Od czasów Ajschylosa wiemy, że pierwszą ofiarą wojny jest prawda. Wojna zastępcza dwóch mocarstw na Ukrainie toczy się nie tylko w terenie, ale także w przestrzeni komunikacyjnej, która nie walczy o zdobycie strefy bezpieczeństwa/wpływów, ale o dusze. Ostateczny cel jest jednak ten sam, tyle że podczas gdy żołnierz walczy z bronią, prasa walczy o redystrybucję świata za pomocą słów. Albo przeciwko niemu.

Wojna językowo-komunikacyjna naprawdę osiąga obecnie swój szczyt i powinni być ludzie, którzy potrafią odfiltrować wiadomości z narracji i zbliżyć się jak najbardziej do rzeczywistości dzięki swoim kontaktom. Rosja zablokowała Facebooka, Putin nazwał Zachód imperium kłamstw. Zachód, w tym nasz kraj w Unii Europejskiej, uniemożliwił swoim obywatelom między innymi rosyjski podatek państwowy, Russia Today, twierdząc, że to tylko rosyjska propaganda. Jesteśmy więc zmuszeni polegać na ukraińskiej i zachodniej propagandzie w kwestii wiadomości. Ponieważ są prawdziwe. Tak przynajmniej mówią „niezależne” i „obiektywne” media, które w swoim totalnym złudzeniu roli lubią nazywać siebie jedynymi posiadaczami prawdy absolutnej. Jeśli wątpisz w moje oświadczenie, sprawdź sekcję pytań w dowolnym rządowym Info. Zauważyłem, że starają się również podkreślić swój postrzegany status poprzez wybór imion i pozyskać czytelnika, zanim jeszcze kliknie którykolwiek z ich artykułów. Kto by nie uwierzył w portal o nazwie Qubit lub Litmus - mali bracia 444?

Ale czasami do maszyny dostaje się ziarnko piasku i delikatny czytelnik traci pewność. Dlaczego? Przejdźmy przez kolekcję Árona Sándora Lovásza!

Obrońcy Snake Island zginęli bohaterską śmiercią. (Indeks)

Tak, NIE są martwi. (Teczka)

Samolot pod węgierską banderą przewozi broń na Ukrainę. (HVG)

Tak, to NIE był węgierski samolot! (BalFakeNews)

Duch Kijowa. Ukraiński myśliwiec zestrzeliwuje Rosjan nad Kijowem. (Teczka)

O NIE, tylko cyfrowa scena skopiowana z gry wideo. To wszystko kłamstwo. (Stacja informacyjna)

Rosyjski czołg przejechał ukraiński samochód. (Migać)

Tak, NIE, przepraszam, to był ukraiński czołg.

Pomnik Holokaustu w Kijowie został poważnie uszkodzony (oświadczył sam Zełenski). (444)

O NIE, czekaj, jest nietknięty. (Tygodnie)

Z Rumunii na Węgry można wjechać tylko z paszportem biometrycznym.

Ta wiadomość NIE była nawet prawdziwa, kiedy 444 ją sprowadził. (BalFakeNews)

Płonie ukraińska elektrownia jądrowa. (Indeks)

A więc, hm, wybuchł pożar w oficynie obok elektrowni jądrowej.

Zginął jeden z czołowych czeczeńskich watażków. (Teczka)

Tak, on NIE jest martwy. Uważa się, że czeczeński watażka nie żyje, zalogował się w mediach społecznościowych. (Mandarynka)

Sytuacja jest taka, że ​​żadnej propagandzie nie należy ślepo ufać, a można narazić się na fatalne w skutkach wprowadzenie w błąd, nawet jeśli pozyskuje się informacje z kilku źródeł.

Jest to szczególnie prawdziwe w sytuacji wojennej, kiedy kłamstwo leży w interesie wszystkich uczestników. Pewne jest jednak to, że nie pozwalają nam one na uzyskanie informacji z kilku źródeł.

Po prostu nie myślisz, a my przygotujemy narrację, którą uznamy za pożądaną dla Ciebie!

Więc każdy musi słuchać „ich” propagandy i odczuwać ją jako własną, nawet jeśli wzdrygają się na uproszczone wyjaśnienia, że ​​Putin jest zasadniczo złym, obłąkanym dyktatorem, który uciska swój naród i morduje niewinnych Ukraińców. A heroiczny Zachód, jako orędownik prawdy i demokracji, nie może pozostawić tego wszystkiego bez komentarza.

Ale jest tu jeszcze ciekawsza ciekawostka, która może zmylić nawet zagorzałych zwolenników zachodniej/ukraińskiej propagandy. Bo co się dzieje, gdy były premier UKRAINY Mykoła Azarow zabiera głos i mówi to i tamto o nieistniejących laboratoriach wojskowych, których – skoro ich nie ma – USA też nie mogły wspierać? Cóż, weryfikatorzy odkryli również, że na Ukrainie nie ma tajnych laboratoriów finansowanych przez Amerykanów!

