Typowe dla „rzetelnych” ustaleń lewicowych członków komisji śledczej powołanej w celu sprzedaży ratusza i stołecznego potentata nieruchomości jest to, że bezpośredni wiceprezydent Tamás Soproni ogłosił „wyrok” już na poniedziałkowym posiedzeniu, bo według niego "nikt nie planuje sprzedaży ratusza, więc sprawa nie istnieje, którą zarząd bada".

Sprawa, określana przez lewicę jako nieistniejąca, wybuchła 4 listopada, kiedy Indeks napisał, że lewicowe kierownictwo stolicy sprzedałoby monumentalny budynek ratusza, który jest uważany za symbol Budapesztu i należy do głównych majątek Rządu Miasta Stołecznego i związany z nim majątek. Na początku Gergely Karácsony również nazwał te informacje mistyfikacją, ale burmistrz znalazł się w spirali kłamstw, która pogłębiała się z dnia na dzień, gdy coraz więcej nagrań dźwiękowych wychodziło na światło dzienne.

Okazało się, że jednym z bohaterów sprawy jest były lewicowy premier Gordon Bajnai, o którym Gyula Gansperger, którego uważał za starego towarzysza broni, powiedział w nagraniu m.in., że Bajnai jest praktycznie człowiekiem z Ameryki i że lewica, na czele której stoi Ferenc Gyurcsány, wszystkie pieniądze otrzymuje z zagranicy.

Sprawa ratusza stopniowo przerodziła się w mafijny skandal na rynku nieruchomości, który objął cały Budapeszt, ponieważ nagrania audio ujawniły, że lewicowe kierownictwo stolicy prowadzi skorumpowany system prowizyjny, a oprócz byłego lewicowego premiera, Zastępca burmistrza Ambrus Kiss jest również zaangażowany w kolejne 13 spraw dotyczących nieruchomości oprócz ratusza w Panamie. O organizacji świadczy fakt, że w spekulacje zaangażowani byli ulubieni burmistrzowie SE od Óbudy do Újbudy, ulubieni przez Ferenca Gyurcsány'ego.

Nic dziwnego, że nawet Karácsony osiągnął punkt częściowego uznania i został zmuszony do zaakceptowania powołania komisji śledczej, ale próbował uniemożliwić jej powodzenie swoimi propozycjami poprawek. Od tego czasu oczywiście lewica zorientowała się, że robi z siebie głupka z krótkoterminowym mandatem komisji, dlatego na poniedziałkowym posiedzeniu przełożyła termin podjęcia decyzji na koniec stycznia.

Nie muszą się martwić, ponieważ w przypadku braku uprawnień żaden z uczestników sprawy nie może zostać zmuszony do stawienia się przed komisją śledczą, która spektakularnie wykorzystuje nadarzającą się okazję. Wiernym odzwierciedleniem intencji lewicy jest fakt, że do komisji trafiły tysiące stron dokumentów dotyczących sprzedaży nieruchomości prowadzonej od wyborów samorządowych w październiku 2019 r., a nawet pracownicy ratusza łatwo wycofują się z osobistych wystąpień.

Część strategii ucieczki polega na tym, że członkowie lewicy przyjęli inicjatywę przesłuchania Gergely'ego Karácsony'ego tylko wtedy, gdy jego poprzednik, István Tarlós, który w żaden sposób nie był zaangażowany w sprawę, mógł zostać wezwany przed komisję. Lewicowa większość może dowolnie sabotować przebieg śledztwa, a nawet sformułowanie raportu nie będzie problemem, bo w świadomości większości prawie nie ma mowy o jego przyjęciu.

Już teraz widać, że Krajowe Biuro Śledcze może otrzymać znacznie więcej niż komisja śledcza, ponieważ śledztwo w tej sprawie prowadzi również policja, która zleciła śledztwo w sprawie malwersacji, oszustw, handlu wpływami, przekupstwa i przyjmowania łapówek.

Źródło: Magyar Hírlap