Dziś Dziki Zachód nie zaczyna się po drugiej stronie Atlantyku, ale w Hegyeshalom. Napisane przez Tamása Pilhála.

Średnia środowa strzelanina w amerykańskim liceum: cztery osoby nie żyją, dziewięć zostało rannych. Teraz 14-letni chłopiec postanowił zamordować swoich nauczycieli i kolegów z Winder w stanie Georgia. Pilny konsument wiadomości podniósłby głowę tylko wtedy, gdyby minął tydzień bez szkolnej masakry. Pierwsza strzelanina szkolna w Ameryce miała miejsce w 1760 roku, kiedy mieszkaniec Dzikiego Zachodu wysłał dziesięciu uczniów i nauczyciela na wieczne tereny łowieckie. Najwyraźniej tego rodzaju rozstrzyganie sporów jest tam częścią folkloru. Jeśli coś ci się nie podoba, bierz Stuckera/karabin maszynowy/karabin maszynowy i posprzątaj to.

Jaki jest kraj, tacy też są jego przywódcy: „policjant świata” przez ostatnie pół wieku w tym samym stylu kierował polityką światową, zaczynając od Korei, przez Wietnam, Irak i Afganistan, a skończywszy na Syrii.

Szacuje się, że w amerykańskich gospodarstwach domowych znajduje się co najmniej 250–270 milionów sztuk broni palnej. Zaskakująco łatwo jest zdobyć pistolet, a nawet seryjnego strzelca. My, Węgrzy, chodzimy do sklepu po czerwoną paprykę, oni po strzelbę. Sytuacja nie zmieniła się zbytnio od czasu filmu dokumentalnego Michaela Moore’a z 2002 roku „Coke, Gun, Fries”. Przynajmniej narzędzia zabijania stały się bardziej skuteczne. Nie ma jeszcze danych na temat morderstw w tym roku. Ale w 2020 r., pierwszym roku epidemii koronaawirusa, w Stanach Zjednoczonych zginęło na przykład 21 570 osób, czyli średnio pięćdziesiąt dziewięć dziennie. Po kwarantannie nastąpił kilkuprocentowy spadek. Jeśli wczoraj rzeczywiście był przeciętny dzień w „ojczyźnie demokracji”, to oprócz czterech zabitych w Gruzji, w kraju zamordowano z pewnością kolejnych pięćdziesiąt osób.

Ale to wszystko jest częścią normalnego toku działalności. Mówimy o kraju poczętym w ludobójstwie i zbudowanym na fundamencie kultu przemocy. Tam, gdzie demokratyczni przywódcy w przyspieszonym tempie wpuszczają miliony nielegalnych imigrantów z południa – potrzebujemy ich głosów. A wraz z nimi tysiące przestępców, gangsterów, baronów kokainowych, gwałcicieli – szumowiny Ameryki Południowej i Środkowej. Każdy, kto lubi żyć niebezpiecznie, powinien już teraz przenieść się do Stanów Zjednoczonych. Miłego przetrwania!

Większym problemem jest to, że dziki zachód nie zaczyna się już po drugiej stronie Atlantyku, ale w Hegyeshalom. Ponieważ pod naciskiem amerykańskiego głębokiego państwa („jeśli my jesteśmy garbusami, ty też powinieneś być”), przy pomocy kilkudziesięciu brukselskich biurokratów kupionych za funta i agentów-polityków, którzy zdradzili swój kraj, wiele milionów dzikusów zostało rozprzestrzenił się także na Europę Zachodnią. (Też by ich tu wysłali, ale wciąż jesteśmy w błocie.) Większość przybyszów nie ma jeszcze pistoletów, ale bardzo sprawnie włada nożami. W sieci krążą nie dziesiątki, ale setki filmów z nożami, które pokazują naszych współobywateli Nowej Europy w trakcie ich integracji. Solingen dźgnął nożem na festiwalu różnorodności: trzy osoby nie żyją. Atak nożem w Southport na zajęciach tańca dla dziewcząt: trzy osoby nie żyją. I gwałty, wojny gangów, zamachy bombowe, obcinanie głów chrześcijańskim księżom, dźgnięcia nożem każdego dnia, w każdej minucie. Islamski terror i zniszczenie.

Oczywiście nie wszyscy nielegalni najeźdźcy to przestępcy, ale proporcje są uderzające, statystyki są spektakularne, nawet jeśli zachodnia policja i główny nurt propagandy migracyjnej próbują je kosmetyczizować.

Najbardziej mściwa rzecz (i po części z tego powodu wybuchły zamieszki w Anglii): lewicowe rządy postępują brutalnie nie wobec przestępców, ale wobec tych, którzy żądają deportacji przestępców. Według nich każdy jest „skrajną prawicą”, której buty są pełne przestępczości migracyjnej. Komentatorzy internetowi są skazani na miesiące więzienia za większą chwałę wolności słowa i praworządności.

Tak właśnie jest: jeśli wyzwolicie trzeci świat, to będzie to trzeci świat także i tutaj.

naród węgierski

Wyróżnione zdjęcie: Paryż, Nanterre, 29 czerwca 2023 r. MTI/EPA/Yoan Valat