W czwartek rano Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu podjął decyzję w sprawie węgierskojęzycznej stacji telewizyjnej na Słowacji i po sześciu latach narad postanowił odrzucić jej powództwo z powodów formalnych .
Skarga dotycząca praw do używania języka mniejszości węgierskiej nie została rozpatrzona merytorycznie, ponieważ według sędziów ze Strasburga złożono ją z opóźnieniem, donosi 444.hu.
Istotą pozwu było zwrócenie uwagi Europy na przepisy językowe, które dyskryminują Węgrów na Słowacji. W wielu przypadkach samo używanie języka węgierskiego może skutkować karą na Słowacji, a ten konkretny przypadek uwydatnia tę sytuację.
Powód to Gyula Pereszlényi, właściciel firmy Servis TV-Video, która prowadzi mały kanał telewizyjny z miejscowości Párkány. 70 procent mieszkańców miasta leżącego naprzeciw Esztergomia stanowią Węgrzy, a 80 procent okolicznych osad to Węgrzy, więc logiczne byłoby, gdyby lokalna telewizja nadawała również po węgiersku. Słowackie prawo na to nie pozwala: oprócz węgierskich transmisji w mediach publicznych, wszystkie stacje radiowe i telewizyjne muszą również mówić wszystko po słowacku - napisy lub powtarzać audycję po słowacku.
W dniu 6 lipca 2012 r. Pereszlényi TV poinformowała o poważnym wypadku drogowym w pobliżu Párkány, a dwóch naocznych świadków również zabrało głos w relacji po węgiersku. Ich słowa nie były opatrzone napisami ani przetłumaczone, po prostu opowiedzieli to, co widzieli. To kilka zdań.
Władza rozprawiła się z naruszeniem prawa. W lutym 2013 r. słowacka rada ds. mediów nałożyła na stację telewizyjną grzywnę w wysokości 165 euro za niewypełnienie obowiązków tłumaczeniowych. Obecny wyrok w Strasburgu, ponad osiem lat później, był oczywiście ważny nie ze względu na 165 euro (58 tysięcy według dzisiejszych cen, 48 tysięcy forintów według ówczesnego kursu), ale ze względu na ustawę na podstawie którego ta kara mogła zostać nałożona i który od tego czasu pozostał niezmieniony.
Gyula Pereszlényi nie poddał się wówczas, zakwestionował grzywnę najpierw w słowackim Sądzie Najwyższym, a potem, gdy została ona odrzucona, następnie w słowackim Trybunale Konstytucyjnym, z którego również wycofał się w 2015 roku.
Obecny wyrok w Strasburgu mówi, że słowacki Trybunał Konstytucyjny nie był właściwy w tej sprawie, więc należało zwrócić się do niego natychmiast po wydaniu wyroku przez Sąd Najwyższy. Można zwrócić się do Strasburga, jeśli skarżący przeszedł już przez wszystkie możliwe fora odwoławcze w krajowym systemie prawnym, więc logiczne wydawało się czekanie z petycją na decyzję miejscowego sądu konstytucyjnego. To nieoczekiwany zwrot wydarzeń, że to oczekiwanie stało się teraz utratą poddania. Fakt, że sześć lat zajęło sędziom w Strasburgu podjęcie decyzji, czy słowacki Trybunał Konstytucyjny mógł rozpatrzyć sprawę merytorycznie, pokazuje, że ocena tej kwestii wcale nie jest oczywista.
Prawnik, który podpisał petycję, János Fiala-Butora, powiedział 444, że wkrótce wniesie podobną sprawę do Strasburga i „walka ze słowackim prawem, które dyskryminuje węgierskojęzyczną prasę, będzie kontynuowana”.
Słowacja mocno ogranicza używanie języka węgierskiego
Słowacja mocno ogranicza używanie języka węgierskiego, mimo że około 10 proc. poważnie. W przypadku reklam i znaków miejskich słowackie przepisy wymagają, aby wszystko było napisane w języku słowackim w tej samej wielkości.
Węgrzy mogą używać języka urzędowego tylko w miejscowościach, w których co najmniej 20 proc. ludności w ostatnim spisie zadeklarowało się jako Węgrzy (po kolejnym spisie planowanym na ten rok limit ten zostanie obniżony do 15 proc.). Z góry wynika, że w dużych miastach, gdzie znajdują się najważniejsze urzędy, nie ma możliwości prowadzenia biznesu w języku węgierskim. W miarę możliwości kierownictwo osiedla ma prawo zapewnić węgierskojęzycznego urzędnika tylko na określoną część czasu przyjmowania klientów.
W ostatnich latach ustawa zasadniczo ograniczająca działalność węgierskojęzycznych stacji telewizyjnych i radiowych była wykorzystywana w ostatnich latach do ograniczania języka węgierskiego w niekiedy dość absurdalnych przypadkach.
Cały artykuł TUTAJ .
Zdjęcie okładki: Pixabay