Wolność opinii i prasy nie jest w Niemczech w porządku. Peter Hahne mówi, że rządząca koalicja sygnalizacji świetlnej szczególnie utrudnia działanie nowym rozgłośniom radiowym, które są innego zdania. Były prezenter telewizji ZDF opowiada niesamowite rzeczy m.in. o mieszkających w Berlinie ukraińskich oligarchach i ideologii gender w wywiadzie przygotowanym przez Balázsa Náraya, który wyemitowano w niedzielnym programie gazety Kossutha Rádió.

Często podróżuję metrem, autobusem i pociągiem, co daje dostęp do wielu informacji. Zwłaszcza o tematach, które dziś są bardzo gorące, jak koronawirus czy wojna na Ukrainie. Natomiast jeśli chodzi o media, to ostatnio bardzo się cieszę, że jest całkiem nowa, działająca od niedawna stacja radiowa Kontrafunk. Często śledzę ich przekaz, bo dostaję bardzo rzetelne informacje, które inne media ignorują – wyjaśnił Peter Hahne.

Gdzie różnorodność, wolność opinii?

Oczywiście nadal słucham stacji, w których pracowałem, takich jak ZDF, w której przepracowałem 30 lat, czy ARD, w której przepracowałem 13 lat. Jednocześnie często jestem rozczarowany tym, co transmitują lub mówią. I jestem też rozczarowany, że to pokazuje, że nie wszystko jest w porządku z wolnością słowa i prasą – dodał.

Z radością przyjmował więc media, takie jak Kontrafunk, Tichys Einblick , Reitschuster.de , a także publicyści Henryka M. Brodera .

„Dlatego też pojawiają się nowe możliwości informacyjne. Ponadto uważam, że jako dziennikarz należy korzystać ze wszystkich dostępnych mediów. Nie możesz z góry wykluczyć niektórych mediów ze swoich źródeł informacji. Trzeba więc poszukać alternatywnych źródeł i być może porównać je pod względem treści z mediami publicznymi. Jest to również częścią wolności opinii i prasy. Wiesz, nowy rząd w Berlinie, koalicja sygnalizacji świetlnej, włączyła różnorodność do rozdziału dotyczącego mediów i kultury w kontrakcie koalicyjnym; „różnorodność” – tak brzmi cudowna fraza” – kontynuował Hahne. „W świetle tego szczególnie nie rozumiem, jak mogą utrudniać działanie niektórych mediów; na przykład ten wspomniany

Kanał YouTube Kontrafunk został zablokowany zaledwie kilka dni temu, ale konto bankowe Reitschustera również zostało zamknięte. To ingerencja w wolność słowa”

– podkreślił Peter Hahne.

To „jest sprzeczne z tym, co dyktuje rząd w Berlinie. Bo jeśli naprawdę poważnie myślisz o różnorodności, to ten rząd powinien wspierać alternatywne media. Ale ponieważ tego nie robi, jest to znak, że nasza wolność słowa jest zagrożona. I pokazuje coś o stanie niemieckiego społeczeństwa pod względem wolności opinii, słowa i prasy. Być może możemy powiedzieć, że wolność opinii istnieje wszędzie, ale problemy zaczynają się, gdy chcesz to powiedzieć” – powiedział Hahne, który jest również znany jako prezenter telewizyjny i teolog protestancki (ukończył jako pastor ewangelicki).

Nie ufają mediom

Zaczął pracować jako dziennikarz pięćdziesiąt lat temu, „w Saarbrücken, w Europawelle, w tamtym czasie również na Węgrzech było bardzo cicho. To były czasy, kiedy ludzie nadal bardzo ufali mediom; w radiu i telewizji. Dziś każdy sondaż pokazuje – czy to Allensbach, czy instytut badawczy INSA, ale także lewicowi ankieterzy – że

Dwie trzecie Niemców uważa, że ​​nie mogą swobodnie wyrażać swoich opinii,

co więcej, trzy czwarte populacji deklaruje, że nie ufa już mediom, polityce, partiom, a nawet kościołowi. Nie ma więc zaufania do instytucji społecznych. Ludzie boją się wyrażać swoje opinie, zwłaszcza na tematy takie jak migracja, integracja i ta okropna ideologia gender, a także środki epidemiologiczne w ciągu ostatnich dwóch lat” – ostrzegł Hahne, z którego ostatnio kpiła główna niemiecka lewica. liberalnych mediach i był w krzyżowym ogniu skrajnie prawicowych ataków.

Strefy bez wyjścia, tematy bez wyjścia

W Niemczech w dużych miastach są strefy no-go, do których lepiej nie wchodzić, bo to niebezpieczne. Modelem tego są teraz tematy nie do przejścia, czyli tabu, w które lepiej się nie angażować – wyjaśnił Hahne.

„Dla mnie po 50 latach pracy dziennikarskiej to największa katastrofa. A najgorsze w tym jest to, że wydaje się, że politykom i jego byłym kolegom z mediów „nie zależy”. Nie próbują odzyskać zaufania ludzi i społeczeństwa.

