Trzeba ze sobą więcej rozmawiać, trzeba być radykalnym, ale nie skrajnym – między innymi Tom Van Grieken widzi w tym receptę na udaną konserwatywną współpracę. Przewodniczący partii Interesy Flamandzkie udzielił wywiadu Magyarowi Hírlapowi na konferencji CPAC Węgry w Budapeszcie

- Co proponuje dla wzmocnienia tworzącego się sojuszu europejskich sił konserwatywnych?

– Musimy być ze sobą szczerzy, musimy odbyć wiele takich spotkań. Myślę, że nie musimy działać zbyt szybko, nasza znacząca okazja nadarzy się po wyborach do Parlamentu Europejskiego za dwa lata. Osobiście uważam, że nie musimy dążyć do stuprocentowej spójności naszych poglądów politycznych. Powinniśmy raczej szukać tego, co nas łączy i budować zaufanie. Pytanie brzmi, czy możemy na siebie liczyć, czy też załamią nas ataki lewicowych mediów. Z mojego doświadczenia wynika, że ​​dobra współpraca zaczyna się od dobrych relacji osobistych. Muszę powiedzieć, że byłem pod wrażeniem życzliwości i serdeczności Węgrów.

- Jeśli chodzi o spójność, warto zauważyć, że podczas gdy członkowie Europejskiej Partii Ludowej prawie nie stanęli w obronie Węgier w debatach w Parlamencie Europejskim, przedstawiciele Tożsamości i Demokracji oraz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów regularnie to robili.

– To dlatego, że nie wierzymy mediom, tylko dowiadujemy się bezpośrednio. Zawsze powtarzam, że jeśli nie wierzymy lewicowym mediom w naszym kraju, dlaczego mielibyśmy wierzyć w to, co mówią o Węgrzech? O wiele łatwiej jest zapytać siebie nawzajem, czy to, co słyszałem o tobie, jest prawdą, czy nie. Czasami możemy się nie zgadzać, ale różnice należy szanować. W większości spraw mamy te same zainteresowania.

– Właśnie zakończyła się konferencja o przyszłości Europy. Oczekujesz od niego pozytywnej zmiany?

– Nie wierzę, że Unia Europejska jest rozwiązaniem. Potrzebujemy mniej UE, nie więcej. Szczerze wierzę, że elitom UE przyświeca tylko jeden cel: niezależnie od tego, czy idzie im dobrze, czy źle, zawsze chcą więcej władzy. Musimy znaleźć antidotum na globalistyczny program Unii Europejskiej. Konieczna jest współpraca suwerennych państw oparta na ich wolnej woli.

- W związku z tym nie popiera Pan również propozycji wprowadzenia większościowego podejmowania decyzji np. w sprawach zagranicznych, gdzie wciąż potrzebna jest jednomyślność?

- Oczywiście nie. Wtedy bylibyśmy całkowicie zdominowani przez Niemcy i Francję. Jednolite rozwiązania stosowane jednakowo wobec wszystkich nigdy nie sprawdziły się w historii Europy.

Cały artykuł można przeczytać tutaj.

Autor: Mariann Őry

Zdjęcie: Róbert Hegedűs