Bo my wiemy, czy nie wiesz, że jeśli jest czapka, to jest problem, jeśli nie ma czapki, to jest problem. Ta gra jest uprawiana na szczeblu nauczycielskim przez Demokratyczny Związek Zawodowy Nauczycieli.

Szczerze mówiąc, nazwa „demokracja” w nazwie organizacji jest w dzisiejszych czasach od razu podejrzana. Bo tak nazywa się partia Gyurcsány , prawda? O demokracji wspominają pseudo-cywilne organizacje, które atakują rząd i zwykle mówią o „demokratycznej opozycji”. A to oznacza dyktaturę w nowym języku, co kilku ich przywódców i ich „myślicieli” należących do slepu dali nam całkiem jasno do zrozumienia.

Demokratycznie chcą „wstrzymać” demokrację na wypadek ich ostatecznego zwycięstwa wyborczego (tylko do czasu, aż uporają się z tymi, którzy nie przyłączą się do tych, którzy obrażają obecny rząd), zmusić przeciwników „wojny kulturowej” do ucieczki do ziemi , bardzo demokratycznie chcą uciszyć część dziennikarzy, którzy ich nie popierają , nie mówiąc już o widłach, platformie IFA, żelaznej lampie, to też lubią wymieniać jako główne filary swojej demokracji.

Wyraźnie widzieliśmy, że PDSZ nie jest wielkim przyjacielem rządu. Nie było i nie ma decyzji, o której nie powiedzieliby choć jednego złego słowa (a raczej więcej), ale ich dusza jest za nią, w demokracji (tej prawdziwej) mają do niej prawo. Jednak, delikatnie mówiąc , dziwne jest, jeśli ich własne, spełnione żądanie nie zyskuje ich aprobaty.

Chociaż domagali się zamknięcia szkół i przejścia na edukację cyfrową, kiedy to nastąpi, podjęli decyzję niemal natychmiast, ponieważ ich zdaniem przejście nie było przygotowane. (Może to nawet prawda, bo z powodu epidemii nie było prawie czasu na odpowiednie przygotowanie.) Wtedy walczyli o szczepienie nauczycieli (nie wiadomo z kim, ale walczyli), a teraz, kiedy rząd zapewnia szczepienia poza kolejnością, aby podżegać do prób przeciwko ponownemu otwarciu.

Gergely Gulyás, minister kierujący Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, jest najwyraźniej zmęczony zabawą „jeśli jest czapka…jeśli nie ma czapki” i zareagował na pracę PDSZ w poście na Facebooku:

„O Demokratycznej Unii Nauczycieli, czyli o tym, dlaczego jest szkodliwe, gdy grupa interesu wyobraża sobie siebie jako partię opozycyjną.

Pod koniec lutego Demokratyczny Związek Nauczycieli zwrócił się listownie do premiera o zamknięcie szkół i zarządzenie pracy cyfrowej we wszystkich publicznych placówkach oświaty iw zakresie kształcenia zawodowego. Rząd podjął odpowiednią decyzję w ciągu tygodnia.

Zgodnie ze stanowiskiem PDSZ zapisanym w ówczesnym piśmie: „jeśli po zamknięciu pracownicy sektora zostaną zaszczepieni; i uzbrojeni w surowe protokoły epidemiologiczne ponownie otworzymy placówki, wtedy nie tylko uczniowie szkół podstawowych, ale i liceów będą mogli wrócić do ławek”.

Na środowym posiedzeniu rząd podjął decyzję o szczepieniu nauczycieli poza kolejnością. Nauczyciele, którzy już się zarejestrowali, mogą otrzymać szczepienie między 1 a 3 kwietnia, a ci, którzy zarejestrują się później między 8 a 10 kwietnia. Następnie szkoły zostaną otwarte 19 kwietnia.

Moglibyśmy słusznie sądzić, że PDSZ jest usatysfakcjonowana. Jeśli nie rząd, to przynajmniej chwalą się: ich żądania zostały spełnione.

Jest wiele osób, które podobnie jak nauczyciele spotykają się na co dzień z wieloma osobami ze względu na swoją pracę i nie poddają się szczepieniom poza kolejką. Edukacja i wychowanie przyszłych pokoleń to niewątpliwie jedno z najbardziej odpowiedzialnych zadań. Dlatego wniosek PDSZ i decyzja rządu były uzasadnione.

Nawet po spełnieniu prośby związku nadal krytykuje rząd i bezskutecznie próbuje nakłonić nauczycieli do otwarcia szkół, które ma nastąpić za ponad trzy tygodnie. Jest to wyraźny dowód na to, że PDSZ jest drugorzędna zarówno w stosunku do edukacji szkolnej, jak i nauczycieli, których reprezentuje. Priorytetem jest szukanie konfliktu z rządem. Nawet w najtrudniejszym okresie epidemii.

Jest to zarówno nieodpowiedzialne, jak i niefortunne”.