Szanse na naprawę związku są nikłe, a raczej nie duże.
Głęboko identyfikuję się z ostatnimi zdaniami przemówienia wprowadzającego Viktora Orbána w Strasburgu. Były to:
„Prezydencja węgierska szuka rozwiązań wspólnych europejskich problemów, opartych na zdrowym rozsądku. Ale my nie tylko szukamy rozwiązań, my, Węgrzy w Unii Europejskiej, wciąż szukamy naszych marzeń, wspólnoty wolnych i równych narodów, ojczyzny Węgrów, demokracji demokracji. Szukamy Europy, która boi się Boga i chroni godność ludzi, a także oblega szczyty kultury, nauki i ducha. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej nie dlatego, że tak jest, ale dlatego, że mogłoby być. I dopóki zobaczymy, że możemy uczynić Europę taką, jaka może być, dopóki będzie choć odrobina szansy, będziemy o to walczyć. My, jako prezydencja węgierska, jesteśmy zainteresowani sukcesem Unii Europejskiej i jestem przekonany, że sukces naszej prezydencji będzie sukcesem całej Unii Europejskiej. Sprawmy, aby Europa znów była wspaniała.”
Najważniejsze dla mnie jest:
„Jesteśmy członkami Unii Europejskiej nie dlatego, że tak jest, ale dlatego, że mogłoby być. I dopóki zobaczymy, że możemy uczynić Europę taką, jaka może być, dopóki będzie choć odrobina szansy, będziemy o to walczyć”.
Te słowa są niepodważalne.
Po pierwsze: Unia Europejska w swoim obecnym stanie nie jest tym, czym mogłaby być. Oznacza to, że od lat nie realizuje swoich podstawowych zasad i celów związanych z pokojem czy dobrobytem. Poza tym: jego stosunek do wojny jest szczególnie niekorzystny dla Europy, sankcje są głupie, szkodzą europejskiej gospodarce.
Elita brukselska najwyraźniej nie jest oddana obywatelom Europy, ale demokratycznej administracji Stanów Zjednoczonych.
Program Komisji Europejskiej Zielony Ład jest szczególnie szkodliwy dla europejskiego rolnictwa, zwłaszcza dla krajów silnych w rolnictwie i zdolnych do eksportu, takich jak Węgry.
W tle elita brukselska wierzy i akceptuje całkowicie kwestionowaną naukowo i moim zdaniem bezpodstawną koncepcję, że globalne ocieplenie – które naprawdę istnieje – może być spowodowane emisją dwutlenku węgla przez człowieka i niczym innym na świecie, i to został przyjęty przez światową opinię publiczną przez nieistniejącą już organizację ONZ, IPCC, w języku węgierskim przez Międzyrządowy Panel ds. Zmian Klimatu.
Główne tezy IPCC były wielokrotnie obalane przez alternatywny międzynarodowy organ Clintel, liczący obecnie dwa tysiące naukowców, za pomocą naukowych, dobrze uzasadnionych argumentów i popieranych debat naukowych.
Nie ma jednak po nich śladu. Konsekwencja: Unia Europejska buduje swoją zieloną politykę na całkowicie wątpliwym, naukowo mocno dyskusyjnym systemie poglądów, w efekcie czego jest niczym więcej niż domek z kart, który wali się w pierwszej chwili.
Elita UE, czyli Europejski Bank Centralny kierowany wcześniej przez Mario Draghiego, poddała się wizji globalnej elity Davos i zgodnie z nią chce stopniowo wycofywać gotówkę z obiegu, aby zastąpić ją CBDC, czyli cyfrową walutą Banki Centralne, które działałyby za pomocą karty, telefonu komórkowego lub ewentualnie chipów wbudowanych w korpus. Nawiasem mówiąc, Chiny przodują w tym na całym świecie, ale wiele banków centralnych poważnie rozważa wycofanie gotówki.
Zniesienie gotówki oznaczałoby zniesienie podstawowej wolności człowieka. Gdzie podział się związek?
Unia nie sprzeciwia się jednak wysiłkom wyspecjalizowanej organizacji ONZ, WHO – Światowej Organizacji Zdrowia, których celem jest sprawowanie przez WHO praw nad państwami narodowymi dotkniętymi pandemiami, epidemiami, a także wprowadzenie obowiązkowych szczepionek i innych środki ostrożności – już wiemy: niepotrzebna kwarantanna, godzina policyjna, używanie maseczek itp. - w związku.
Na początku tego roku Komisja Europejska wprowadziła Ustawę o usługach cyfrowych, czyli ustawę o usługach cyfrowych, która w pierwszej chwili brzmi bardzo dobrze, ale w drugiej to nic innego jak zniesienie wolności prasy i wypowiedzi opinia.
Kiedy KE mówi, że jej celem jest wyeliminowanie celowego rozpowszechniania fałszywych wiadomości, dezinformacji i manipulacji, nie oznacza to nic innego, jak wyciszenie poglądów i opinii sprzecznych z opiniami i intencjami głównego nurtu liberalno-globalistycznego, „legalnego” przez nich stworzone – czyli zalegalizowane – w jakiś sposób.
