Niedawno prasa wspierająca partie lewicowe stała się głośna, ponieważ stolica nazwała teren publiczny imieniem Béli Puczi. Był to Siedmiogrodzki Cygan, który w tym właśnie Czarnym Marszu stanął na czele Cyganów z hrabstwa Maros i bronił życia Węgrów z Marosvásárhely, gdy rozwścieczony motłoch rumuński zaatakował ich z bronią. Ludzie, którzy prześladowali go przez dziesięciolecia, okłamywali lud Béla Puczi jako Rumuni i Cyganów jako Rumunów, Cyganów, świętują teraz bohatera. Patrzymy na pisanie Gyuri Szalmy o Kontrze.

W ostatnich dniach politycy opozycji odkryli dla siebie Bélę Pucziego i jego patriotyczne bohaterstwo. Normalnie nie byłoby nic szczególnego w entuzjazmie polityków opozycji, na innych Węgrzech nie byłoby problemu z dzieleniem się narodowymi bohaterami z lewą stroną kraju. Sytuacja nie jest jednak taka prosta w przypadku węgierskiego bohatera zza granicy – ​​który też jest Cyganem.

Nie sądzę, aby to było zdrowe, jeśli ci, którzy tworzą ścisły sojusz polityczny z tymi, którzy od dziesięcioleci prześladują Węgrów, jak Béla Puczi, umieszczają nazwisko Béli Puczi na swoim sztandarze. Nie wydaje mi się, żeby to było normalne, że ci, którzy regularnie znęcają się nad Węgrami na Węgrzech przeciwko węgierskiej społeczności po drugiej stronie granicy, teraz ukrywają się za węgierskim Cyganem z Siedmiogrodu. Są też tacy, którzy nieświadomie świętują, którzy uważają, że pogrom w Marosvásárhely to wewnętrzna sprawa Rumunii, z którą Węgry nie mają nic wspólnego. Są też tacy, którzy uważają, że Puczi to pasożyty zagrażające węgierskiemu systemowi emerytalnemu. – pisze Gyuri Szalma.

Jednak ludzka skóra twarzy jest w stanie wytrzymać wiele.
Nawet to, że to Krisztián Nyáry napisał post na Facebooku o nieszczęściach i niegodnym losie Béli Pucziego na Węgrzech, którego środowisko polityczne i pracodawcy odmówili Béli Pucziemu prawa przynależności do narodu węgierskiego. Nyáry ani razu nie wspomniał, że rzeczywiście stoi po tej samej stronie, co ci, którzy jeszcze nie tak dawno wykluczali Węgrów zza granicy z narodu. Tak jak facebookowy celebryta nie wspomniał w swoim wzruszającym poście, że zajmował wysokie stanowisko obok Gábora Demszky'ego na czele stolicy w okresie, gdy Béla Puczi włóczył się po ulicach stolicy jako bezdomny.

W ówczesnym środowisku politycznym Nyáryesów panowała jeszcze narracja, że ​​Puczowie to wyłącznie węgierskojęzyczni Rumuni, podobnie jak węgierskojęzyczni Ukraińcy, Słowacy i Serbowie. Tego rodzaju „Węgry” dotyczą zasiłków socjalnych, nic więcej. Nie płać za podwójne obywatelstwo! – było przestrogą zachodnich demokratów. Jednak w tej historii nie chodzi o Nyáry'ego, dzisiejsza osobowość Facebooka nie może już dłużej odpowiadać za zbrodnię swoich byłych szefów. Po prostu nie chciał rozstawać się ze swoją posadą w stolicy ze względów zasadniczych.

Dziś żyjemy w innym świecie, właśnie takim, że może się też zdarzyć, że opozycja, która okupuje premiera Węgier i pasożytuje na Węgrach za granicą, teraz świętuje cygańskiego bohatera z Székelyföld. Ludzie, którzy prześladowali go przez dziesięciolecia, okłamywali lud Béla Puczi jako Rumuni i Cyganów jako Rumunów, Cyganów, świętują teraz bohatera. Będą głosować, że Nyugati tér powinno należeć do Béli Puczi. Jednak pamięć o Cyganie z Sáromberka zasługuje na znacznie więcej niż tylko umycie się nim opozycji.

Cały artykuł można przeczytać TUTAJ

Zdjęcie na okładce: Tablica pamiątkowa na ścianie dworca kolejowego Nyugati, od strony parkingu, ku czci Béli Puczi, który przewodził Cyganom, którzy stanęli w obronie Węgrów podczas antywęgierskiego pogromu w 1990 r. w Marosvásárhely. (2017)