Z jego życiorysu wynika, że ​​na początku pobytu w Kanadzie Péter Márki-Zay przez pięć tygodni pracował jako agent nieruchomości z obsługą telefoniczną. „Pewnego dnia zadzwonisz w stu pięćdziesięciu miejscach, sto dwadzieścia od razu cię wyrzuci, gdzieś zagrożą meldunkiem” – opowiadał o swoich gorzkich przeżyciach.

Z tajnych protokołów przesłanych przez naszego informatora z Toronto zrekonstruowaliśmy – w pospiesznym tłumaczeniu – powód, dla którego wielodzietna rodzina Márki-Zay nie mieszka obecnie w posiadłości z basenem i palmami kupionej za majątek uzyskany z prowizji za abonamenty telefoniczne gdzieś na Florydzie - być może jako sąsiad Imre Márthy. Innymi słowy, dlaczego nie miał błyskotliwej kariery jako gospodyni domowa.

Notatka 1.

Obecni: Peter Marki-Zay - sprzedawca, Daniel J. - bezpośredni przełożony Piotra, Matthew W. - klient składający reklamację.

Skarżący twierdzi, że gdy sprzedawca zadzwonił do drzwi, w domu była tylko jego żona, która – na pierwszy rzut oka – wpuściła go ze względu na jego atrakcyjny wygląd, a nawet zaproponowała mu miejsce w pierwszym rzędzie. Piotr wtedy wyważony oznajmił, że jako wyjątkowo utalentowany agent najlepszej firmy telefonicznej w Toronto, zawsze siedzi w salonie wśród ludzi wykształconych w śródmieściu, ale zapewnił panią, że pozbędzie się braku manier, dopóki jakość kawy była odpowiednia. Chociaż nie był do końca zadowolony z kawy, zaczął udzielać informacji o pakietach cenowych.

Pani ostrożnie zauważyła, że ​​jej koleżanka ma umowę z inną firmą telefoniczną i wydaje jej się, że tam stawki za minutę są korzystniejsze. Następnie sprzedawca protekcjonalnie stwierdził, że druga firma jest skorumpowana, po prostu kradnie, a jej klienci to żałośni, zdeterminowani ludzie, którzy myślą, że płacą mniej, bo nie potrafią liczyć. Typowo kobiety – dodał. Potem skarżący wrócił do domu i widząc, jak bardzo zdenerwowana jest jego żona, pokazał drzwi sprzedawcy, który przed wyjściem stwierdził, że wszyscy mieszkający w okolicy ludzie są głupi.

Peter Marki-Zay mówi: nie powiedział nic o tym, co twierdzi skarżący, poza tym nie może nic zrobić z niemożnością wyjaśnienia cech pakietów opłat osobom poniżej określonego poziomu IQ.

Daniel J. przeprasza Pana Mateusza W. iw ramach rekompensaty oferuje szczególnie korzystny plan minutowy, a także zapewnia, że ​​sprzedawca zostanie wysłany na kurs obsługi klienta, aby podobna sytuacja nie miała miejsca w przyszłości.

Uwaga 2.

Obecni: Peter Marki-Zay - sprzedawca, Oliver S. - dyrektor, Sarah M. - skarżąca.

Skarżąca twierdzi, że sprzedawczyni nękała ją kilka razy przez telefon, mimo że mówiła jej, że nie chce zmieniać pakietu cenowego, to pewnego popołudnia wyskoczyła przed bramę szkoły, kiedy jechała odebrać dzieci , powstrzymał ją przed pójściem dalej, a następnie próbował zmusić ją do podpisania umowy. Kiedy Sarah odmówiła, sprzedawca majestatycznie zapytał ją, dlaczego sprzeciwia się, jeśli w ogóle potrafi pisać. W międzyczasie przyszedł inny rodzic, rozpoznał Marki-Zay i wskazał, że okazało się, że jego nowy kontrakt jest mniej korzystny niż stary. Do tego sprzedawca mówił o grzybach i sarkastycznie dodał, że tylko ludzie z wypranym mózgiem uważają, że należy oszczędzać na niższych stawkach za minutę, dla osób z zaawansowanym myśleniem jest oczywiste, że rozwiązaniem jest dzwonić mniej. W międzyczasie doszło do drobnego bankructwa i doszło do niemal zbrodni.

Peter Marki-Zay przysięga na Pismo Święte, że cała ta historia jest fikcją, a także wierzy, że Bóg zesłał go tutaj, aby podniósł na duchu ignorantów z Toronto.

Oliver S. przeprasza Panią Sarę M., oferuje jej darmową pięcioletnią subskrypcję i zapewnia, że ​​sprzedawca otrzyma ostrzeżenie, będzie musiał przejść dodatkowe szkolenie behawioralne i zostanie tymczasowo przeniesiony do rejestratorów danych .

Uwaga 3.

Obecni: Oliver S. - reżyser, Daniel J. - bezpośredni przełożony Piotra.

Daniel J.: Proszę pana, jest problem.

Oliver S.: Czy to nie Marki-Zay?

Daniel J.: Zdaniem naszego psychologa jest to beznadziejne. Nie można ich przekonać, że klienci to też ludzie. Osiemdziesiąt pięć skarg i dziewięć raportów policyjnych w ciągu pięciu tygodni.

Oliver S.: Wyrzuć go.

Daniel J.: Dziękuję Panu!

 

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: Csilla Korompay

Obraz: Facebook