Czy może być coś bardziej odrażającego niż sytuacja, w której biznesmen-miliarder, były premier, który będąc premierem doprowadził kraj na skraj bankructwa, jedzie nad Balaton i opowiada, jakie to wszystko jest okropne, bo „Orbán to ukradł”, „lody i gorące napoje są drogie”? Poza tym sezon trwa tylko kilka miesięcy, co też jest winą Viktora Orbána. Gyurcsány nakręcił tak absurdalny film, że nie mogę przejść obok niego obojętnie – pisze na 888.hu Dániel Bohár.

Ferenc Gyurcsány wygląda przez okno swojego okropnie cennego domu wakacyjnego (empire) na Balatonie, muslinca (w innych miejscach muslicas) latają mu wokół głowy, ale wcale nie jest zainteresowany wyruszeniem, by pokazać, jak okropnym miejscem jest Balaton , którego nawet nie przypadkowo rozwinął podczas swojej premiery, ale to, co wiedzieli, że on i jego socjalistyczni kumple zostali przekupieni za grosze.

Zacznijmy od ważnego aspektu zawodowego, czyli że wideo jest okropnie chujowe. Nie wiem, kto jest operatorem i montażystą Prezydenta RP, ale to jest cholernie zabawne. Trzymali się lat 2000., które i tak bardzo kochali. Zrozumiale.

Siófok to pierwsze miejsce, w którym Gyurcsány spotyka Miklósa Kovácsa Jeszcze przed sekundą Kovács ogłasza, że ​​węgierska rodzina może wypocząć w Chorwacji taniej niż nad Balatonem, co jest takim nonsensem, że może to powiedzieć tylko osoba, która nigdy w życiu nie była za granicą. Następnie Ferenc siada przed swoim laptopem za pół miliona dolarów, by surfować po Internecie i rozmyślać, ile kosztuje nocleg nad Balatonem. Skoro Viktor Orbán ukradł węgierskie morze, za miejsce do cumowania trzeba zapłacić. Straszny! W czasach Bezzega Gyurcsánya wszystkie hotele były bezpłatne.

Śniadanie? Nad Balatonem? Brutalny! Bezcenny!

Nawiasem mówiąc, w czasach rządów socjalistycznych jedzenie było również wydawane za darmo w restauracjach. Te stare dobre czasy.

Nawiasem mówiąc, najbardziej lubię, gdy Gyurcsány mówi o śniadaniu i kakao w jednym zdaniu. Przyznam, że nie wyobrażam sobie Prezydenta RP popijającego rano kakao. Jednak wyobrażam sobie to z innym sokiem. W końcu od Gyurcsány'ego dowiedzieliśmy się, że węgierskie rodziny nie mogą już nawet kupować lodów, bo Orbán też je ukradł.

Nasz Franciszek odwiedził też firmy cateringowe, które zgłaszały braki siły roboczej. Chyba zapomnieli wyciąć ten fragment z filmu. Oczywiście wspomina się, że rząd nie pomagał firmom cateringowym. Moratorium na pożyczki, subsydia do wynagrodzeń i inne formy wsparcia nic nie znaczą. W czwartej minucie filmu ponownie rozbrzmiewa kluczowe zdanie, według którego warunki życia w domu są złe, rozumiesz: musisz stąd wyjechać. Na przykład do Chorwacji, bo nawet wyjazd na wakacje jest tam tańszy, niż dowiedzieliśmy się wcześniej. Inny restaurator skarży się Gyurcsány'emu, że musi płacić podatki.

Prawdą jest, że za rządów socjalistycznych nie było nawet podatków.

Oprócz Siófok Gyurcsány odwiedził także Balatonszemes, gdzie poznał całkowicie niezależnego restauratora. Właściciel wspomnianej burgerowni był kiedyś pracownikiem DK. Jest więc jasne, że patrzy na wydarzenia obiektywnie.

Następnie pojawia się część vloga Gyurcsány, której nadal nie bardzo rozumiem. Ferenc odwiedził restauratora, którego zna od dawna i cały film opowiada o tym, jak straszna jest sytuacja, jest nieopłacalna, nie ma ludzi, co się z tym dzieje? Właściciel bufetu nie może nawet przyjść na umówioną wcześniej rozmowę, bo w lokalu było tak wielu gości. Gyurcsány pokazał więc przy pełnej sali, że nikt nie ma pieniędzy na wyjazd nad Balaton.

Oczywiście prezentacja prezesa DK to zwykła demagogia, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, skierowana jest do osób, które absolutnie nie mają pojęcia o warunkach nad Balatonem, bo jak ktoś raz odwiedzi węgierskie morze , odczują, że wszystkie ich potrzeby są zaspokojone, niezależnie od tego, czy jest to pięciogwiazdkowy hotel, czy kemping. To jest piękno jeziora Balaton.

Jednocześnie, kręcenie obraźliwego filmu o jednym z największych darów naszego narodu jest, cóż, jak to ująć: jest takie kiepskie.

Autor: Daniel Bohár

Źródło: 888.hu

(Źródło obrazu okładki: YouTube)