Jeśli obiecają obniżkę VAT, to na pewno podniosą VAT, jeśli obiecają szanować emerytów, wycofają 13-tą emeryturę, jeśli obiecują wsparcie rodzinie, to obniżą korzystny dla rodzin system podatkowy i zlikwidują mieszkanie wsparcie budowlane.

Ponieważ Árnyányó i Árnyapó nie przynoszą prezentów, zabierają je nam. Przecież socdemowy Święty Mikołaj jest zawsze miliarderem, ale nic mu nie wystarcza. Jego motto jest również stare: Towarzyszu, chcemy tylko twojego dobra! I zabraliby go, gdyby nie było już Cieni.

Wyróżniony obraz: Cywile Grafika informacyjna