Péter Márki-Zay mówi programie ATV Egyenes beszéd , że planuje wysłać do parlamentu siódmą frakcję, która składałaby się z New Beginning György Gémesiego i Partii Ludowej Nowego Świata Józsefa Pálinkása pod skrzydłami Węgierskiego Ruchu dla Wszystkich. W tym składzie zaproponowała Europejskiej Partii Ludowej w Brukseli rezygnację zamiast frakcji Fidesz.

Wielokrotnie dodawał do tego wszystkiego, że będzie to prawdziwa prawicowa partia chrześcijańsko-konserwatywna w naszym kraju, wolna od korupcji i świecąca w świetle demokracji.

Cóż, burmistrz Hódmezővásárhely najwyraźniej ma kłopoty, które psychologowie nazywają dysonansem poznawczym. Innymi słowy, należy jakoś wiarygodnie pogodzić fakt, że jest przywódcą lewicowej koalicji, który jest na tyle konserwatywny, by wstąpić do Europejskiej Partii Ludowej, ale na tyle lewicowo-liberalny, by wygrać z nimi wybory, a oni stawiają go na swoim transparent.

Gyurcsány jest nie tylko przebiegły, ale także tchórzem. Po Bożym Narodzeniu jest drugą osobą z Hódmezővásárhely, z którą chce zeskrobać kasztany. Nie mówi daj spokój, przegraliśmy, ale głosuj na mnie, oto moje ideały, oto kim jestem, oto co zrobiłem, jaki to ma sens w twoich oczach, jeśli nic, to nic, ale biorę!

Zamiast tego próbuje wywalczyć sobie drogę z powrotem do władzy, czasem chowając się za spódnicą kobiety, czasem bawiąc się kukiełkami z chłopcami z nizin o mirażogłowych głowach.

Mówi też: jeśli opozycja wygra wybory, to największa frakcja wybierze premiera, którym albo zostanie Márki-Zay, albo nie. Jeśli tak, to nie na długo! Patrz D-209, zamordowany Towarzysz Medgyessy. Może się wkrótce coś o nim ujawnić (na przykład, że jest człowiekiem Orbána, rosyjskim kremem, syczuańskim dobrodziejstwem), a potem odleci na krótki dystans.

Márki-Zay wielokrotnie powtarza w cytowanym programie, że to on jest kustoszem węgierskiej polityki konserwatywnej, a nie Fidesz i nie Viktor Orbán. Cóż, Medgyessy – jej córka, która wychowała się jako reporterka – powiedziałaby: „to co teraz?”

Oczywiście Gyurcsány pozostawi to na razie na tym, że na wypadek, gdyby wśród lewicowców znalazł się jeden lub dwóch niepewnych przegranych Fideszu, planowana siódma frakcja również ich bierze na cel: byłaby to parlamentarna drużyna rozczarowanych, prawdopodobnie składająca się z 2 osób. Psy odrzuciły już 106. miejsce na liście koalicyjnej, więc nie można na nich liczyć. Innymi słowy, nie ma żadnej władzy nad swoim szefem.

Poza fikcją, że to on będzie prezesem Jobbiku zamiast odsuniętego od władzy Jakaba.

No, to może być coś, wytrąciłoby rodzinę Apró z marzenia o władzy i trochę uwiarygodniłoby tożsamość kandydata na premiera, że ​​nadal jest prawicowy. Tym samym jego frakcja znalazłaby się również w parlamencie. W sieci, jak język wagi, jak zawsze cenny prawnik, pan Torgyán? Tyle tylko, że – ból – już Jobbik wrócił!

Oczywiście przedwcześnie pokryłoby to główny plan rolnika, więc nie tylko ta, ale i 2-osobowa frakcja jest niedozwolona. Bo jakim Nowym Początkiem byłby wtedy Gyurcsány Szép Új világ? (Którą dystopię spisał na papierze Aldous Huxley dziewięćdziesiąt lat temu!) Chaos, bieda, deprywacja, wysokie podatki, LGBTQ, nieograniczony globalizm!

Siódmy to sam Péter Márki-Zay. W zamian możesz reprezentować to wszystko!

Wyróżniony obraz: smo