Zdaniem prezesa MSZP mogli celowo zostawić otwartą bramkę informatyczną, co mogło spowodować zatrzymanie systemu przedwyborczego, a następnie celowo próbowali oszukać wyborców.

Coraz bardziej zagmatwane jest, dlaczego lewicowe prawybory pierwszego dnia odbyły się do góry nogami, ale wygląda na to, że opozycja nie boi się oszukiwać własnych wyborców.

Według Bertalana Tótha, prezesa MSZP, mogli celowo zostawić otwartą bramkę informatyczną, co mogło spowodować zatrzymanie systemu przedwyborczego - mówił o tym polityk lewicy w ATV. Wewnętrzny sabotaż to już czwarte lewicowe wyjaśnienie nieudanych prawyborów.

źródło: hirstart.hu

źródło: hirstart.hu

Warto dodać, że system informatyczny zawalił się zaraz po starcie w sobotę, który początkowo świętowano jako sukces i tłumaczono ogromnym zainteresowaniem. Wkrótce jednak zaczęły pojawiać się teorie spiskowe i próbowali zrzucić podejrzenie na swoich przeciwników politycznych, jednocześnie gorączkowo poszukując informatyków i osób posiadających sprzęt techniczny w mediach społecznościowych. Wszystko to wskazywało na to, że opozycja w ogóle nie przygotowywała się do przeprowadzenia prawyborów.

Pomimo oznak dezorganizacji, Zsolt Molnár, szef partii MSZP, stanowczo stwierdził w poniedziałek rano na antenie Spirit FM: „Istnieją wyraźne dowody na to, że oprogramowanie przestało działać w wyniku zewnętrznego ataku, a nie wewnętrznego błędu systemu”. ”. W istocie słowa szefa partii zostały później obalone przez jego szefa, Bertalana Tótha.

Z naszych informacji wynika, że ​​MSZP od początku wiedziało o prawdziwym powodzie zamknięcia, ale zamiast przyznać się do porażki, próbowało oczerniać przeciwników politycznych, bo wierzyło, że oszukaniem wyborców może zwiększyć zainteresowanie prawyborami. Słysząc Tótha, przychodzą mi na myśl słowa przemówienia Ószöd:

„Było bardzo jasne, że to, co mówiliśmy, nie było prawdą”.

Na niedociągnięcia w przygotowaniach wskazuje fakt, że do końca prawyborów, czyli 28-go, minęły terminy identyfikacji on-line, bez których jednak nie ma głosowania elektronicznego. Pośpiech tłumaczy się tym, że mimo ciągłej rekrutacji specjalistów jest niewielu, obecnie 80 operatorów jest w stanie zarezerwować 80 000 wizyt.

Balázs Böcskei, szef Idea Institute, stołeczny konsultant, którego firma pomaga brukselskiej drużynie DK, a właściwie Klárze Dobrev, musiał być w pełni świadomy tego, co się stało. „Chociaż brzmi dobrze, że doszło do ataku z Chin lub Karmelity na pierwotne, bardziej prawdopodobne jest, że możliwości zostały zmierzone, dlatego system wymaga ponownego uruchomienia logistyki IT. Daję tej rzeczy zero procent szans” – powiedział konsultant w pobliżu DK. Oczywiście można sobie wyobrazić, że kwestionowanie procedury głosowania nie leżałoby w jej interesie, ponieważ według naszych informacji, na podstawie dotychczas oddanych głosów, prowadzi Klara Dobrev.

Źródło i obraz wyróżniony: magyarhirlap.hu