Wokół domu opozycji przeprowadzono już różnego rodzaju sondaże, nawet takie, w których Péter Jakab czy Klára Dobrev są najpopularniejszymi kandydatami na premiera opozycji, a nawet takie, które pokazują, że więcej osób zna MZP niż Viktor Orbán. Jednak w związku ze zbliżającymi się wyborami warto, choćby dla jasności, zamówić prawdziwe badania, u prawdziwych ekspertów.

Otóż ​​wyniki takiego badania, w którym mierzono obecną sytuację ich kampanii, zszokowały liderów opozycji, która borykała się też z wieloma innymi problemami. Z ich punktu widzenia liczby są tak alarmujące, że jeden z okrętów flagowych ich organizacji propagandowej, 444 miejsca, również upublicznił informację. (Od tego czasu zostało to obalone przez kilka osób, por. Publicus)

Według badań własnych opozycji 46% społeczeństwa popiera Fidesz-KDNP, a tylko 32% popiera listę opozycyjnej koalicji. Przerażające można to nazwać jedynie patologicznym optymizmem z punktu widzenia opozycji; jest to bliższe 4/5 niż dwóm trzecim, ujawniono w tym tygodniu.

No to wierni wyborcy Fideszu mogą usiąść, mają następne cztery lata! - bo opozycja zrobiła wszystko, żeby tak brzydko wyglądali: same prawybory nie były triumfem, upadek systemu informatycznego tylko dołożył rozczarowanie polem poobijanym przez oferty w tle. Zamieszanie wokół wyborów kandydatów na premiera tylko pogorszyło sytuację, a Péter Márki-Zay zszokował wszystkich poza „ślepymi” O1G, kiedy 23 października pojawił się na scenie wielkiej polityki, myśląc teraz o sobie jako o czynniku. Od tego czasu w normalnym świecie powinien codziennie podawać się do dymisji ze względu na swoją obecną głupotę, a w miarę zbliżania się wyborów na pewno dojdzie do wielkiej walki na liście opozycji, która jeszcze bardziej pogorszy ich pozycje.

Czy więc wierny wyborca ​​Fideszu może usiąść i poprosić o kawę?

To banał, że nie trzeba wygrywać sondaży, trzeba wygrywać wybory. opozycyjna prasa opublikowała ten wynik nie tylko po to, żeby strzelać do Pétera Márki-Zaya i zwrócić uwagę na niekompetencję emerytowanego kapitana, ale właśnie po to, by uspokoić wyborców Fideszu, zostańcie w domu, niestety wybory macie już w kieszeni.

Widzieliśmy to już w 2002 roku! Fidesz wygrał wówczas nie wybory, a sondaż opinii publicznej, a wybory nie powiodły się, mimo że ludność cywilna próbowała doprowadzić do drugiej tury jeszcze jedną osobę. Prawie się udało! Ale nie!

Każdy, kto chce wygrać wybory, musi „nieustannie walczyć” i iść naprzód i prowadzić kampanię, nie dbając o syreny, nawet jeśli flaga tak naprawdę zależy od niego. Wybory muszą zostać wygrane w dniu głosowania. Potem trzeba wstać z krzesła i iść do lokalu wyborczego i zdecydować!

Fidesz jest duży i zjednoczony. Jego działania naprawdę zwiększają wiarę ludzi, pokój i dobrobyt są potrzebne w tym szalonym świecie. Nie dla kapitalizmu, który wierzy we wszechmoc rynków, ale dla rozumiejącej, pomocniczej i regulacyjnej roli państwa. I tak! Ożywić. Innymi słowy: musimy dawać pieniądze i możliwości jak największej liczbie ludzi, aby prosperowali, w przeciwieństwie do polityki ciągłego zaciskania pasa i wytrzymywania, ponieważ Kanaan już wkrótce. Kanaan lewicy nigdy nie nadszedł. Zostaje pustynia!

Co do tej pory wygrał Fidesz? Zaufanie ludzi, nadzieja Węgrów mieszkających za granicą, to, że coraz więcej ludzi wierzy w wizję, że do końca dekady można naprawdę zbliżyć się do standardu życia na Zachodzie. I tak, oni też wierzą w Europę, ale w Europę narodów, w sensowną i wzajemnie pomocną unię. Ale nie w Stanach Zjednoczonych Europy!

Opozycja zrezygnowała więc z balonu – nawet jeśli jego zawartość wcale nie jest zła, wręcz imponująca – by popatrzeć, jak pięknie leci i ponaglać własnych zwolenników do urn!

Ale możesz być pewien, że tym razem ludzie Fideszu też nie będą się na ciebie gapić z okna!

Źródło: 2022Plusz/Pest Guys

Zdjęcie: Facebook/ilustracja