Tłumaczenie posta Mikoły Azarowa jest tłumaczone maszynowo, więc jest dalekie od doskonałości, ale mimo to tekst jest spójny i zrozumiały:

„W 2005 roku, po tak zwanej „pomarańczowej rewolucji”, Ukraina przekształciła się w republikę bananową, marionetkowe państwo kierowane przez Stany Zjednoczone. Amerykanie wyznaczyli swojego prezydenta - Wiktora Juszczenkę, który od 5 lat przygotowuje się do objęcia stanowiska przywódcy Ukrainy, oraz premier Julię Tymoszenko.

29 sierpnia 2005 r. podpisano porozumienie między Ministerstwem Zdrowia Ukrainy a Departamentem Obrony USA. Zgodnie z tą umową jej władze utworzą na terytorium Ukrainy laboratoria biologiczne, które będą prowadzić badania nad ich programami. Porozumienie było tajne, utajnione było również zezwolenie Gabinetu Ministra Ukrainy na utworzenie laboratoriów.

Byliśmy tam do 2010 roku i nie mieliśmy pojęcia, że ​​takie laboratoria istnieją. Ci, którzy o tym wiedzieli, byli związani z klauzulą ​​poufności. Oczywiście opinia publiczna i media nic nie wiedziały.

W 2010 roku zmienił się rząd. Wybrano nowego prezydenta, powołano nowy rząd.

W środku lata otrzymałem list informacyjny z Ministerstwa Zdrowia Ukrainy, w którym minister powiedział, że w kraju działają takie laboratoria biologiczne, są one finansowane przez Departament Obrony USA, ale częściowo weźmiemy je ze sobą nas. schody. Minister zapytał, co robić: czy pieniądze nadal będą przekazywane do tych laboratoriów, czy nie.

Zdziwiłem się po przeczytaniu tego listu. Rozpatrzyłem już pisma, do których zastosowano wniosek wydziału prawnego, że zgodnie z konstytucją Ukrainy znalezienie jednostek wojskowych innych państw na terytorium kraju jest niemożliwe bez specjalnych decyzji Rady Najwyższej.

Po przeczytaniu tego artykułu zdałem sobie sprawę, że trzeba podjąć pewne decyzje. Ale na jakiej podstawie? W związku z tym wysłaliśmy zapytanie do Ministerstwa Zdrowia z prośbą, aby dowiedzieć się, jakie badania są tam wykonywane i dlaczego te laboratoria są potrzebne. Rozpoczęło się biurokratyczne spotkanie. Laboratoria te były strzeżone, nikt z Ministerstwa Zdrowia nie miał tam wstępu, nic im nie mówiono. Negocjujemy w tej sprawie z ambasadą amerykańską od kilku miesięcy.

Potem zostałem zmuszony do napisania listu do rządu amerykańskiego, w którym stwierdziłem, że jeśli nie pozwolą nam skontrolować tych laboratoriów i pokazać im wszystkich materiałów, będziemy zmuszeni zakwestionować zawieszenie broni. porozumienia młodych ludzi. Cała ta korespondencja trwała dość długo.

Mogliśmy w końcu odwiedzić te laboratoria, odwiedzili nas specjaliści z Ministerstwa Zdrowia i naszych jednostek naukowych i złożyliśmy raport rządowi. Istotą raportu było to, że te laboratoria działają na korzyść najlepszych i przeciwko najgorszym. Ale nikt nie chciał dokładnie wyjaśnić, czego tam szukali. Zlecenia te nie wykazały niczego oprócz korytarzy i systemów oczyszczania powietrza, wentylacji i innych drugorzędnych elementów. Istota prowadzonych tam badań nigdy nie została wyjaśniona.

Laboratoria argumentowały, że umowa zabrania im ujawniania wyników badań komukolwiek poza przedstawicielami Departamentu Obrony USA. Pamiętam nawet zdanie: „Wszystkie te wyniki są własnością Departamentu Obrony USA i nie podlegają deklaracji w ich kraju zamieszkania. „To zadziałało jeszcze lepiej i pod koniec lata 2013 roku wysłaliśmy kategoryczne pismo do strony amerykańskiej, że umowa została rozwiązana od 2014 roku i że do 1 stycznia 2014 roku muszą zebrać cały swój majątek i wydać kopalni gdziekolwiek byle nie na terytorium Ukrainy.

Motywacja jest bardzo prosta: w ciągu dwóch lat korespondencji nie otrzymaliśmy absolutnie żadnych informacji o działalności tych laboratoriów. A potem następuje słynny zamach stanu, przychodzi marionetkowy rząd, który już nie zadaje takich pytań. Za moich czasów te laboratoria miały 5 lub 6 lat, teraz mają około 30”.

Dlatego odpowiedź na pytanie, czy przeciętny człowiek w wolnym świecie może decydować, jakiego rodzaju wiadomości konsumować, jest dziś jednoznacznie negatywna. Ale na szczęście tutaj, w Europie Środkowo-Wschodniej, bardzo dobrze opanowaliśmy umiejętność czytania między wierszami. I teraz to działa na naszą korzyść. Ci, którzy widzą wyraźniej, są mniej zaskoczeni.

Wyróżniony obraz: Shutterstock