Péter Márki-Zay otrzymał tak duży cios od Jobbiku - dawno temu byłby to prawy sierpowy, ale gdzie jest teraz? – że trudno będzie się z tego wygrzebać. Péter Jakab uważa, że MZP jest głupi i nie jest w tym stwierdzeniu odosobniony, pisze István K. Gaál na 888.hu.
Idźmy chronologicznie.
Domyśliliśmy się już, że na strychu są kłopoty, ale zbawca lewicy już wypowiedział się o własnej połowiczności, więc nie musimy się już niczemu dziwić. Kochający sztukę kandydat na premiera nieustannie atakuje wszystkich wyborców – mniej się kąpmy, nie ogrzewajmy zimą domów i siedźmy po ciemku – a przynajmniej wyborców partii rządzącej – głupcy, grzyby i mógłbym wymieniać jeszcze więcej.
W życzeniach noworocznych przypomniał, że Fidesz można pokonać, bo wielu jego wyborców to ludzie starsi, a wielu z tej grupy wiekowej zmarło w wyniku epidemii koronawirusa. Według pokrętnego myślenia zwiększyło to szanse wyborcze opozycji.
Nie zakończyło to jednak jego amoku, który prawdopodobnie potrwa do wyborów lub zwolnienia go przez szefa Ferenca Gyurcsány'ego. Usiadł ponownie przed regałem z książkami, włączył kamerę i zaczął mówić:
„Cóż, jak niestety często mi się to zdarza, przypadkowo nie mówię tego, co chcę powiedzieć, a nawet ujawniam nieprawdziwy fakt”.
Można by się w tym momencie roześmiać, a raczej zachichotać. Oczywiście wiemy, że lewica ma tradycję mieszanych słów, bo „węże robią węże”, ale Péter Márki-Zay podniósł nieporozumienia na nowy poziom.
Tak było na wstępie, a potem we wtorek rano, po zjedzeniu paryskiej bułki, Péter Jakab , prezes istniejącego do dziś Jobbiku.
„Śmierć nie wybiera na podstawie sympatii partyjnych i wydaje się, że głupota też nie” – powiedział przewodniczący partii Alfahír, czyli swojemu rzecznikowi.
Wtedy bylibyśmy. Według Pétera Jakaba, Péter Márki-Zay jest głupi. Nie jest jasne, dlaczego klaun narodu tylko to zauważył, ale przynajmniej został oświecony.
Oficjalnie Jobbik jest jedną z najsilniejszych partii w lewicowej koalicji. Nie wiadomo, na czym to opierają, ale to już inna kwestia, bo jeśli naprawdę w to wierzą, to koniec Márki-Zay. Nie ma czegoś takiego, że prezes którejś z partii wchodzących w skład koalicji robi z kandydata na premiera głupka i wszystko toczy się po staremu.
Chociaż byłoby niewątpliwie zabawne, a raczej irytujące, gdyby Marki-Zay nadal wpadał w amok, wydaje się, że otrzymał również siedemdziesiąty drugi jedwabny sznur. W ostatecznym rozrachunku może to świadczyć o tym, że nie da się zespawać partii lewicowych w sojusz. Zwłaszcza jeśli oni również myślą, że kretyn prowadzi listę.
Autor: 888.hu/K. István Gaal
(Obraz nagłówka: YouTube)