W przyszłym roku i za dwa lata płace nauczycieli wzrosną o 10-10 proc., ale jeśli pozwoli na to wydajność gospodarki, można sobie wyobrazić wyższy wzrost. Uważamy też, że należy podwyższyć pensje, a jeśli jest na to sposób, to jak największymi skokami – stwierdził Gergely Gulyás w odniesieniu do wynagrodzeń nauczycieli.

Minister Gergely Gulyás, który kieruje Kancelarią Premiera, po raz kolejny dał jasno do zrozumienia, że ​​rządowi zależy na docenieniu nauczycieli. W czwartkowym rządowym briefingu poruszono kwestię wynagrodzeń nauczycieli, w związku z czym szef resortu powiedział: nie ulega wątpliwości, że podwyżka wynagrodzeń dla nauczycieli, podobnie jak organów ścigania, jest uzasadniona, mimo trudnej sytuacji ekonomicznej. – Staramy się zrobić jak najwięcej, aby warto było być nauczycielem. Widzimy trudności.

Uważamy też, że należy podwyższyć pensje, a jeśli jest na to sposób, to jak największymi skokami – powiedział, dodając jednocześnie, że w niepewnej sytuacji ekonomicznej spowodowanej wojną, w tej chwili nie mogą odpowiedzialnie powiedzieć, czy możliwe jest przekroczenie obiecanych wcześniej.

Już w kwietniu premier Viktor Orbán zapowiedział, że po tegorocznej 10-proc. podwyżce płac, pensje nauczycieli wzrosną o kolejne 10-10 proc. w przyszłym roku, a także w kolejnym. To już jest pewne, ale Gulyás poprosił o cierpliwość w kwestii tego, czy możliwa jest wyższa podwyżka niż ta, która już została ogłoszona. – Za kilka miesięcy będziemy mogli powiedzieć, co możemy obiecać – zaznaczył minister.

Szef wydziału poinformował też, że postulaty negocjacyjne związków nauczycielskich będą rozpatrywane zgodnie z prawem także po wyborach, czyli zasiądą do rozmów z przedstawicielami nauczycieli. - Cieszymy się, że po tym, jak związki zawodowe wzięły udział w kampanii wyborczej obok lewicy, teraz mogą negocjować z rządem, pogodząc się z wynikiem wyborów - zaznaczył, przypominając, że terminy nauczycieli wiosenne protesty miały partyzancki posmak polityczny.

Komentując słowa ministra, Związek Nauczycielstwa zaprzeczył wczoraj, jakoby przed wiosennymi wyborami parlamentarnymi prowadził kampanię na rzecz lewicy. Polityczne poparcie adwokatów zostało jednak wielokrotnie udowodnione. Jak również napisała nasza gazeta, przed strajkiem przedstawiciele nauczycieli skonsultowali się z Klarą Dobrev, a następnie komitet strajkowy zwrócił się listownie do nauczycieli o noszenie niebieskiej wstążki, która jest uważana za znak firmowy Pétera Márki-Zaya, na ich akcji i faktycznie wielu lewicowych polityków pojawiło się na demonstracjach, by zrobić sobie selfie z nauczycielami.

Źródło: Magyar Hírlap

Wyróżniony obraz: MTI/Noémi Bruzák