Być może sam Karl Pachner by tak nie pomyślał, po tym jak zakończył swój post, dobrowolnie znosząc śmierć Viktora Orbána, rozsiadł się z zadowoleniem w fotelu i pomyślał: teraz dał mu dużą szansę, że po jego skandalicznym poście jego pracodawca , ORF, nagle daje mu ostatnie ostrzeżenie, a jednocześnie wysyła go na urlop.

Kronen Zeitung informował już wczoraj, że Pachner po przymusowym odpoczynku nie wróci na swoje stanowisko.

rozsądnymi austriackimi głosami potępiającymi zachowanie szefa mediów – nasz wczorajszy artykuł można przeczytać tutaj Ci ostatni głosowali przytłaczającą większością głosów (72%) za zwolnieniem Pachnera z ORF. Jeśli jednak dodamy do „Rezygnacji” odsetek głosów o podobnej treści (24%), to widać, że 96 proc. czytelników uważało, że za jego czyny powinny być – nawet poważne – konsekwencje, nawet gdyby przeprosił.

„Jest to niewątpliwie niesmaczne i całkowicie nie do przyjęcia. Jest to jednak prywatne konto na Facebooku, które nie ma nic wspólnego z oficjalnymi organami Austrii” – odpowiedziało austriackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych na skandaliczny wpis Karla Pachnera na Facebooku.

Jest coś uroczego w tym zastrzeżeniu, jakby prezenter telewizji państwowej miał prawo rozpowszechniać wiadomość o śmierci premiera sąsiedniego kraju.

Jednak oficjalne organy Austrii wciąż mogły działać w tle, skoro Pachner nagle „przypomniał sobie”, że musi jechać na urlop...

Z przyjemnością przeczytałem też, że rzecznik prasowy Austriackiej Partii Wolności (FPÖ) wydał w czwartek na stronie internetowej partii oświadczenie w sprawie skandalicznej sprawy i stwierdził, że nie wystarczy zdystansować ORF, jedyną możliwą konsekwencją jest dymisja Pachnera . Jednocześnie Christian Hafenecker zwrócił uwagę, że dyrektor handlowy państwowego dostawcy usług medialnych musiał zostać wcześniej ostrzeżony za niedopuszczalne zachowanie. Rzecznik Partii Wolności przypomniał wcześniejszą wymianę e-mailową między Pachnerem a telewidzem, w której menedżer ORF nazwał założone około dwa lata temu medium internetowe „workiem pełnym pcheł” i prawicową ÖVP-FPÖ ( koalicja Partia Ludowa-Partia Wolności) jako „niebieskie przejęcie”.

A jeśli spojrzymy na post Tamása Deutscha na Facebooku, jeszcze bardziej zbliżymy się do źródła emocji Karla Pachnera. „Oczywiście, w sposób niezwykle publiczny (jak inaczej można to sobie wyobrazić na rozwiniętym Zachodzie), ze szlachetną prostotą lord Labanc życzył śmierci premierowi Kuruc Viktorowi Orbánowi w poście na Facebooku. My Kurucy (głupcy ze Wschodu) życzymy dobrego zdrowia i długiego życia szefowi mediów Labanc”.

Niemiecki dodał:

„Towarzysz Pachner był oddanym pracownikiem służby prasowej Austriackiej Partii Socjaldemokratycznej”.

Tak, tak, czuli się dobrze, pies jest tu pochowany. Choć według Unii Europejskiej Austria jest państwem konstytucyjnym, w przeciwieństwie do nas Pachner mógł być oddanym współpracownikiem austriackich socjalistów. Niewykluczone, że to też zbudowało jego karierę, dlatego mógłby być jednym z liderów austriackich mediów publicznych. I dlatego mógł bardziej niż powinien nienawidzić Viktora Orbána, który też reprezentuje interesy swojego narodu, swoich wyborców, Węgrów w Unii, a nie liberalną ideę imperialną, gdzie niektórzy dbaliby o czystość ubrań przez wietrzyć je zamiast myć, podczas gdy oni sami zarabiają 10 milionów miesięcznie, podobnie jak wiceprzewodniczący Komisji Frans Timmermans.

Fakt, że towarzysz Pachner udostępnił swój tęczowy portret na swojej stronie na Facebooku, jest tylko wisienką na torcie. Wiemy, że pani Klára Gyurcsány zabrała własne dzieci na Paradę Równości, jest bardzo gotowa na tęczę. Nie jest to zaskakujące, ponieważ należą do rodziny politycznej.

Źródło: 888.hu

Wyróżniony obraz: Facebook