Groźby najwyraźniej skierowane do Rosji są przede wszystkim ostrzeżeniem dla Niemiec. Napisane przez László Bogára.

To szaleństwo, ale jest w tym pewien system, jak mówi Hamlet. No cóż, nawet jeśli uznamy wypowiedzi Emmanuela Macrona za szaleństwo, może i jest w tym jakiś system, jest to trochę surrealistyczne, ale na pewno warto się nad tym zastanowić.

Nie zaszkodzi wiedzieć, że Macron jest „narzędziem docelowym” wyprodukowanym z wielką starannością w warsztacie Rothschildów, więc za jego wypowiedziami zawsze kryje się „coś”, nad czym należy się zastanowić, i prawdopodobnie tak właśnie jest teraz.

Na pierwszy rzut oka podżeganie do wojny i nawoływanie do otwartej konfrontacji NATO z Rosją może wydawać się naprawdę szalone, ale jeśli przeniesiemy te stwierdzenia w inne ramy interpretacyjne, znaczenie tych wypowiedzi zmieni się radykalnie.

Coraz więcej wskazuje na to, że „moc wybierająca imperium” podjęła decyzję dotyczącą dalszych losów imperium amerykańskiego. Coraz bardziej oczywiste staje się też, że wykonawcą tego projektu może być jedynie Donald Trump, znajdujący się pod morderczą presją obecnej struktury rządzącej imperium, ale w groteskowy sposób on sam przyczynia się do zwycięstwa Trumpa na zapewne zakrojoną na szeroką skalę .

Zadaniem starego/nowego prezydenta będzie radykalne przekształcenie światowej struktury siłowej Ameryki jako globalnego imperium.

Dziś zarysy tej strategii są nadal bardzo niepewne, ale nadal wyłaniają się pewne podstawowe powiązania. Przykładowo to, że „nowe” imperium amerykańskie większość swojej pozostałej energii skieruje do Chin i regionu Pacyfiku, a jednocześnie Rosja, Europa i Ukraina staną się dla niego w zasadzie nieinteresujące.

Dzieje się tak dlatego, że Rosja najwyraźniej nie jest w stanie grabieży jak za „starych, dobrych czasów Jelcyna” lub przynajmniej, jak pokazuje jej wojna zastępcza wywołana na Ukrainie, konkretne koszty tej grabieży byłyby tak wysokie, że nie byłoby to już tego warte dla imperium. Podobnie jak natychmiast wycofał się z Afganistanu, gdy stał się projektem „deficytowym”.

A Europa została osłabiona i zdewaluowana do tego stopnia, że ​​stała się nieciekawa dla imperium amerykańskiego.

I tu właśnie w szalonym przemówieniu Emmanuela Macrona zaczyna się ujawniać „system”. Jeśli Rosja, Europa i Ukraina przestaną być interesujące dla imperium amerykańskiego, wówczas automatycznie rozpocznie się walka o władzę o europejską dominację i, oczywiście, redystrybucja Ukrainy.

Formalnie oczywiście kraj zwany Ukrainą będzie nadal „istniał”, ale podzielony na strefy wpływów, które formalizują tę suwerenność.

Powojenne złomowisko, w jakie zamienia się Ukraina, i tak nie nadawałoby się do istnienia jako zjednoczona całość.

A ponieważ dominująca potęga w Europie, Niemcy, znajduje się w upadku i rozpadzie, a jej dominujące pozycje uległy znacznemu osłabieniu we wszystkich wymiarach, automatycznie wzmacnia to ambicje władzy Francji.

Szalone przemówienie Macrona, jego groźby najwyraźniej skierowane do Rosji, są zatem przede wszystkim ostrzeżeniem dla Niemiec, dają do wiadomości publicznej, że Francja jest potęgą nuklearną i jest gotowa wypełnić próżnię militarną i gospodarczą pozostawioną po słabnących i rozpadających się Niemczech .

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że dla Niemiec pojawił się nowy rywal nie tylko z zachodu, ale i ze wschodu, w osobie „osoby” Polski, która militaryzuje się z niespotykaną dotąd szybkością. (W ramach NATO Polska wydaje zdecydowanie najwięcej na wydatki wojskowe, PKB proporcjonalnie więcej niż Stany Zjednoczone, a dokładnie cztery procent.)

Coraz bardziej staje się rzeczywistością „wizja nowego imperium”, które zorganizowałoby tę Europę Środkową w imperium jako koncentrację potęgi polsko-litewsko-ukraińsko-rumuńskiej rozciągającej się od Bałtyku po Bałkany, naturalnie z polską dominacją.

Byłby to kolejny „kordon sanitarny” przeciwko Rosji, ale jednocześnie miałby skutek ostrzegawczy i dyscyplinujący wobec Niemiec. I chyba nie trzeba nawet podkreślać, że Francja zapewniłaby parasol ochrony nuklearnej tej budowie, która utrzymuje Niemcy w ryzach „wolnymi” od wschodu.

I stąd „szalona mowa” i wyłaniający się z niej „system” są może trochę bardziej zrozumiałe.

Dziś to wszystko jest może trochę (nie trochę, bardzo!) surrealistyczne, ale warto pomyśleć o tym, że w ciągu ostatnich dwóch lat wydarzyło się wiele rzeczy, o których jeszcze niedawno byśmy pomyśleli, że mroczne, surrealistyczne wizje chorego mózgu.

Fakt, że szaleje straszliwa wojna, w wyniku której zginęło wiele setek tysięcy osób, i staje się jasne, że granice Europy będą nadal zmieniać się równie brutalnie, jak w poprzednich stuleciach, jest teraz oczywisty. Okazało się też (i mogliśmy się tego dotychczas domyślać), że nie ma bardziej dziecinnej iluzji niż mit „suwerenności”, bo znów staje się jasne, że wasza „suwerenność” istnieje tylko wtedy i tak długo, jak istnieje siła, która ci to zapewnia, bo w przeciwnym razie wszystko, w co byłeś skłonny wierzyć, że będzie trwać wiecznie, rozpadnie się pod spodem. Nigdy nie mów nigdy, mówią Anglicy, nigdy nie mów nigdy i oczywiście nigdy nie mów na zawsze.

Ostatnie prawie osiemdziesiąt lat rzeczywiście skutecznie zbudowało iluzję, że prędzej czy później połączenie liberalnej demokracji z gospodarką wolnorynkową zwycięży wszędzie i wtedy wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.

Teraz wydaje się jasne, że do tej pory to połączenie było jedynie rzeczywistością wirtualną ukrywającą okrutną dyktaturę globalnej gospodarki energetycznej, ale „nieistniejący” władcy świata nie bawią się już tym wizualnym wyczynem technicznym, ale są narzucając brutalną rzeczywistość prosto w twarz. Jak śpiewa Tamás Cseh: sen się skończył.

Węgierska gazeta

Zdjęcie na okładce: Ekonomista László Bogár
Źródło: MTI/Zoltán Máthé