Kiedyś wydawało się, że Károly Herenyi jest normalny. Za rządów Antalla spotkaliśmy się kilka razy, przeprowadzałem z nim także wywiad jako nadawca radiowy, wydawał się być osobą inteligentną, życzliwą, skromną, zaangażowaną narodowo. Dziś okazało się, że pozory rzeczywiście mylą.

W związku z dawną zdradą samego siebie, cięciem liczb, zwyczajowo wspomina się o lekarstwie zwiniętym, ale najwyraźniej nie ma tu mowy o żadnym lekarstwie. Nie zaszkodziłoby to umieścić, wtedy może nie opowiadałby bzdur z niesamowitą nienawiścią w bardzo niezależnym, obiektywnym (przepraszam, to nie tytuł programu, ale Subiektywny i pasuje idealnie) programie w telewizji DK.

Kto też siedzi w studiu? Olga Kálmán, która starała się zaistnieć w świecie jako bezstronna i bezstronna dziennikarka, przeprowadziła także wywiad jako polityk z Korei Południowej. Bezstronnie. Zsolt Gréczi, czyli Zsolt Gréczi. Nic więcej nie można o nim powiedzieć, ponieważ od razu pozywa tę osobę i wygrywa procesy. Ale wiemy, kim on jest. Zoltán Somogyi to były polityk SZDSZ, socjolog i biznesmen. Czy musimy mówić coś jeszcze, Ildiko? Siedzi tam Herenyi, były członek zarządu MDF, człowiek głęboko pogrążony we własnym zranieniu i goryczy swego zaniedbania.

Wielka Czwórka!

Nie chce mi się analizować tych wszystkich głupot, jakie zebrali w swoim „wydaniu specjalnym”.

Półprawdy zamienione w kłamstwa, brudy, wypaczanie faktów o 180 stopni, wszystko, co charakteryzuje Partię i jej polityków, było tam rano, wieczorem i wieczorem.

Rzadko kiedy widzi się tyle brzydoty na jednym stosie, bo nie ogląda się telewizji DK ze względów zdrowotnych. Interesuje mnie tylko nienawiść wypływająca z ust Herenyi.

Nic dziwnego, że tysiącami zaatakowali nowego prezydenta publicznego, twierdząc, że skłamał na temat przeszłości ojca, w naturalny sposób lekceważąc twierdzenie Tamása Sulyoka, według którego ten, znając rodzinną legendę, mówił o swoim ojcu tak, jak wiedział. jego historia.

Cóż za dziwne podwójne standardy! Oczywiście, jeśli chodzi o Dobrev, nie może ona ponosić odpowiedzialności za grzechy swoich przodków. Prawie druga strona!

Fakt, że prapradziadek był żandarmem, rzeczywiście jest na nich rzutowany, więc prawnuk także jest zmuszony wziąć na siebie winę za to. W Danii jest to prawidłowe.

Powiem ci coś. W 1956 roku mój ojciec był członkiem Rady Robotniczej Magyar Rádio, za co został wyrzucony przez komunistów i udało mu się to tylko dzięki kilku życzliwym patronom. Często opowiadał o tych historiach, podkreślając, że rewolucja nie była kontrrewolucją, ale nie wolno nam tego nigdzie reklamować. Dano nam podwójną edukację, co zrozumieliśmy. Ale! Kilka lat temu przyszedł do mnie historyk badający historię radia w '56 roku i powiedział: „ Twój ojciec był bardzo przyzwoitym, odważnym człowiekiem, bardzo dobrze zachował się na procesie po rewolucji”. Jakiego rodzaju rozprawa? Mój ojciec nigdy nie powiedział na ten temat ani słowa, choć mógł być z siebie dumny. Nigdy się nie dowiem, dlaczego nie.

Czy ktoś może mi powiedzieć, że milczałem? Nie wiedziałem o tym! Więc teraz skłamałem?

Ale zostawmy Tamása Sulyoka, posypanie Herényi jest dla nas o wiele ważniejsze. Ktokolwiek uważa, że ​​Viktor Orbán jest zdrajcą kraju, zdrajcą narodu, to, co robi, działa jedynie na szkodę tego kraju. Rzeczywiście? A czym się to objawia? Może w tym, że Károly Herenyi nie jest jego zastępcą?

Herenyi użył wszystkich sloganów czarnopastowych Gyucsánistów, stwierdzając, że Viktor Orbán jest odizolowany, że nikt już z nim na świecie nie rozmawia (co najwyżej, dodam, takie „nieistotne” postacie jak Macron, Erdogan, Xi Jinping, premier Szwecji Ulf Kristersson czy kandydat na prezydenta USA Donald Trump). Według nich Herenyi ostatnie kilka lat spędził na Księżycu w wielkiej samotności, bo inaczej nie opowiadałby takich bzdur. Co więcej, gdyby to było na Księżycu, to nawet wtedy nie, ponieważ nawet stamtąd wszystko można zobaczyć. Oczywiście, trudno jest rozglądać się z zasłoniętymi oczami.