Jeśli usłyszę, że nikt mi już nie ufa, zrobię wszystko, żeby to zaufanie odzyskać – powiedziała znana osobowość telewizyjna.

W odpowiedzi na pytanie, jak niemieckie media przedstawiają wojnę na Ukrainie, Hahne powiedział: „Jeśli przyjrzeć się programom mediów publicznych lub tzw. opinie w nich, tylko jeden rodzaj opinii.” Wyjaśnił o konflikcie:

„Dla mnie jest jasne i jednoznaczne, że agresorem jest Rosja. Ale pozwól mi swobodnie zadawać pytania! Ukraina jako państwo nie powinna być od razu traktowana jako święta, bo gdyby nie było tam oligarchów, nie byłoby korupcji.

W Berlinie, kiedy idę ulicą, widzę niewyobrażalną liczbę luksusowych samochodów: maserati, ferrari, porsche, bmw z ukraińskimi tablicami rejestracyjnymi. W tym miejscu muszę zapytać: co to za ludzie? Dlaczego nie odbiera się im majątku, aby wesprzeć biedną ludność Ukrainy? A ja też pytam: gdzie są miliardy wypłacane z Ukrainy do Niemiec? Kto tak naprawdę dostaje pieniądze?”

– zapytał dziennikarz.

Po prostu zadaję pytania, na przykład dlaczego rozmowy pokojowe pewnego dnia w końcu się nie odbędą? Dlaczego Zełenski nie wyprostuje się i nie powie: „Chcę rozmawiać z Putinem na Kremlu, bo chcę pokoju dla mojego kraju” – wyraził swoje zastrzeżenia.

Cena gaszenia pożarów

„Jeśli chodzi o to, co poruszyłeś na temat cen energii, inflacji w Niemczech, dwa lata temu miałem powiedzenie dotyczące polityki epidemicznej, które brzmiało: ugaszenie pożaru nie może spowodować większych szkód niż sam pożar” – odpowiedział Hahne w odpowiedzi na to pytanie. jak wojna na Ukrainie wpływa na gospodarkę, społeczeństwo oraz transport gazu i dostawy energii. „Innymi słowy, środki, które podejmujemy, aby zapobiec katastrofie, epidemii lub wirusowi, nie mogą mieć gorszych konsekwencji niż skutki zdarzenia, któremu należy zapobiec. Dlatego gaszenie pożarów nie może być droższe niż sam pożar” – podkreślił.

„W międzyczasie jednak doświadczamy tego, że sankcje wobec Rosji prawie nie wyrządzają Rosjanom żadnej szkody, podczas gdy my ponosimy szkodę w Niemczech. Zaledwie kilka dni temu rząd kraju związkowego Badenii-Wirtembergii ogłosił, że zgodnie z ich oczekiwaniami cena gazu wzrośnie pięciokrotnie w stosunku do obecnego poziomu. To niewyobrażalna rzecz” – odpowiedział na pytanie dziennikarza.

Jeśli Niemcy się obudzą

Zapytany, czy nie sądzi, że przyjdzie taki moment, kiedy obywatele, Niemcy, naprawdę powiedzą, że dość, stwierdził, że nie ma już złudzeń, że Niemcy zorientują się w sytuacji i obudzą się „nawet nawet w kwestiach takich jak inflacja, ceny energii czy zamykanie elektrowni jądrowych przy jednoczesnym ponownym uruchamianiu elektrowni węglowych” – powiedział Hahne, który ujął to w ten sposób: „W Niemczech prawie nie ma oporu”. W rozmowach z czołowymi niemieckimi politykami wciąż spotyka się z opiniami podobnymi do tych, które wyrażał były prezydent federalny Niemiec: „Nadal żyjemy za dobrze”.

Niemniej jednak wydaje się, że populacja powoli się budzi: chodzi o wynik finansowy, inflacja pochłania wszystko.

Powoli zdają sobie sprawę, że wszystko, co się tutaj dzieje, jest ideologią”.

Jeśli dziennikarze również zdadzą sobie sprawę, dokąd prowadzi obecna droga, zmieni się także ich nastawienie i opinia. Dodał, że ludzie powoli zdają sobie sprawę, jak kosztowna jest ta solidarność z Ukrainą.

Handke, który jako ewangelik również opowiada się za tradycyjnymi wartościami, zwraca uwagę:

„Moi koledzy zaczynają zdawać sobie sprawę, dokąd prowadzi szaleństwo związane z płcią. Widzą, że dziecko jest zupełnie niespokojne w przedszkolu, słyszeli w szkole,

że mogą zmienić płeć. Rodzi to pytania nawet wśród najbardziej lewicowych dziennikarzy”.

Dziś, poprzez własne życie osobiste, wielu kolegów widzi, dokąd prowadzi ta niefortunna poprawność polityczna, że ​​ten kierunek bynajmniej nie jest pozytywny – dodaje Hahne.

Źródło: hirado.hu

Zdjęcie: montaż / PestiSrácok