Boże Narodzenie skurczyło się do święta sosnowego, a istnieje już tak popularna choroba, jak stres bożonarodzeniowy.

Jest Adwent i świat tętni życiem. Wszystko i prawie wszyscy krzyczą. Od wielu lat w okresie poprzedzającym Święta Bożego Narodzenia migają głośne światła i jeszcze głośniejsze reklamy, krzycząc: kup to, kup tamto, jedź tu, jedź tam, tylko nigdzie nie milcz. Jeśli jednak chodzi o prawdziwy sens Adwentu, czyli oczekiwanie na narodziny Jezusa Chrystusa, rodzaj wewnętrznego wyciszenia i pogłębiającego się, duchowego odpoczynku, to powoli przykrywa go całkowita ciemność zapomnienia.

Boże Narodzenie skurczyło się do święta sosnowego, a istnieje już tak popularna choroba, jak stres bożonarodzeniowy.

Dzieje się tak dlatego, że wiele osób w pogoni za doskonałością próbuje sprzątać, kupować prezenty i pakować się, ale niewielu udaje się to osiągnąć. Ja też nie jestem do tego przyzwyczajony. Dlatego przymus podporządkowania się ciąży na nas jak ciężkie brzemię i kończy nam się energia. Z drugiej strony brak energii przyprawia mnie o mdłości. Choćby dlatego, że nie mamy czasu dla siebie. I z tych wszystkich powodów zaczynamy odczuwać niepokój.

Zjawisko jest mi znane, ale dowiedziałem się o nim z całkowitym szokiem, gdy – być może w okresie Adwentu w zeszłym roku, przed rokiem – pojawiła się reklama, w której pojawiła się informacja, że ​​istnieje antidotum na chorobę zwaną stresem świątecznym, a mianowicie suplement diety, który zgodnie z reklamą, pozbędzie się go od stresu i złagodzi zmęczenie. Dostępne są zarówno wersje dla dorosłych, jak i dla dzieci tego łatwo dostępnego środka przeciwstresowego. Zatem cały świat jest na sprzedaż. Od Świąt, od stresu, od wszystkiego. W tym roku nie słyszałem takiej reklamy. Czy produkt był na tyle skuteczny, że na kilka lat uwolnił jego użytkowników od świątecznego stresu? Trudno w to uwierzyć, bardziej prawdopodobne jest, że skończył się czas wspomnianego środka przeciwstresowego, a szalonych propozycji na rynku w tym roku – z okazji Świąt Bożego Narodzenia – jest już wystarczająco dużo.

Oto jesteśmy i niebo nie spada.

Ja natomiast próbowałabym oderwać się od wrzasku zakupowego. I opiszę, co zawsze myślałam jako dorosła osoba o Zbawicielu, o maleństwie urodzonym na Boże Narodzenie, którego narodziny przyniosły nową jakość.

Przyszedł Ktoś, kto pokazał nam, dokąd iść, jak wznieść się i jakie jest powołanie człowieka na ziemi. Dał nam znać, że istnieje miłość, jest prawda i jest też cecha ludzka. Jezus Chrystus żył tak, jak mówił.

Nawet to jest ogromnym zadaniem dla zwykłego człowieka. Nawet Jezus nie był tolerowany za głoszenie, że jest drogą, prawdą i życiem. I został zabity. Zemsta jest nadal aktualna, np. została wyłączona z europejskiej konstytucji. Wolnej woli. To był wynik. Na przykład w Szwecji, gdzie – bo są niezwykle nowoczesne i oświecone – odsłonięto ołtarz, na którym Jezus bierze udział w homoseksualnej orgii. Moglibyśmy powoli zapełniać leksykony listą czynów antychrześcijańskich, jest ich na całym świecie mnóstwo.

Więc czekamy. Nie tylko po to, aby nasze święte święta były piękne i intymne, ale także po to, aby świat stał się bardziej normalny.

Wiem, że wiary nie można dać bliźnim ani łatwo, ani na siłę. Zupełnie nie. Ani chrześcijanin, ani buddysta, ani muzułmanin. Można jednak odwołać się do zdrowego rozsądku ludzi. Przynajmniej spróbować. Próbuję go nakłonić do wyrwania się z niewoli pieniędzy i hałasu świata. Cytuję Matkę Teresę, którą kiedyś zapytano: w czym pomaga choć trochę złagodzić czyjś ból, skoro cierpienie na świecie jest tak niezmierzone? Na to odpowiedział:

„Wiem, że ocean cierpienia nie ma końca, ale tego oceanu będzie o jedną kroplę mniej”.

Możesz tak myśleć. A także tak, jak zrobiła to jedna z najbardziej bohemy postaci literatury węgierskiej. Gyula Krudy. Który był jednocześnie artystą i mądrym. Jego słowami życzę błogosławionych wakacji.

„Aby kupić prezent, dać prezent, otrzeć łzę, cieszyć się śmiechem dziecka, pocieszyć smutną kobietę, podnieść na nogi upadłego mężczyznę, (...) uścisk dłoni, aby złagodzić biedę, wygładzić głębokie fałdy czoła, zaszczepić ludzkość w dzikim, zgorzkniałym sercu, (...) czule odwiedzić samotnych żałobników, objąć obdarte dziecko, zatrzymać chwiejny krok w stronę grzech, podnieść głowę temu, kto z opuszczoną głową szuka najwyższej gałęzi, na której mógłby się przywiązać – to byłoby zadanie bogatych na świecie.

Nie, to coś dla biednych, którzy sami nic nie mają.”

Węgierska gazeta

Wyróżnione zdjęcie: MTI Photo / Imre Földi