Mniej więcej na dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi decydujące znaczenie ma to, która strona polityczna lepiej zmobilizuje swoich wyborców. Z tego punktu widzenia znamienne jest również to, że o ile Viktor Orbán zdołał 15 marca wezwać na ulice pół miliona ludzi, o tyle tylko kilka tysięcy było zainteresowanych wspólnym protestem sześciu lewicowo-liberalnych partii „zmianą rządu” strony i Péter Márki-Zay, powiedział Dániel Deák w swojej najnowszej analizie wideo.

XXI. Zdaniem czołowego analityka Instytutu Szazad to nie tylko wojna na liczby, ale także rywalizacja mobilizacyjna, która ma decydujące znaczenie z punktu widzenia wyborów parlamentarnych, gdyż strona polityczna, która przekona najwięcej wyborców z własnego obozu, aby pójść do urn, będzie mógł wygrać 3 kwietnia.

Najnowsze sondaże wskazują również, że prawicowi wyborcy są znacznie bardziej aktywni niż sympatycy opozycji. Przytoczył najnowszy pomiar lewicowego Instytutu IDEA, który stwierdził to w wyborach

Fidesz osiągnąłby obecnie 50 procent tych, którzy głosowali na partię pewniaków, która jest uważana za najbardziej aktywną, podczas gdy lewica ma tylko 43 procent.

Powodem tego jest znaczna różnica między determinacją wyborców Fidesz-KDNP i opozycji, więc przewaga partii rządzącej w tym segmencie wyborców nadal rosła, a przewaga partii rządzącej wzrosła ponad margines błędu – cytował badania Dániel Deák.

Widzieliśmy to również 15 marca, gdzie widoczna była różnica w zdolności mobilizacyjnej i entuzjazmie prawicy i lewicy.

Zdaniem analityka przyczyną kryzysu lewicy jest fatalna kampania Pétera Márki-Zaya i lewicy.W ostatnich miesiącach kandydat na premiera lewicy przechodził od jednego skandalicznego stwierdzenia do drugiego, a popełniła również poważne błędy strategiczne. W tym miejscu wymienia lewicowe wypowiedzi w związku z wojną, które są niezwykle niebezpieczne i wciągną Węgry w konflikt wojenny.

Poza tym lewicowa propozycja sprzeczna z wolą Węgrów to także wstrzymanie dostaw rosyjskiego gazu i ekspansja Paksu. Nic więc dziwnego, że w wyniku konfliktu wojennego poparcie dla lewicy nadal malało, a Márki-Zay stał się już jednym z najbardziej odrzucanych polityków w kraju.

Z drugiej strony Viktor Orbán i prawica od początku wojny podkreślali znaczenie pokoju i bezpieczeństwa i odrzucali wszelkie działania, które wciągnęłyby Węgry do wojny lub zmusiły Węgrów do poniesienia kosztów wojny. Ten komunikat podoba się nie tylko wyborcom prawicy, ale także wyborcom opozycji, ponieważ oni również chcą pokoju i spokoju, chcą, aby Węgry trzymały się z dala od wojny, powiedział analityk. Podkreślił, że tym samym Fidesz-KDNP ponownie reprezentuje stanowisko większościowe w ważnej społeczno-politycznej sprawie, która wykracza daleko poza własną bazę wyborczą, jak np. obniżenie rachunków za media, walka z nielegalną imigracją czy ustawa o ochronie dzieci.

Zaznaczył: nawet sondaż Instytutu Publicznego, bliskiego MSZP, pokazuje, że 60 proc. Węgrów jest zadowolonych ze sposobu, w jaki rząd zareagował na wojnę.

Konkludując analityk zwrócił uwagę: w ostatnich dwóch tygodniach oczekuje się, że wojna nadal będzie najważniejszym tematem na porządku dziennym, w którym lewica popełniła już tak poważne błędy strategiczne, że nie może z niej wyjść w tak krótkim czasie.

Nic dziwnego, że Péter Márki-Zay już 15 marca mówił, że do zwycięstwa 3 kwietnia potrzebny będzie cud. Żeby jednak strona narodowa wygrała, wszyscy prawicowi wyborcy muszą iść na wybory, bo nie liczą się sympatie, ale oddane głosy, więc nikt nie powinien siedzieć z założonymi rękami! - powiedział Daniel Deák.

Źródło: magyarhirlap.hu

Wyróżniony obraz: 2022Plusz