Według towarzysza Herenyi jesteśmy pozbawieni środków do życia. Jesteśmy gromadami. Cóż, może w porównaniu z tym jesteśmy po prostu trochę rozproszeni. Wujek Karcsi prawdopodobnie w dni powszednie nie zbliża się do żadnego centrum handlowego, bo inaczej wiedziałby, że ciężko jest znaleźć miejsce parkingowe i klienci wychodzą z domu towarowego, pchając wypchane wózki sklepowe. Biedni, pozbawieni środków do życia. Oczywiście płot nie jest z kiełbasy, ale fakt, że jesteśmy najbiedniejsi w Europie, to poetycka przesada, a raczej celowe kłamstwo.

Na podstawie tego, że ta zgorzkniała postać deklaruje (przepowiednia oparta na życzeniach), że Viktor Orbán poniesie porażkę, oznacza to, że naprawdę tego chce, więc mu uwierz. Ale następują prawdziwe, głębokie myśli: co będzie po Orbánie? Gdzie jest program opozycji? Wspomnieć o programie Rządu Cieni (niech nas Bóg chroni przed tym programem prowadzącym do samolikwidacji Węgier)

Herenyi twierdzi, że ludzie czekają, aż wskażą, kto zostanie aresztowany i uwięziony następnego dnia po upadku, ponieważ według niego taki jest „program”.

Tam przed oczami pojawia mu się polski przykład jako szczęśliwa perspektywa („przywrócenie” praworządności za pomocą fizycznego terroru, aresztowanie przeciwników politycznych, mogę powiedzieć, że to ładny przykład), ponieważ według niego „Wszystko da się zrobić, trzeba tylko chcieć” . Wszystkich trzeba zwolnić, bo kogo obchodzi prawo, najpierw trzeba zatrzymać przeciwników politycznych i ich urzędników, a potem trzeba kiedyś przywrócić praworządność.

Drogi Karcsika, czy zrozumiałeś, co promujesz swoim wielkim umysłem? Dyktatura, mój złoty policzek!

Swoją drogą pomysł też ukradziono, gdyż konstrukcja ta była już zarysowana przed poprzednimi, które notabene nie powiodły się, wyborami i najwyraźniej zyskały dzięki niej wielu zwolenników. Potem wyrzucił kolejne absurdalne stwierdzenie – to też nie był jego pomysł – jak prawa dwóch trzecich można obejść przez jedną trzecią. Prawnie! Powiem mu, bo wygląda na to, że w jego wielkiej nienawiści to nawet do jego małego rozumu nie dociera, nie ma mowy! Z prawnego punktu widzenia nie można popełnić oszustwa prawnego. Duży brat! Nawet jeśli staniesz na głowie i będziesz się tak kręcić.

Przydało się (jeśli nie pocieszyć) obejrzeć mistrzów parującego krwią rozprysku, bo każdy, kto potrafił przezwyciężyć gniew, który wybuchł podczas pokazu, mógł po raz kolejny zobaczyć dowód na to, co ci sami demokraci myślą o prawie i rządach prawa. Krótko mówiąc, to

demokracja to nic innego jak dyktatura liberalno-bolszewicka.

Musimy zdyscyplinować tych głupich ludzi, którzy mogą raz po raz głosować na Viktora Orbána i Fidesz-KDNP. Następnie Herenyi i jego koledzy decydują, na kogo można głosować.

Znowu powstałby Patriotyczny Front Ludowy i znów moglibyśmy wybierać spośród kandydata danej partii.

Niestety, szkoda, że ​​Gyurcsányowie zamknęli Lipótmezó przezorność! Mogli sobie wyobrazić tam demokratyczną dyktaturę.

Ale tylko do czasu utwardzenia zimną wodą.

Autor: György Tóth Jr

Zdjęcie na okładce: Ilustracja / Károly Herényi, były wiceprzewodniczący Węgierskiego Forum Demokratycznego (MDF) na rozprawie w sprawie karnej przeciwko niemu i Ilona Dávid, była przewodnicząca MDF, w związku ze sprawą UD Zrt. w stolicy Sąd Rejonowy z dnia 18 marca 2016 r.
Sąd uznał obu polityków za winnych współudziału w stosowaniu przymusu i udzielił im nagany. MTI Zdjęcie: Zsolt Szigetváry

Była przywódczyni frakcji MDF przewyższa nawet Olgę Kálmán