„Nie ma takiego snajpera, który z odległości 130 metrów trafia w nerwowy i poruszający się cel tak, że uszkodzone zostaje jedynie ucho docelowej osoby” – Bálint Somkuti obalił teorie spiskowe związane z zabójstwem Trumpa. Wywiad.
Badacz i analityk warsztatu geopolitycznego Kolegium Macieja Korwina wypowiedział się także na temat znanych dotychczas punktów programu republikańskiego kandydata na prezydenta.
Po zabójstwie Donalda Trumpa w ostatnich dniach czytaliśmy o rzekomych irańskich zabójcach próbujących zabić byłego prezydenta. Czy to także element nacisku na kandydata Republikanów, czy może poważne zagrożenie?
Zostałem również poinformowany o tej wiadomości, ale nie o jej źródle. Nie byłbym przekonany, gdyby ta informacja pochodziła z proizraelskiej gazety lub organizacji powiązanej z Izraelem. Niezależnie od tego, że Trump tak naprawdę nie jest wielkim przyjacielem Iranu i kierownictwa w Teheranie, tego rodzaju dalsza eskalacja sytuacji byłaby korzystniejsza dla izraelskiego przywództwa.
Z jakiego powodu?
Ponieważ Trump robi wszystko na Bliskim Wschodzie, aby ograniczyć ambicje Iranu i wesprzeć Izrael – w tę formułę można wpasować także wiadomość o rzekomym zamachu. Nie jest w zwyczaju zabijać tego typu kandydata na przywódcę, ponieważ miałoby to bardzo poważne konsekwencje. Dlatego uważam tę informację raczej za hack medialny.
Uczyńmy Amerykę znowu bezpieczną, Make America Safe Again – takiego hasła użył Trump na konwencji Republikanów. Czy to może być hasło, którego będziesz mógł użyć, aby przejść przez kampanię?
Za sloganem można ukryć wiele rzeczy, ale faktem jest, że udanej już kampanii prezydenckiej Trumpa dodatkowo wspomógł zamach, który cudem przeżył.
Jednak w tej kwestii pojawiły się już niesamowite teorie spiskowe.
Zabójstwa tego typu nie można zainscenizować. Nie ma takiego snajpera, który z odległości 130 metrów potrafi trafić w nerwowy i poruszający się cel tak, że uszkodzone zostaje jedynie ucho celu. Był to łut boskiego szczęścia lub interwencji; jest głupcem, który tego nie wykorzystuje. Na pewno wokół tego zbudujesz swoją kampanię. Ten impet doprowadzi go do zwycięstwa nawet z tak nieoczekiwanym, ale nie do końca niewyobrażalnym przeciwnikiem, jak Michelle Obama. Podział społeczny, jaki zapanował ostatnio w Stanach Zjednoczonych, jest rzeczywiście bardzo poważny i niesie ze sobą bardzo poważne niebezpieczeństwa. Dzikie popędy lewicy: przebudzenie, bezmyślne narzucanie inkluzywności, tworzenie ideologii LGBTQ i inne z pewnością zostaną odebrane przez Trumpa jako prezydenta, a jego hasłem może być „Uczyń Amerykę znów bezpieczną”.
Być może był on skierowany także do mas napływających migrantów: zaledwie kilka dni temu mogliśmy przeczytać na przykład o rozbojach i morderstwach na migrantach, do których doszło w bezpiecznej dotychczas części Kalifornii, narażonej na poważną falę migracji.
Pewne jest, że były prezydent mógł o tym nawiązać, gdyż jego życie uratowała także kwestia imigracji, bo spojrzał na tablicę z danymi imigracyjnymi i dlatego został zastrzelony. Przedstawił dane, że w ostatnich latach do Stanów Zjednoczonych przybyło 20 milionów nielegalnych migrantów. Więc ten temat chyba jest w jego "pakietze", w Ameryce jest to poważny problem.
W ramach kampanii przeciwko nowo wprowadzonemu kandydatowi na wiceprezydenta Vance’owi młody polityk zostaje oskarżony o izolowanie się od najważniejszych procesów politycznych i zwrócenie się ku Azji. Czy boją się, że zabraknie im pieniędzy, które można wpompować na Ukrainę?
Nie jest nierealistyczna obawa, że Trump wkroczy w europejską politykę kręgów liberalnych, a także w wartości uważane za święte, w tym nonsens: dziś jestem dziewczyną, jutro będę chłopcem. To nie jest izolacja, że Trump i jego wiceprezydent odwróciliby dążenie do „rządu światowego”. Raczej nadawaliby priorytet prawdziwym interesom amerykańskim i skupiali się na rzeczywistych wysiłkach geopolitycznych, a nie na propagandzie i względach ideologicznych. A wraz z zapowiedzianym wcześniej przez prezydenta Obamę zwrotem w stronę Azji spełni się koszmar europejskich liberałów.
Tymczasem, pomimo obietnic, które obiecywały stłumić płomień nienawiści ze strony Demokratów, słyszymy o silnych wahaniach i niebezpiecznych przesłaniach: taki był żart „Nie przegap tego następnym razem” – Jack Black zespół muzyczny, czy strzelanka o nazwie „Atak przeciwko Trumpowi”. Jaki jest powód, dla którego nie można nacisnąć hamulca, aby zapobiec pogorszeniu się kampanii?
Muszę bronić zespołu, to był krzyk, od którego Jack Black natychmiast się zdystansował, ale zasadniczy problem polega na tym, że histeria wobec Trumpa zaczęła się już w 2016 roku i nie złagodzili jej ani na chwilę, aż do obecnej próby zamachu. Kiedy więc gwiazdy Hollywood, takie jak Robert Downey Jr., również występują przeciwko Trumpowi i nawołują ludzi, aby coś zrobili z byłym prezydentem, i kiedy CNN i The Washington Times piszą o upadku Trumpa na scenę – podczas gdy na nagraniach wyraźnie słychać strzały, następnie widzimy celową kampanię dyskredytującą, trwającą nieustannie demonizację przeciwnika, a zamach jest wyraźną konsekwencją tej mentalności.
Jakie ryzyko podjęli inicjatorzy jego napięcia?
Od lat niszczą amerykański konsensus społeczny i nie da się tego zatrzymać z dnia na dzień. Ci, którzy wypuszczają dżina z butelki, powinni przygotować się na najgorsze, ponieważ mają władzę finansową i medialną, ale realną władzę, siłę zbrojną i wsparcie polityczne – nie. Odtąd będziemy świadkami walki, która wpłynie na losy całego świata. To nie przypadek, że w kilku miejscach mówiłem, że upadek świata zachodniego był oddalony o zaledwie centymetry i setne sekundy, ponieważ wojna domowa byłaby nieunikniona po próbie zamachu, w którym zginął prezydent Trump.
Wyróżnione zdjęcie: były prezydent USA Donald Trump, republikański kandydat na prezydenta, podczas ostatniego dnia Narodowej Konwencji Republikanów na Forum Fiserv w Milwaukee w stanie Wisconsin, 18 lipca 2024 r. Pięć dni wcześniej doszło do zamachu na Trumpa, strzał trafił w ucho (Fot.: MTI/EPA)