Komisja Europejska chce to osiągnąć, jeśli brodata kobieta w jednym państwie członkowskim ogłosiła się mężczyzną, to wszystkie pozostałe państwa członkowskie muszą ją legalnie zaakceptować i traktować jak mężczyznę w stosunku do jakiejkolwiek administracji, więc nawet jeśli jest kobietą z z biologicznego punktu widzenia, nawet jeśli ogłosi małżeństwo z inną kobietą, należy go uważać za męża, a jeśli jest dziecko, należy go uważać za ojca we wszystkich krajach całego związku. Oznacza to także podporządkowanie prawu państw członkowskich i państw narodowych oraz utratę suwerenności w tym obszarze.
Najnowszy projekt brukselskiej elity ma wprowadzić monitoring wszystkich rozmów telefonicznych, e-maili i wszelkich innych kontaktów i wymiany informacji za pośrednictwem Internetu, dokonywanych przez obywateli europejskich pod ochroną dziecięcej pornografii.
Pozornie szlachetny cel, jeśli zostanie zrealizowany, będzie niczym innym jak stworzeniem w unii totalnego orwellowskiego świata, całkowitej kontroli nad życiem publicznym i prywatnym wszystkich.
Nie będę kontynuować, chociaż mógłbym.
Chciałem tylko przedstawić kilka „skromnych” przykładów, dlaczego Viktor Orbán ma rację, gdy mówi, że nie jesteśmy jeszcze członkami związku, bo to doskonała i wspaniała organizacja, w której odnajdujemy radość, co pomaga nam dla wspólnego dobra oraz w osiągnięciu wolności i niepodległości.
Jesteśmy jednak w tym, ponieważ mamy nadzieję – i dlatego robimy wszystko – że podstawy unii ulegną zmianie i że biurokratyczna, scentralizowana, sztywna organizacja, która utraciła wszystkie podstawowe cechy demokracji, tolerancji i szacunku dla prawo wyłoni się jako sojusz oparty na nowych, wolnych i silnych narodach, stworzony, powiedzmy, pod nazwą Konfederacji Suwerennych Narodów.
Zaangażowanie Viktora Orbána na rzecz unii jest szczególnie widoczne w jego półzdaniu, że dopóki istnieje choćby najmniejsza szansa, że unia może stać się funkcjonalnym sojuszem, suwerennym samym w sobie i niezależnym od supermocarstw i światowych elit, my zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak było.
Cóż, nie wstydzę się tego powiedzieć: naprawdę została już niewielka szansa na naprawę związku. Jak dlaczego?
Ponieważ w ciągu najbliższych pięciu lat główny nurt globalizmu będzie nadal sprawował władzę w UE, zarówno w komisji, jak i w parlamencie – ostatnim razem widzieliśmy to wyraźnie w Strasburgu – i niestety suwereniści nie stanowią większości przeciwnej globaliści w Radzie Europejskiej. Oczywiście stosunek ten może się poprawić w nadchodzących latach, być może zwłaszcza w ET, gdyż podany jest skład parlamentu, na czele komisji stoi kobieta związana z elitą Davos, a skład komisarzy raczej nie będzie sprzyjający my, suwereniści.
Frakcja Patriotów dla Europy pod przewodnictwem Orbána może i będzie się nadal rozwijać, ale bądźmy realistami i nie odrywajmy się od rzeczywistości: w nadchodzących latach jest mało prawdopodobne, aby taka zmiana układu sił nastąpiła, że siły suwerenistyczne staną się większością za rok lub dwa, co dałoby patriotom szansę na całkowite przekształcenie związku. Jednocześnie oczywiście trzeba o to walczyć z całych sił!
Z drugiej strony: najbliższe pięć lat to niestety pięć lat globalistów, a problem w tym, że oprócz środków już wymienionych powyżej, chcą oni z całą siłą doprowadzić do stworzenia totalnie federalistycznych Stanów Zjednoczonych Europy. Propozycje Mario Draghiego również o tym mówią, gdy chce on całkowitej centralizacji i zniesienia instytucji weta. Nie mówiąc już o tym, że zabiega o kolejną wspólną pożyczkę, dlatego nazywamy go Kochanym Mario – nie w ujmującym tego słowa znaczeniu, ale w sensie finansowym.
Pamiętajmy! Ferenc Gyurcsány był w stanie zniszczyć Węgry w ciągu pięciu lat, pomiędzy 2004 a 2009 rokiem.
Nie mamy więc pięciu lat.
W Radzie Europejskiej musimy zainicjować pełną i wszechstronną, radykalną reformę Unii, luźnego sojuszu wolnych i suwerennych państw w pierwszej połowie tego cyklu. Oczywiście wymaga to sojuszy i nad tym również musimy popracować, ale po to właśnie jest frakcja Patriotów i być może można tu uwzględnić także frakcję suwerenistów.
A jeśli to nie zadziała? Jeśli brukselska elita będzie chciała nam odebrać niemal całą suwerenność, jeśli użyje środków prawnych, politycznych i finansowych, aby nas zniszczyć w ciągu najbliższych pięciu lat? Następnie…