Zarówno Péter Jakab, jak i Bence Tordai bezskutecznie próbowali sprowokować premiera podczas bezpośredniej tury pytań, podczas której premier również zapowiadał: w przyszłym roku emerytury wzrosną o pięć procent, pensje nauczycieli o dziesięć procent, a potem planują powtórzyć rozłożony w czasie, pięćdziesięcioprocentowy wzrost płac w sektorze.

Péter Jakab , prezes Jobbiku, którego reputacja została ostatnio nadszarpnięta, wskoczył do parlamentu dopiero na doraźną godzinę pytań, ale jakby chciał zdementować wiadomość, że jego żenujące skandale zmuszą go do solidniejszego zachowania, zaatakował premiera ze swoją zwykłą agresywnością.

kongresie „dużo bzdur” . Następnie nie zasłużonymi słowami skrytykował politykę gospodarczą rządu.

– Uratowaliście mnie przed zaproszeniem na konkurs intelektualny, dziękuję – zaczął swoją odpowiedź premier.

Zwrócił uwagę prezesa Jobbiku, który dołączył do lewicy, na fakt, że „ci, z którymi zasiada, odebrali 13-miesięczną emeryturę, jednomiesięczne wynagrodzenie, stworzyli w czasie kryzysu bezrobocie powyżej 10 proc., obcięli system wsparcia rodzin i zwabił rodziny w pułapkę kredytów walutowych. To my ich uratowaliśmy. Za czasów pańskich sojuszników płaca minimalna wynosiła 73 tys. forintów, teraz jest to 200 tys. forintów – podkreślił premier.

James nazwał go wtedy „oszalałym” i zapytał „kiedy władza odebrała mu zdrowie psychiczne”. Otrzymał ostrzeżenie za brak szacunku, a Orbán stwierdził: „Blok lewicowy chce wyeliminować redukcję mediów i chce podnieść ceny gazu i energii elektrycznej. Wasz program to program podwyżek cen, ale "niestety" nie możecie tu siedzieć" - powiedział premier.

Socjalista Tamás Harangozó twierdził, że śmiertelność z powodu epidemii jest najwyższa w naszym kraju (choć Bence Rétvári już temu kilka razy zaprzeczał przed agendą – red.), i narzekał, że przeterminowane testy PCR trzeba niszczyć.

Viktor Orbán stwierdził, że nie pomaga test, tylko szczepienie. Nota bene „nie da się tak gospodarować zapasami, żeby nic nie trzeba było niszczyć, ale chodzi o to, żeby mieć wszystkiego pod dostatkiem.

A w naszym kraju każdy dostaje wszystko: łóżka szpitalne, respiratory, szczepienia i badania. Jeśli chodzi o dane dotyczące zgonów, zareagował w następujący sposób: „Myślę, że wiesz, że mówisz nieprawdę, ponieważ była ona już kilkakrotnie podnoszona i jasne jest, że jeśli spojrzymy na statystyki przy użyciu tej samej metody, to Węgry nie ma się czego wstydzić”. Z powodu braków w leczeniu mogłoby umrzeć więcej osób niż gdzie indziej, ale oznaczałoby to, że lekarze i pielęgniarki pracują tu gorzej, ale to nieprawda, wykonują swoją pracę znakomicie, "wbrew Waszym podejrzeniom" - wyjaśnił premier.

Kolega z partii Harangozó, László Szakács, mówił o tym, że „inflacja jest niebotyczna, cena jest straszna, położyłeś HUF na dwa ramiona” i że „nie ma migoczącego światełka na końcu tunelu”.

Premier zwrócił uwagę, że inflacja jest wysoka w całej Europie, nawet w Stanach Zjednoczonych. "Więc dlaczego chcesz znieść redukcję kosztów ogólnych?" podniósł.

Powiedział: wtedy ludzie płaciliby dziesiątki tysięcy forintów więcej miesięcznie. Lewa natomiast sugeruje „wsiądźmy do mniejszego auta, mniej myjmy, mniej grzejmy”. „Nie patrzymy biernie na to, co się dzieje, następuje redukcja mediów, zmaksymalizowaliśmy cenę paliwa, podnosimy płace i przywracamy to, co zniszczyliście, 13-tą miesięczną emeryturę”.

Możesz przeczytać cały artykuł Magyar Hírlap

Zdjęcie: MH/Tamás Purger